Racjonalnie

tirith

Słoneczny sobotni poranek. Przebudziła się po imprezie z brakiem bólu głowy, bez uczucia zmęczenia. Niebywałe. Tyle alkoholu i ani śladu kaca. W takim razie:

„Do pracy!” – w końcu projekt czeka.

Komputer włączony, więc jak tu nie zerknąć na fejsbuka.

Aplikacje używane przez znajomych: „Co powinieneś dzisiaj zrobić?”, „Jakim rodzajem czekolady jesteś?”, „Co ci powie Tymbark?” i jeszcze kilka innych.

Ostatnie komentarze: same gwiazdki w nawiasach. „Oho! Coś się stało!”.

Spróbowała uruchomić kilka z portali internetowych. „Nie można nawiązać połączenia”. W końcu, trafił się jeden, a na nim trzy słowa: „Polish plane crash”. Że jak? Czytała dalej...

Ogarnęło ją to nieszczęsne uczucie, że świat już nie będzie taki sam. Zawsze tak jest. Zna to nie od dzisiaj. I nie ma znaczenia, czy zmienił się świat od Antarktydy po Grenlandię, czy świat od Arciszewskiego 2 do Arciszewskiego 3. Czasami to w tym drugim świecie jest bardziej bolesne. Zazwyczaj porównywalne.

Wyszła z pokoju.

-         O! Wstałaś. To co, imprezy ciąg dalszy?

-         To nic nie wiecie? – zawahała się. Nie można tego oznajmić delikatnie – Samolot się rozbił. Wszyscy zginęli. Prezydent...

-         Właśnie dostała sms-a. To nie żart?

-         Nie. – podeszła do telewizora. Ich oczom ukazały się zdjęcia wraku i blada twarz prezentera.

Wyjęła telefon. Zadzwonić? Napisać? Napisze. Tylko co? O dzwoni!

-         No cześć.

-         Wiesz już? – usłyszała głos matki, a przecież dzwonił ojciec. – Chciałam zadzwonić ze swojego, ale sieć przeciążona. Służbowe telefony muszą mieć łączność, więc wzięłam komórkę taty.

-         Aha. Nie wierzę.

-         Płakałam. Nie wiem, co więcej powiedzieć.

-         Nie ma nic do powiedzenia. Trzymaj się.

-         Pogadamy wieczorem. Pa.

-         Pa, mamo.

Usiadła. Wpatrzona w ekran, słuchała. Kolejni goście, kolejne pytania. „Co pan/pani czuła, gdy się pan/pani dowiedział/a?”, „Co pan/pani robił/a?”, „O czym pan/pani myśli? Jakieś szczególne wspomnienie?”. I od nowa, i jeszcze raz.

A im później, tym więcej pytań. „Dlaczego?” Bez odpowiedzi.

Nie płakała. Chyba nie dotarło to do niej. Była mistrzynią w stawianiu murów obronnych, przeciwko uczuciom. I to nie tylko tym negatywnym. Stoicyzm w najlepszym wydaniu. Żadnych uniesień. Żadnych upadków. Idealna równowaga i spokój.

Co więcej? „A gdyby lecieli na inne lotnisko?”, „A gdyby wylecieli godzinę wcześniej i mieli czas?”, „A gdyby lecieli dwoma samolotami? A gdyby trzema?”, „A gdyby nie było mgły?”, „A gdyby samolot był nowy?”, „A gdyby na lotnisku był system naprowadzania?”, „A gdyby pas był dłuższy?”, „A gdyby leciał wyżej?”, „A gdyby w osi pasa?”.

   „ -     A gdyby tędy przechodziła wasza matka?

-         Moja matka siedzi z tyłu.”

Tym razem płakała...

tirith
tirith
Opowiadanie · 12 kwietnia 2010
anonim
  • Dominika Ciechanowicz
    Szlaczki widzę. Nie wiem, czy to tylko u mnie, czy coś przy przesyłaniu tekstu Ci pan wywrotek skopał.

    · Zgłoś · 14 lat
  • tirith
    nie wiem, gdzie jest problem. ja widzę tekst.

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Ja też widzę tekst. Co do tematu - nasłuchałam i naczytałam się już o tym naprawdę wiele. Każde następne zdanie mnie męczyło. Oprócz jednego. Wczoraj usłyszałam strzępki wywiadu z pewnym muzykiem. Powiedział on: w tej sprawie padło już za dużo słów.
    No właśnie. Za dużo. Nic oryginalnego.

    ''Nie płakała. Chyba nie dotarło to do niej'' - gdyby dotarło, łzy byłyby niezbędne? Uderzyło mnie to.
    To co imprezy ciąg dalszy? - Nie znam się, ale dałabym przecinek po ''co'', a z następnego zdania bym go usnęła.
    Generalnie: lekko napisane, lekko się czyta.
    Nie widzę w tym nic wyjątkowego, innego, nowego. Nic dla siebie. Czekam na następny.

    · Zgłoś · 14 lat
  • tirith
    Dzięki Oli za opinię. Przecinki poprawiłam.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Kuba Nowakowski
    Wrażenia podobne jak u Oli. Końcówka trafiona.

    · Zgłoś · 14 lat