No, bo ty się boisz moich wyznań. Nie dziwię się wcale.

Krystian T.

 

                Bywam u ciebie na co dzień. Pukam do zatrzaśniętych drzwi. Ty nie chcesz się otworzyć. Zawiasy ci zardzewiały i nie ma kto ich naoliwić. Mnie nie pozwalasz nawet dotknąć. Czekam więc, aż metal skoroduje i same odpadną. Będziesz wtedy taka bezbronna i naga. Zupełnie nagusieńka.
                Chciałbym nie cierpieć przez ciebie. Wybacz. Taka mania. Chciałbym po raz pierwszy i ostatni konsekwentnie nie wypłakiwać oczu w stare poduszki z dartego pierza. Tylko ty możesz wywoływać u mnie tak silną reakcję alergiczną na siebie samą. Nawet nie to pierze z poduszki.
                Okłamywałem cię. Łgałem każdego dnia. Stałem się szują naszych wspólnych dni. Tu już nie proszę o łaskę. Zbyt wysokie progi. Zawsze były za wysokie, by utrudnić wszystkim wspinaczkę ku tobie.
                Jesteś nie do zdobycia. Stałaś się jedynym nieosiągalnym Mount Everestem, jaki widziałem na mapie świata. Jedynym punktem nie do przebrnięcia. Szkoda. Nie marzyłem kiedykolwiek, by choć nawet gonić cię w tym berku. Za szybko biegniesz. Zostają tylko ogromne tumany kurzu.
                Niszczysz mnie. Od wnętrza. Warstwa po warstwie. Gniję od środka. Ten jad zadaje mi niemiłosierny ból. Bryzgasz nim po swoich ukąszeniach, a później pieczołowicie wcierasz go swymi odnóżami w głąb mego ciała. W każdej takiej chwili mam ochotę zdusić ciebie, wstrętnego robala. Ale tylko i wyłącznie wtedy.
                Przechodzę obok ciebie. Ty tylko mijasz, spoglądasz na mnie i nieśmiało się uśmiechasz. Wieczorem lądujemy na komunikatorze. Chwalisz moją prozę, ja każę ci przestać i próbuję wyszarpać z twych rąk kolejny wiersz. Mówisz jak zwykle: „Słabe są. Wstydzę się”. Nieśmiałość przełamujesz kolejnym starym podrzutkiem.
                Widzę, nie masz zamiaru pozbyć się mnie ze swojego życia. Ostatnio brak ci innych. Ja figuruje w tej hierarchii jako towar zastępczy- czasem się przydaję, ale na ogół leżę bezużytecznie w szufladzie twego serca. Zakładka: „Na potem”. Prawy tylny róg. Dobrze wygrzany, wyścielony zbutwiałą dyktą. Doczekałem się szacunku za mój kryształowy całokształt. Dzisiaj aż trudno w to uwierzyć.
                Stałem się jednak ostatnio towarem deficytowym. Rzadkim typem samca alfa. Niezwykle czułym i emocjonalnym. W dodatku z dużą dozą talentu i subtelności. Powiedz mi, jak cię nie kochać? Czy jest jakiś racjonalny powód do tego?
                Wychodzę spać. Szczelnie zatrzaskuję drzwi. Nie ma mowy o przepływie jakiejkolwiek substancji w każdym z możliwych stanów skupienia. Za nimi zostają moje myśli. Niech na chwilę oddzielą się od reszty korpusu i pofantazjują swobodnie bez jego wiedzy.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 5 głosów
Krystian T.
Krystian T.
Opowiadanie · 22 kwietnia 2010
anonim
  • Krystian T.
    nie znam filmu,ale może poznam? :) dzięki za obecność.

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • tirith
    podoba się... :) najbardziej "towar zastępczy". Nie wiem czy jest związek, ale od razu skojarzyłam z filmem "Elizabethtown". Claire mówi do Drew: "We're the substitute people. I've been the substitute person my whole life...". Ale może to zupełny zbieg okoliczności... ;)

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Krystian T.
    danke ;P

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Figa
    no mi podoba. ba!

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Krystian T.
    dzienks. już myślałem, że nie zajrzysz. :)

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    no fajne to krystku! :))

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Krystian T.
    i za obecność dzięki:)

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Rita
    :))

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Krystian T.
    teraz czytelniejsze być winno.

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Krystian T.
    i jeszcze, wiedziałem że ten "kolejny podrzutek" raczej nie przejdzie. zbyt prywatne to określenie.

    · Zgłoś · 14 lat temu
Wszystkie komentarze