'A więc mamy, dzięki Bogu, pierwszy dzień stycznia... I niech go cholera trafi' - pomyślał Jakub. Taką formułką czcił zazwyczaj pojawienie się każdego poranka, Nowy Rok nie był tutaj wcale uhonorowany w szczególny sposób. Samo powiedzenie wzięło się z przeczytanego kiedyś humorystycznego opowiadania Jana Wołka o kowalu Rypalle - i jakoś tak przylgnęło. No, fragment z cholerą był już całkowicie własny i zupełnie szczery.
Kubie jednak nie w głowie były teraz opowiadania humorystyczne, a wręcz przeciwnie - miał nieodparte wrażenie, że jeśli już coś ma w głowie, to raczej fabrykę dynamitu. Wstał z trudem z łóżka i, opierając się o ściany, postarał się dotrzeć do łazienki.
Pierwsze spojrzenie w lustro przeraziło go, więc na wszelki wypadek zamknął oczy, mając bezsensowną nadzieję, że chwiejąca się zmora z drugiej strony zniknie. Spojrzał ponownie, ale to co zobaczył, nie poprawiło mu humoru ani odrobinę. Ze szklanej tafli patrzał na niego blady upiór, z podkrążonymi sino oczami, pełnymi popękanych żyłek. Skóra na twarzy przypominała dno wyschniętych, amerykańskich słonych jezior - pełna rys i spękań, łuszczyła się zwłaszcza koło ust. Górna warga zaś była opuchnięta do nadnaturalnych rozmiarów. 'Mamy więc ten cholerny Nowy Rok' - powtórzył w myślach - 'Łeb mnie boli jak sto diabłów, mam gigantycznego kaca i do tego wszystkiego nie bardzo pamiętam okoliczności, w jakich udało mi się dojść do stanu obecnego. Kuchnia! Byle do kuchni!'.
Do kuchni udało się dowlec, chociaż z trudem. Nogi wyjątkowo odmawiały posłuszeństwa, ni z tego ni z owego uginając się w najmniej pożądanych momentach. Ręce na szczęście pracowały jak trzeba i już po chwili na stole stała szklanka mleka, obok niej zaś biały krążek aspiryny i trzy tabletki witaminy c. Zmierzył je krytycznym spojrzeniem i wycisnął przy akompaniamencie cichego trzasku jeszcze dwie pastylki multiwitaminy. Połknął wszystko jednym haustem, zamknąwszy przedtem oczy, popił mlekiem i, na wszelki wypadek, pozostał z zaciśniętymi powiekami.
'A teraz spokojnie i powoli... Dzisiaj mamy Nowy Rok, wczoraj więc był Sylwester. Tak, zgadza się, byłem z Patrykiem u Małego... No dobra, kojarzę. Wódka... Polska wódka, zbyt dużo... I jeszcze to białe paskudztwo, a tyle razy sobie obiecywałem nie mieszać z alkoholem, szlag niech to trafi! Racja, jeszcze szlugi. Ile to mogło być? Dwie paczki do drugiej chyba, więc jakieś czterdzieści papierosów w sześć godzin, rany boskie, to tłumaczy żołądek. Kobiety, kobiety... Nie, tak nie dojdę. Po kolei. O siódmej zacząłem pić, potem nagle pojawiło się pełno ludzi, potem wciągałem, później był szampan i życzenia od jakiejś idiotki... Cholera wie, co potem. Nie da rady. W Patryku cała nadzieja.'
Tak, ale żeby zadzwonić do Patryka należało wstać, dotrzeć do przedpokoju, podnieść słuchawkę, wystukać na klawiaturze numer... Jakub zacisnął zęby jeszcze mocniej, przez chwilę nie ruszając się z miejsca i przygotowując się niejako na ból, po czym desperackim zrywem poderwał ciało i skoczył.
- Dzień dobry... Eee... Mówi Jakub, czy zastałem Patryka?...
- Dzień dobry Kubusiu, wszystkiego najlepszego w nowym roku! Patryk przed chwilką do ciebie wyszedł, słuchaj, czy coś mu wczoraj nie zaszkodziło? Taki bladziutki był i ledwo się na nogach trzymał...
Tego Kubusia nienawidził z całego serca i miał ochotę opluć tę kobietę za każdym razem, kiedy zwracała się do niego w ten sposób. Dzisiaj jednak nie w głowie mu były takie szczegóły, więc, używając możliwie słodkiego głosu oznajmił jednym tchem:
- Och, przepraszam, zapomniałem o życzeniach, wszystkiego najlepszego, oczywiście, być może zjadł wczoraj sałatkę, była paskudna, też się chyba zatrułem, do widzenia! - zakończył resztką powietrza i szybko odłożył słuchawkę, aby rozmowa nie została przypadkiem przedłużona. 'Uff, wszystkie piekła na moją głowę dzisiaj, niech tylko ten kretyn przyjdzie, może odetchnę... I czegoś się wreszcie dowiem, mam nadzieję.'
Powoli, ale już w miarę pewnym krokiem, ruszył w stronę pokoju. Ledwo jednak zdążył położyć się na łóżko, rozległ się dźwięk dzwonka. 'Kurwa!' - przemknął mu przez głowę jęk - 'Nie mógł już poczekać paru minut?'. Wstał jednak i poszedł otworzyć drzwi.
Widok Patryka sprawił mu sporo radości, już choćby dlatego, że ten wyglądał jeszcze gorzej. Krótkie włosy miał zmierzwione, a każdy z nich ułożony był w innym kierunku, ubranie zwisało jak z drucianego, sklepowego manekina, przekrwione oczy otoczone były pozlepianymi rzęsami...
Kuba gestem wskazał przedpokój, zamknął i przekręcił klucz w zamku. Minął Pata i znowu bez słowa machnął ręką w kierunku swojego pokoju. Patryk skinął głową z wyraźnym trudem, wszedł i rzucił się na fotel. Jakub rozciągnął się na tym, co kiedyś było łóżkiem, a teraz bardziej przypominało więzienne kojo.
Obaj nadal się nie odzywali. Gość miał minę, jakby dopiero co pogryzł na kawałki przynajmniej kilogram cytryn, Jakub zaś patrzał w sufit wzrokiem doskonale obojętnym i nie wyrażającym niczego. W końcu jednak to on właśnie nie wytrzymał i zaczął:
- No i jak tam?
- Kurwa - stwierdził Patryk bez cienia emocji - kurwa mać.
- Tak. A poza tym?
- Pić...
- Chcesz, czy obiecujesz już więcej nie?
Wymowne spojrzenie wystarczyło za odpowiedź. Po kilku chwilach, wypełnionych bulgotaniem mleka wlewanego z kartoników wprost do gardeł, Kuba spróbował ponownie.
- No więc co słychać?
- Jezu... - jęknął Pat i zrobił teatralną przerwę - Człowieku, mam największego kaca, jakiego widział ten świat, w głowie jeździ mi bez przerwy pociąg, od rana wymiotuję jak kot, a co najgorsze - pamiętam z imprezy o wiele więcej, niż bym chciał, a ty się pytasz, co słychać?!
Odczekał jeszcze chwilę, mając nadzieję, że Kuba nie wytrzyma i zacznie go zwyczajnie wypytywać. Nic takiego jednak nie następowało, więc westchnął ciężko i spróbował ratować resztki efektu, jaki udało mu się wywołać:
- Ale jedno ci powiem: Janka ma naprawdę świetne cycki, wiesz?
Jakub dalej siedział patrząc tępo w ścianę i nawet nie mrugnął w obliczu tak oczywistej prowokacji. Nie chciał dawać Patowi tej satysfakcji i występować w roli zazdrosnego słuchacza. Wiedział zresztą, że za chwilę Patryk zacznie mówić normalnie, znał go przecież od ładnych kilku lat. Nie pomylił się ani odrobinę.
- No dobra, ty też się nieźle bawiłeś, he, he... Módl się, żeby Ryba miała urwanie filmu, bo inaczej za dwa dni połowa szkoły będzie wiedziała, że masz pieprzyk na lewym pośladku. A uprzedzałem - albo pijesz, albo wciągasz. I kulturalnie miało być, a nie takie bydło!
- Być może jeszcze cię nie poinformowałem, ale nie pamiętam z imprezy prawie niczego. Jeżeli mógłbyś być tak miły, powstrzymać się od umoralniających pogadanek i streścić mi w przystępny sposób przebieg ostatniej nocy, z nastawieniem głównie na moje przygody, a nie twoje ekscesy seksualne z Janką, byłbym bardzo zobowiązany - w głosie Jakuba pobrzmiewała jadowita ironia - czy mogę liczyć na tą drobną przysługę?
- Więc ty niczego nie pamiętasz?! - Patryk aż zaniósł się śmiechem - Stary, nawet sobie nie wyobrażasz, ile tracisz! Doprawdy, powinieneś żałować!
Jakub zaczął być zdenerwowany. Nie dość, że wciąż jeszcze wyraźnie czuł obecność swojej głowy, to jeszcze musiał znosić głośne ryki Pata i jego żarty, które dawały pewność otrzymania za chwilę jakichś rewelacyjnych informacji. Na samą myśl o tych niespodziankach głowa zaczynała go boleć coraz bardziej i kółko się zamykało.
- Patryczku... Patryk, do kurwy nędzy! - ryknął i zaraz tego pożałował, poczuwszy w potylicy coś na kształt zardzewiałego gwoździa - Przestań się kretyńsko śmiać i powiedz coś konkretnego!
- Ależ oczywiście, natychmiast, zgodnie z życzeniem! - tak ton, jak i styl wypowiedzi wskazywały, że Pat ma zamiar dzisiaj sobie pożerować na cudzym nieszczęściu - prosimy zapiąć pasy, zaraz odlot! Taaaa... zacznijmy od tego, jak przyszliśmy do Małego, pamiętasz to?
- Pamiętam, że rozstawialiśmy sprzęt, potem ktoś skoczył dokupić wódy, a o siódmej zaczęło się tankowanie... Potem już mam zachmurzenie pamięci z niewielkimi przejaśnieniami.
- No, wcale mnie to nie dziwi, o ósmej, jak zaczęli się schodzić ludzie, siedziałeś pod ścianą z dosyć nietypowym wyrazem twarzy, he, he... No ale mniejsza z tym, też się już dziwnie czułem. Za to muszę przyznać, że jak wstałeś to cię energia roznosiła. Uparłeś się chyba rozkręcić osobiście całą imprezę, bo szalałeś na parkiecie zupełnie sam. Wrażenia zapewniłeś wszystkim niezapomniane - Patryk roześmiał się, ale jedno spojrzenie Jakuba wystarczyło, żeby momentalnie spoważniał - O czym to ja? A, tak. No, mniej więcej do dziewiątej widzieli cię wszyscy i wszędzie, ale potem gdzieś zniknąłeś i nawet cię szukałem... Coś mi się wydaje, że chyba przysnąłem... W każdym razie jak się obudziłem to siedziałeś tuż obok i akurat wciągałeś tego swojego speeda. Później ja zszedłem z powrotem na dół, bo Mały mówił, że Janka się o mnie pyta, no, rzeczywiście mnie szukała, bo chciała... - Jakub ponownie rzucił ciężkie spojrzenie - Uhm... Nie wiem, jak się tam znalazłeś, ale koło wpół do dwunastej leżałeś na fotelu w korytarzu. Wtedy taksówką przyjechały Tuta i Rybka, obie w niezłym stanie. Rybka rzuciła tylko kurtkę w kąt i natychmiast zajęłą się pewnym nieszczęśliwym człowiekiem, leżącym na fotelu... Moje gratulacje! O północy straciłem cię
z widoku, bo sam byłem zajęty, ale trochę później stwierdziłem, że nie muszę się martwić, bo twoja nowa opiekunka nie opuszcza cię nawet na chwilę... Słuchaj, masz może jeszcze trochę tego mleka?
Jakub westchnął i podniósł się. Po chwili na podłodze stały już dwie szklanki (w miarę zmniejszania się kaca rośnie kultura spożycia, jak mimowolnie pomyślał) i nowy kartonik mleka. Pat oczywiście od razu wlał w siebie połowę, ale Kuba spojrzał tylko i ponownie wyszedł z pokoju. Wrócił z butelką johnny walkera.
- Łykniesz? - zapytał Patryka.
Ten otworzył oczy, mrugnął nimi kilka razy, jakby nie dowierzając temu, co widzi, zerwał się i po chwili słychać było, jak wymiotuje w łazience. Do pokoju wrócił zielonkawy na twarzy i słaniając się na nogach.
- Jesteś pojebany od urodzenia czy dopiero teraz ci się na mózg rzuciło? - warknął z wściekłością - Zabierz mi to gówno z widoku!
- Jak chcesz, twoja strata - spokojnie stwierdził Jakub - Ja muszę się napić bo mogę odpaść na serce po tych twoich rewelacjach. Poza tym klin klinem i tak dalej... - nalał sobie sporo i wypił jednym haustem - Brrr... paskudztwo, ale jak dobrze robi...
- Czekaj, a skąd ty właściwie masz whisky? - zainteresował się Pat - Nie powiesz chyba, że kupiłeś sobie na klina?
- Co ty, kiedy?! To starego, z barku. Stoi tam dwa lata, to co, będę czekał, aż spleśnieje? Lepiej wypić dopóki ma procenty.
- A co powiesz staremu? Że wyparowało?
- Nic nie powiem, niech się zastanawia. Myślisz, że będzie mnie podejrzewał? Dla niego szesnaście lat to piaskownica. Zresztą, dla mnie tak jest lepiej, nawet mu do głowy nie przychodzi, żeby się zainteresować, co robi jego syn. I bardzo, kurwa, dobrze! - Jakub roześmiał się beztrosko.
- A właśnie, gdzie są twoi starzy? Podobno nigdzie nie wychodzili, tak mówiłeś wczoraj.
- Pojechali do dziadków. Wrócą po południu. Krzyż na drogę. A... może chcesz jednak tej whisky? Świetnie działa, już nie czuję, że mam kaca.
Patryk spojrzał niechętnie na butelkę, ale skinął głową. Kuba nalał do trzech czwartych, Pat połknął wszystko naraz. Nagle poczuł, że nie może złapać oddechu, w gardle ma kołek, przepona przestała istnieć, oczy łzawią tak, że nie widzi absolutnie niczego. Dopiero po dłuższej chwili doszedł do siebie.
- Zapamiętać - wychrypiał - whisky pije się powoli.
- I tak niezły jesteś - cynicznie stwierdził Kuba - ostatnio widziałem, jak koleś po identycznej ilości mało się nie udusił własnymi rzygami. Chciałem sprawdzić, czy to normalny objaw, czy nie...
- Na przyszłość wybierz sobie jakiś inny obiekt eksperymentów, dobra?
- Nie ma obawy. A teraz spróbuj wytężyć pamięć i opowiedzieć mi jednak do końca całą historię.
- Jaką historię? - nie zrozumiał Pat - Acha, imprezę... A na czym skończyłem? Na Rybce, czy mi się wydaje?
Jakub zgrzytnął tylko zębami.
- A więc na Rybce. Cóż, o pierwszej próbowałem z Janką wejść do pokoju na górze, ale okazało się, że jest zajęty. Zgadnij, przez kogo? - Patryk wyszczerzył zęby w uśmiechu - Wprawdzie byliście mniej więcej ubrani, ale aerobik to drobnostka w porównaniu do waszych ćwiczeń. Ty siedziałeś na krześle, a ona siedziała na tobie...
- Siedziała na mnie, powiadasz? - upewnił się Jakub, nalewając johnny walkera do szklanki.
- Siedziała, żeby nie powiedzieć, że leżała - z satysfakcją przytaknął Patryk - Sukienkę miała ściągniętą z góry, i chyba tylko dlatego nie masz fragmentów materiału między zębami, bo wyglądałeś, jakbyś się przykleił do jej piersi.
Kuba poczuł, że robi mu się słabo. Otworzył okno i wziął kilka mocnych wdechów. 'Wpadnę w alkoholizm' - pomyślał, po czym łyknął solidnie prosto z butelki.
- Kurwa mać - powiedział z rezygnacją - jestem skończony. Że też zachciało się tej dziwce akurat wczoraj!
- No co ty? - zdziwił się Patryk - Przecież Rybka jest całkiem niezła! Żaden wstyd!
- Nie o to chodzi. W innych warunkach nie miałbym nic przeciwko, ale akurat teraz mi to nie pasowało. I masz, jak na zamówienie... Prawa Murphy'ego działają jednak bez zarzutu...
Oparł głowę na rękach i zamyślił się. Sytuacja była niezbyt przyjemna, chociaż Patryk mógł tego nie rozumieć. Cały problem tkwił w tym, że Ania też była na tej imprezie. Właśnie dlatego postanowił pójść z Patem, a nie do Magdy, ze swoją klasą. A tu nie dość, że przesadził z dodawaniem sobie odwagi za pomocą procentów i w efekcie nie zamienił z Anią ani słowa, to jeszcze na jej oczach szalał z Rybką. A co gorsza jutro trzeba iść do szkoły ze świadomością, że przynajmniej trzydzieści osób, w tym, co najgorsze, Anka, dokładnie wie o tym, co się działo u Małego, a w dodatku nie wiadomo, jak się zachować wobec Rybki. Nie da się ukryć, że takie wspólne przeżycia w stanie wskazującym bywają potem krępujące.
Przyszło mu wprawdzie do głowy, że po pierwsze - przypuszczalnie podobne problemy ma dzisiaj całkiem spora grupa osób, a po drugie - Rybka powinna się martwić znacznie bardziej. Pociecha była jednak słaba.
Nagle poczuł jednak, że zaczyna mu się robić wesoło, a kłopot związany z imprezą traci znaczenie. 'Oho, Jaś Wędrowniczek działa bez zarzutu' - przemknęło mu przez głowę.
- No to kończ waść, jako i ja podchodzę - mruknął i dopił butelkę.
- Ja już nic nie mówię, że mieszasz Trylogię i 'Samych swoich', ale właśnie wykończyłeś ponad ćwierć litra wódy. Czy ty czasami nie masz dosyć? - zapytał Patryk z obawą w głosie.
- Ja? Ja nie mam dosyć nigdy! I nie stanie się nic aż do końca... A co ja się będę przejmował Rybką, przecież to zwykła kurwa jest, nie? I niech się martwi teraz co ma z oczami zrobić... Z oczamy, oczamywamy, powyłamywanymi nogamy... Niezły rap, co nie?
- No, dziadek, przesadziłeś! Ledwo wyleczyłeś kaca, już znowu jesteś pijany! Ja idę do domu, a ty won do wyra. Słyszysz?
- Słyszę, ale wiesz co? Wcale bym nie poszedł spać, jakbym sam nie chciał, o! Ale właśnie chcę i dlatego się kładę jak stoję, padam na mordę. Jak będziesz wychodził to zatrzaśnij drzwi, co? - wybełkotał Jakub, gramoląc się do łóżka.
- Nie ma sprawy, stary. Do jutra! - pożegnał się Patryk i nałożył kurtkę.
Na ulicy oślepiło go słońce. Przystanął zasłaniając twarz ręką.
- Jaki ten świat jest jednak dziwny - mruknął - Żeby zalać się dlatego, że Rybka... Nie, tego już nie rozumiem.
Potrząsnął głową, jakby upewniając się, że postępowanie Kuby jest zupełnie pozbawione racjonalnych pobudek, po czym ruszył do domu.