Rozmowa z Charonem, czyli jak się wybierałem z poezją Szymborskiej w zaświaty

Andrzej Talarek

Uciekłem na chwilę z Sali woda w Styksie była zimna cierpły mi zanurzone w niej nogi nie wypływałem to zwykła ciekawość jak może być kiedyś i czy tam także pantha rei ryb nie było tylko bąble jakby pęcherzykowate dusze spływały z prądem miło łaskocąc w pięty czegoś szukasz zapytał stał oparty o wiosło kosmyki brody poruszały się niepokojąco patrzę odrzekłem to można a na co patrzysz co zabierają na drugą stronę nic no chyba że to nic ma duszę zarechotał ale to rzadkość by prócz człowieka coś miało duszę znasz coś takiego poezja zadumał się nooo może jakiś przykład no choćby Nad Styksem szybko pomyślałem że coś takiego kupi kogo tej poetessy tak spróbuj wrzucę cię wraz z nim do wody transatlantyk ze mnie zrobiła port oceaniczny na żetony z megafonową muzyką wyścigi regat z umrzykami gdzie ty czujesz w tym duszę przemyśl czasami w psie więcej duchowości niż w takim wierszu jak znaleźć inteligentowi wspólny system wartości z galernikiem znowu zaległem w białej Sali neurologii uduchowieniem zastępując kroplówkę wciąż słabszy wertowałem trzysta pięćdziesiąt stron wierszy wziąłem je na chwile słabości może ostatnie kiedym czytał je przed laty tak były piękne i pełne życia  tak myślałem zacząłem szukać może coś o matce ojcu w takich chwilach się wspomina dwa słowa w wierszu Pochwała siostry że nie piszą wierszy jak siostra może nie ma pamięci rodziców czyżby z piany  morskiej i powiewu wiatru może coś o dzieciństwie jest takie piękne i wzruszające ale nie Dzieci epoki z epoki politycznej a może coś o miłości ona wyzwala w człowieku naprawdę głębokie uczucia pamiętane całe życie wzrusza jeeest o Miłości szczęśliwej czy ona jest konieczna o Boże a jest jeszcze o Miłości od pierwszego wejrzenia spokojnie jak o sekcji pędraka i tyle no to może o Bogu brak Boga najmniejszego Bożka przejawów Boga  brak wiary  brak metafizyki życia brak choroby i bólu Relacja ze szpitala przyprawia o mdłości brakiem współczucia  dwa Pogrzeby bez uczuć ale za to z intensywnym liczeniem i na koniec Psalm o chmurach pod którymi nawet Żydzi w Jeszcze jadą na śmierć w czterdziestym pierwszym wagonie  z resztką nadziei pomyślałem  może Obmyślanie świata będzie o prawdziwym życiu wszak tyle lat doświadczeń niestety efekt znowu kłamliwy lekka śmierć i starość jako morał prawdziwie egzystencjalny murtibingizm zakłamanie świata tym którzy odeszli od najważniejszych wartości ich przeszłości zamiast tego szczęście w materii zatracenie dla wszystkich moje przerażenie tężało z każdym czytanym wierszem wszak te wspaniałe cacka poetyckiej sztuki  to wyłącznie wiersze o rzeczach zasłaniających oczy myśli mózgi rzeczy nie mają duszy i wiersze w które są odziewane w te wspaniałe kreacje ze słów też jej nie mają opadły mi ręce gdy dowiedziałem się że najbardziej jest Podziwu godna liczba pi wróciłem nad Styks Charon patrzył kpiąco który zabierasz z tych wierszy sytego mieszczaństwa udającego że nie ma lęków śmierci rodziny nienawiści miłości bólu z tych wierszy drogocennych jak wspaniałe szkatułki ze złotem z ich ciężkich komód jak wielkie brylanty nieskończenie grające pustotą bezmyślnie rozbijanego światła czyś zauważył w którymkolwiek z nich choćby odruchy życia może tyle co w przyszpilonej ważce żaden z nich nie jest  wart jednego obola  ba nawet nie jest wart jednego obla no chyba że ktoś zapłaci jednego nobla ale przez Styks się z tym nie wybieraj wiesz co wyrzuć to do wody masz rację wrzuciliśmy wszystkie do rzeki poszły na dno nawet bąbelki nie wypłynęły na koniec tylko zapytał nie wiesz co to stalin nie wiem powiedziałem chyba kawałek stali w dopełniaczu to dlatego tak szybko utonęły wróciłem do Sali zegary pikały rosło ciśnienie spadała szybkość liter przed oczami jakbym akurat odszedł to samotnie złapałem ostatkiem sił wiersze Herberta powoli zaczął  z nich przepływać na mnie kropelkami absolutny spokój jakby zaczęła działać kroplówka

Andrzej Talarek
Andrzej Talarek
Opowiadanie · 7 kwietnia 2010
anonim