Starczy.
Jadę przesiąkniętym skwarem, a może głównie przesiąkniętym ludźmi tramwajem. Jak dla mnie, obsesyjnie unikającego wszelkich kontaktów z bakterią ludzką, za bardzo przesiąkniętym. Dotykam metalowej rurki, która umożliwia mi zachowanie równowagi. Równowaga. Smród tysiąca spoconych dłoni, dotykających tej samej rurki przede mną. Harmonia. Zen. Wstrzymywanie moczu prowadzi do zapalenia pęcherza moczowego.
Wstrzymuję.
Przyspieszony oddech zdradza moją nieobojętność. Imponowała mi codzienna nagość Jana. A może inaczej. Jego naga codzienność, dumnie podkreślona pożółkłym zegarkiem, pamiętającym czasy wojny. Środek ciężkości przeniesiony na nadgarstek. Ten jego niewymuszony artyzm w tak nieidealnym przecież, sczerstwiałym ciele.
W jego obecności, mimo mojego pozorowanego usilnie nihilizmu, zastygałem w braku-języka-w-gębie.
Zjadłbym pierogów ruskich-mówił, po czym służalczo biegłem do baru mlecznego, by tylko móc usłyszeć pełne aprobaty mlaskanie. By z podziwem przypatrywać się spływającej po brodzie śmietanie.
Nie pytałem go czy się boi i czy czegokolwiek potrzebuje. Wyrzucałem spleśniałe sery i chleb, który nie wiadomo dlaczego trzymał w lodówce. Broń Boże nie uśmiechałem się przyjaźnie i milczałem, w obawie, że zostanę posądzony o truizm.
Motorniczy sprzedaje bilety tylko za odliczoną gotówkę, w dni świąteczne i po godzinie dwudziestej. Mijam ulice, do których się przyzwyczaiłem lub one przyzwyczaiły się do mnie. Staram się nie dotykać. Skoro z natury każdy człowiek jest egoistą, powinienem myśleć o sobie. Podobają mi się te myśli. Są absolutnie niemoralne, spaczone, takie, po których powinienem się czerwienić, gdybym miał wstyd.
Jan wciąż zasypiał przy zapalonym świetle.
Anastazjo- wizyta u Ciebie była czystą przyjemnością. Dziękuję za komentarz
Jest. Ciągle urzekające bawienie się, rozwarstwianie. Szukanie środka słowa, czasami może tylko po to, aby łatwiej rozbijać jego atom, ale czasami dla wywleczenia znaczeń na sam wierzch. Przerobić je na oliwę.
Zdecydowanie przystępniejszy - a to przecież nie grzech. Sprozaizowane myśli muszą mieć jakiś wymiar. Tutaj lepiej niż w dwóch pierwszych. Rozpędzone to, mniej chaotyczne. Daje do myślenia a nie gubi czytającego.
(No i "wersyfikacja" bardziej poukładana.)