Wstałam wcześniej niż zwykle, bo Mania spać w nocy nie dawała, "chodziła" mi wciąż po głowie. Za oknem jeszcze szaro, deszczyk jesienny stuka o parapet, pojedynczy przechodnie prawie niewidoczni spod parasoli śpieszą do pracy.
Przeszłam do kuchni, włączyłam radio, ciekawa co na swoich falach dziś ciekawego przyniesie. Zaparzyłam mocną herbatę, taką "farfoclówę', bo ona smakuje mi najbardziej i wyciągnęłam z lodówki dorodnego kurczaka. Zrobię rosół z lanymi kluskami, zaniosę Manieczce, niech do formy dobrej zacznie wracać, bo szkoda dziewczyny.
Kiedy mniej więcej godzinę później łowiłam zbędne oka w garnku, pozostawiając w nim zdrową ich ilość, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Kogo tam u licha niesie o tak wczesnej porze? - spojrzałam przez wizjer.
- Pani Maniu, jak miło widzieć panią na nogach. Coś się stało?
- Nic, nic, ale czy mogę tu posiedzieć, bo jakoś miejsca sobie nie potrafię znaleźć u siebie, a leżenie daje mi się już bardzo we znaki.
- Ależ oczywiście , niech pani wchodzi, razem śniadanie zjemy, zawsze to lepiej smakuje w towarzystwie, prawda? Jak dziś samopoczucie?
Zerknęłam na nią dyskretnie. Słaba jeszcze, skulona w sobie, lecz jakby spojrzenie bardziej obecne i cera nie tak przeraźliwie blada.
- Dobrze to nie jest, ale lepiej niż wczoraj, tylko samej nie wytrzymam, czarnowidztwo mnie ogarnia jakieś, tęsknota i ból, żal serce rozrywa, a że nie mam do kogo gęby otworzyć, to do pani zeszłam, zwariować nie chcąc. - Co tak smakowicie pachnie?
- Rosołek gotuję, żeby Mania do sił wróciła prędko. Miałam na górę zanieść, ale jak pani tu jest, to dopilnuję, żeby wszystko do końca zjedzone było, a i do domu w słoik odleję na jutro.
- Z pani to kochana, dobra kobieta. Jak anioł jakiś. Oj, bo się poryczę zaraz.
To mówiąc podeszła do mnie, wtuliła jak małe dziecko , ufnie, aż mi się pod powiekami łzawo zrobiło.
- Wczoraj to mi się śniło, czy dobrze słyszałam, że książkę będzie mi pani czytać? Kartę na stole przeczytałam kilka razy, tą co na stoliku leżała, i aż się zdziwiłam, że tam imienia mojego nie ma, bo wypisz, wymaluj o mnie. Tylko co teraz? A książka to o czym, opowiadanie jakieś?
- Nie, opowiadanie to pani sobie sama przeczyta. Ja o związkach mizoginicznych chciałabym.
- O jakich związkach? Mizo co? Pierwsze słyszę.
Oczy Marianny wyglądały teraz jak talerzyki, z których zniknęły kanapki.
- O takich parach, w których chce "królować" mężczyzna - mizoginista, czyli taki, "który odczuwa potrzebę panowania nad kobietami, zastrasza krytyką, poniża, zaniża poczucie wartości partnerki, wyprowadza ją z równowagi przez niedające się przewidzieć zmiany zachowania, jest stale kontrolujący".
- To nawet ciekawe zaczyna być, może pani trochę więcej o tym?
Otworzyłam następną stronę książki.
"Jeśli: kontroluje co robisz i jak się zachowujesz,
deprecjonuje twoje opinie, uczucia i osiągnięcia,
krzyczy, grozi lub demonstruje milczącą wrogość,
zaskakuje cię naglą zmianą zachowania bez powodu,
poświęciłaś ważne dla ciebie sprawy lub
znajomości by nie był wściekły na ciebie,
obwinia cię o wszystko co złe w związku,
wasz związek to balansowanie między miłością a wybuchami
wściekłości,
krytykuje cię jako matkę",
to wszystko wskazuje na to, że masz do czynienia z mizoginistą.
- Pani Martyno, dużo tego i o takich trudnych sprawach mówiące. Aż mnie głowa rozbolała, tak uważnie słuchałam. Zmęczona jestem, może pójdę do siebie, położę się , prześpię?
- No, pewnie Maryniu, niech pani się prześpi, a potem pomyśli, zastanowi ,czy i w tym temacie widzi pani jakieś podobieństwa dotyczące związku z pani przyjacielem.
Zupę proszę zabrać, a jak mało będzie, to zejść do mnie po dokładkę.
- Zejdę , nie wiem, czy po dokładkę, ale żeby dalej tych mądrości się nasłuchać. Dziękuję za wszystko. Do widzenia.
Poszła, a ja zostałam, pamięcią wracając do swoich zaszłych smuteczków. Do lat, gdzie to ja miałam podobne problemy i musiałam walczyć z sobą o siebie.
Przed ''Spojrzałam przez wizjer'' zabrakło myślnika.
Po ''niech pani wchodzi'' dałabym kropkę, bo wtedy jakoś tak... przejrzyściej wygląda ten fragment. :)
''Jak dziś samopoczucie?'' - to brzmi troszkę sztucznie. Może by dać ''dziś'' na końcu albo zostawisz w domyśle?
Po zwariować nie chcąc pasowałby wielokropek, a myślnik można skasować.
''Jak anioł jakiś'' też całkiem dobrze poradzi sobie jako osobna wypowiedź. Ryczeć można po kropce. Zawsze przyda się czas na głębszy wdech, prawda? ;)
Prawie pod koniec, po ''położę się'', zbędna spacja przed przecinkiem.
''Jak mało będzie to'' - przecinek przed ''to''.
Po smuteczkach można kropkę. :)
Po ''zostałam'' dałabym przecinek, ale to już tak zupełnie intuicyjnie. Pewności nie mam.
Generalnie bardzo dobrze napisane. Wszystkie części są spójne pod każdym względem. Jest ok.
A ''walczyć z sobą o siebie'' brzmi świetnie. Bardzo ciekawe sformułowanie.
No, pomarudziłam...
Marudzenia nie dostrzegam:))
pozdrawiam
pozdrawiam!
i pozdrawiam