Weszłam do ciemnego pokoju. Usiadłam na parapecie chcąc ujżeć coś
co oddawało chłodne odczucia. W tej chwili zawiesiłam oko na śniegu.
Wydawał sie tak nomalny. Cudowny. Miało w sobie to coś czego nie miało
nic innego dotychczas. Chciałam otworzyć okno by móc rozkoszować się
wiejącym wiatrem. Niestety niespodziewanie dodarło do mnie że nie
mogę go otworzyć. Domyśliłam się że ktoś je musiał zamknąć. Tylko
dlaczego? Wtem ujrzałam osobę o zabandażowanej głowie.
-Znów ona.-pomyślałam.-Znów.
Wiedziałam że jest to wytwór mojej wyobraźni. A istota przede mną
była nieprawdziwa.
-Czy już tak bardzo zwariowałam? - spytałam się jej mając jakąkolwiek
nadzieję że coś odpowie.
Zastała nas cisza. W tej chwili wybuchł we mnie wulkan emocji.
Przypomniało mi się, że ktoś próbuje zrobić ze mnie osobę
chorą psychicznie. Bez chwili wahania wbiegłam do kuchni spodziewając się
widoku matki.
-Dlaczego zamknęłaś moje okno na klucz? - krzyknęłam
-Skarbie... Uspokój się.- powiedziała starając się mnie uspokoić.
Wiedziała że w takich chwilach jestem zdolna do wszystkiego.
-Przecież jesteś niepoczytalna. Nic Ci nie zrobią!- Odezwał się głos w mojej głowie.
Ja nie zważając na te słowa starałam się uzyskać odpowiedz na moje pytanie.
-Czemu to zrobiłaś?- Spytałam donośnym głosem. Miałam nadzieje że ta się mnie przestraszy.
-Kochanie...-kontynuowała swoje nudne przemówienie. Nie czekając ani chwili dłużej
wybiegłam z domu.
W tej chwili nie czułam nic tylko targające mną jak nigdy przedtem emocje.
Myśląc o wcześniej zaistniałej sytuacji nie patrzyłam dokąd poniosą mnie nogi.
Trafiłam do opuszczonego domu. A tak przynajmniej mi się zdawało. Ciekawa byłam
co stało się z jego domownikami. Czemu tu nikogo nie było. Weszłam do budynku chcąc
się rozejrzeć. Nie myślałam że wtedy trafię na...
Pewnego dnia...
Black
Black
Opowiadanie
·
30 sierpnia 2010
komentarz ode mnie: bla bla bla, nuuuuuuuuuuuda.
Ja za przedmówcą: ani to wiersz, ani proza.
Tekst warto by przemyśleć i dopracować. Bo jest w nim spora dawka młodzieńczych emocji, z których może powstać niezła proza. I to trochę Ci umyka w gąszczu nic nie wnoszących zdań. Na przykład tutaj: "Niestety niespodziewanie dodarrło do mnie że nie
mogę go otworzyć. Domyśliłam sie że ktoś je musiał zamknąć." - skoro okno jest zamknięte, to konkluzja, że ktoś je zamknął nie jest specjalnie błyskotliwa:)
wiejącym wiatrem. Niestety niespodziewanie dodarrło do mnie że nie
mogę go otworzyć. Domyśliłam sie że ktoś je musiał zamknąć. Tylko
dlaczego? Wtem ujżałam osobę o zabandażowanej twarzy." Ciąg przyczynowo -skutkowy:D Cóż za finezyjna logika wypowiedzi!
"Przypomniało mi się o tym że ktoś próbuje zrobić ze mnie osobę
chorą psychicznie." - a to już w ogóle bezsensu. "o tym" robi przepych
"starając sie mnie uspokoić." - ech... a ogonki to smaczne były?
"kontynuowała swoje nudne przemówienie" - o! brzmi znajomo!
Droga koleżanko, dostarczyłaś nam dozę humoru, która po ciężkim dniu zawsze się przyda. Ale to absurdalne śmiać się przy takich problemach jak choroby psychiczne, niezrozumienie - nie tak to miało wyglądać, prawda? Błędami wszelkiego rodzaju sprowadziłaś katastrofę do tego tekstu.