Literatura

Musical: Wstęp (opowiadanie)

tirith

          „-O! Screw Maximilian!

            - I do.

            - … So do I.”

            Maria płakała. Zawsze płakała w tym momencie, bo czy mogło być coś bardziej zaskakującego i pokręconego. Z drugiej strony, nawet za pierwszym razem domyślała się rozwoju akcji. Mimo to lubiła oglądać filmy wielokrotnie. Dobre filmy powinny zaskakiwać zawsze. Tak w każdym razie sądziła. Wytarła oczy chusteczką i wróciła do podziwiania Joela w blond peruce.  Otuliła się kocem i sącząc wino z kieliszka towarzyszyła ulubionym bohaterom. Nadal chciała płakać.

            „Is it the crime to fall in love?”

            No właśnie. Czy zbrodnią jest kochać? Łzy spływały jej po policzkach. Teraz już wiedziała, że nie przestaną do końca. Chyba zaczęła myśleć o własnym życiu. Próba porównania z bohaterami nie wyszła najlepiej. Dlaczego nie potrafi być szczęśliwa? I co to właściwie znaczy być szczęśliwym? Czy człowiek żyje, by być szczęśliwym czy tylko, by do tego dążyć? Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza. Starała się uspokoić. Nie powinien jej widzieć w takim stanie.

            - Cześć kochanie! Nie śpisz jeszcze? O, co oglądasz? Ach, myślałem, że już to widziałaś?

            - Kilka razy, ale…

            - Wiem, lubisz... – dopiero teraz spojrzał w jej stronę. – Płaczesz?

            - Trochę się wzruszyłam.

             Auf Wiedersehen! A bientot!”

            - Skończyło się, mam wyczucie, prawda?

            - Prawda – wstała z kanapy i podeszła do niego. Delikatnie przeczesała jego blond włosy. Nie przypominał Michaela, ale ona nie przypominała Lizy, więc był remis. Położył dłoń na jej pośladku i przyciągnął do siebie. Zadrżała. Zawsze tak reagowała, gdy był blisko. Usta błądziły po jej długiej szyi, aż w końcu połączyły się z odpowiednikiem po drugiej stronie. Mógłby całować wiecznie. Uwielbiał, kiedy targała jego włosy, uwalniała wtedy dziki fragment swojej osobowości, przez większość czasu schowany pod skorupą delikatności.

            Przesunął dłoń w górę, wędrując wprost do jej piersi. Po omacku trafili do sypialni. Nie miał wątpliwości, że się stęskniła. Nie było go tylko tydzień, ale to i tak za długo. Miał przyjechać jutrzejszym pociągiem, ale kolega wracał samochodem, więc się z nim zabrał. Dobrze zrobił. Poczuł jak jej dłoń zmierza w kierunku zamka błyskawicznego spodni. Zawsze imponowała mu sprawnością w zdejmowaniu ubrań. Niecałą minutę później, leżeli nadzy, objęci, cieszący się sobą. Nie było pośpiechu. Już nie.

            W takich chwilach czuła, że człowiek pierwotnie miał dwie głowy, cztery ręce i cztery nogi, i tylko jakieś fatalne zrządzenie losu sprawiło, że teraz błąka się po świecie niekompletny, szukając drugiej połowy. Znalazłszy, nie potrzebuje już niczego więcej. To chyba jest szczęście.

            - Coś nie tak? Dlaczego płaczesz? – patrzył zaniepokojony w twarz mokrą od łez. Pokiwała przecząco głową i pocałowała go w policzek. Nie zdziwił go brak odpowiedzi. Zresztą nawet nie chciał jej znać. Raz próbowała wytłumaczyć swój nastrój, ale zgubił się po trzecim zdaniu. – Moja skomplikowana kobieta.

            Uśmiechnęła się. Wstała, włączyła odtwarzacz i wyszła do łazienki. Cierpliwie czekał, aż wróci, wpatrując się w drzwi. Wróciła nucąc razem z piosenkarzem.

            „She gave new meaning to this empty world of mine…”

-There’ll never be another love, another time… - wtuliła się w niego, jakby miał zaraz zniknąć, zapaść się pod ziemię. Starała się zapamiętać tę chwilę. Kiedyś się przyda. Była tego pewna. Wsłuchiwała się w jego spokojny oddech. Zasypiał. Pogładziła jego brodę, ale mruknął tylko, więc przestała przeszkadzać i skupiła się na zapamiętywaniu.

„… a może to wszystko się śni…”

Zamknęła oczy. Miarowe uderzenia serca działały,  jak najlepsza kołysanka. Dawno nie czuła się tak bezpiecznie, tak spokojnie. Zasnęła.


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz 20 czerwca 2010, 17:58
Trochę, jak dla mnie, zbyt ckliwe. To niby tylko początek, ale mnie by nie zachęcił do przeczytania reszty,szczerze mówiąc.
"Dlaczego nie potrafi być szczęśliwa? I co to właściwie znaczy być szczęśliwym? Czy człowiek żyje, by być szczęśliwym czy tylko, by do tego dążyć?" - nie nazwałabym tego szczególnie błyskotliwymi przemyśleniami, wybacz.
przysłano: 30 maja 2010 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca