Miasto trawił ogień. Krzyki wznosiły się w nieogarnioną otchłań nocy wraz z ciemnym dymem. Bordowa ciecz prezentowała na ziemi abstrakcyjne wzory niczym malowidła na chłonnym płótnie. Płonące ciała leżały bezwładnie na ulicy, a ich swąd dusił tych, którzy jeszcze żyli. Chmury ognistych strzał przykrywały niebo, żeby po chwili gradem paść na gród. Tętent koni rozbrzmiewał jak wściekłe grzmoty. Ktoś wydawał rozkazy, ktoś przemykał bezszelestnie pomiędzy walącymi się budynkami, zupełnie nietknięty. Jeszcze inni biegli przed siebie, by przedrzeć się przez zgliszcza. Okolica przelatała się odgłosami trzaskającego ognia, błagań, wołania, płaczu, nawet modlitw. Bogowie zdawali się być głusi na prośby cierpiących.
Potężny zamek o wieżach tak strzelistych i wysokich, jak gdyby miały sięgać nieba, zbudowano na wyżynie znajdującej się w centrum płonącego miasta.
Na głównym balkonie stała postać. Ciemność skrywała siwiejące pasma starannie przyciętych włosów, za to światłocienie sprawiały, że jego płytkie bruzdy i zmarszczki pogłębiły się tak, iż ten niemalże pięćdziesięcioletni mężczyzna wyglądał, jakby czasy jego młodości minęły wiele dziesiątek lat temu. Twarz miał ponurą, pociągłą, kojarzącą się z lisim pyskiem. Wiedział, że śmierć, która zabierała wszystkich jego poddanych wkrótce wyciągnie kościste szpony również po niego oraz całą jego rodzinę.
Odwrócił głowę, by łypnąć oczami na pomieszczenie, w którym przebywało sześć osób.
Kobieta o kruczoczarnych włosach sięgających ramion, szczupłej, arystokratycznej twarzy trzymała na rękach niemowlę. Wokół niej zasiadała czwórka dzieci, z których najstarsze miało dziesięć lat. Każdy był ubrany w galowy strój, jakby familia uczestniczyć miała w jakimś święcie. Odzież ta miała jednak pasować do godnego pochówku ich martwych ciał, zamiast parady. Rozmiar tragedii zdawał się rozumieć nawet trzyletni chłopiec, którego oczy niczym błękitna laguna, patrzyły w nieokreślony dal.
Władca o lisich rysach twarzy wyciągnął z kieszeni dużą fiolkę wypełnioną bezbarwnym płynem. Był to wywar, mieszanka cykuty i tojadu. Miał przynieść szybką, ale zarazem łagodną i bezbolesną śmierć. Powinno wystarczyć dla wszystkich - przeszło mu przez myśl. Jeśli mieli zginąć wolał, aby nastąpiło to w jak najdelikatniejszy sposób. Jedyna droga ucieczki przed barbarzyńskimi najeźdźcami znajdowała się w tej fiolce. Mężczyzna przeklinał swój los. Przymknął powieki, żeby dzieci nie widziały jego szklistych oczu.
Mimo że każdy wdech palił płuca, on wypełnił je siarczystym powietrzem. Ich ból nie mógł równać się z gehenną, jaką skrywał w sercu. Cóż za ironia, jedynym sposobem zapewnienia bezpieczeństwa swojej rodzinie było pozbawienie ich życia zanim zrobią to wrogowie.
Krew pulsowała w jego tętnicach jak szalona za każdym razem, kiedy pomyślał, że musi uśmiercić swoją żonę i dzieci. Nie było jednak innego wyjścia. Wszystkie drogi ucieczki były zamknięte. Do podziemnych tuneli przedarł się ogień, najeźdźcy otoczyli miasto.
– Wasza Wysokość! Wyłamali wrota! Już są w zamku!
Zdawało się, że kiedy najemnik wypowiedział te słowa, zegary zaczęły głośniej tykać. Czas płynął nieubłaganie. Siwiejący mężczyzna ruszył w stronę żony i potomków. Nie wypowiadając ani jednego słowa, wręczył jej flakonik. Wtedy też małżonka głowy państwa utuliła niemowlę na pożegnanie i zwilżyła jego usta trucizną. Następnie pozostała czwórka chłopców, po upiciu swojej partii, kładli się do wielkiego łoża.
– Nie starczy dla nas obojga – niski, chrapliwy głos mężczyzny zakłócił przerażającą ciszę.
– Podzielimy się – odparła kobieta, kołysząc się lekko, jakby chciała ułożyć maleństwo do snu.
– Wypij całą resztę – polecił jej. – Nie mogę tutaj umrzeć – stwierdził dodatkowo chwytając za rękojeść miecza. – Zobaczymy się w zaświatach. – pogładził palcami jej policzek. Wydawała mu się idealna jak porcelanowa lalka. Jej skóra była równie zimna i krucha.
– Będziesz ranny – powiedziała. Była niezwykle silna. Róża, która choć miała zwiędnąć, chciała wyglądać godnie do samego końca. Łzy zbierające się na jej policzkach jak szron sprawiały, iż zdawała się być jeszcze bardziej wiotka.
– To bez znaczenia. Nasz herb przyozdabia ryczący lew. To do czegoś zobowiązuje. – flakon powędrował do szczupłych palców królowej. Przymknęła oczy, wypiła wszystko.
– Idę spać – oświadczyła.
– Do zobaczenia – złożył na jej ustach długi pocałunek.
Mężczyzna odczekał chwilę aż jego najdroższa ułoży się obok dzieci. Dopiero po tym wyciągnął lśniące ostrze z pochwy i wyszedł z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Już nie było odwrotu. Nie było nadziei, nie było modlitwy, nie było szans.
Król ruszył długim korytarzem, aby zmierzyć się z kobietą. Jej imię brzmiało Przeznaczenie.
Mam tylko kilka drobnych uwag. W pewnych miejscach interpunkcja kulała, więc poprawiłam to za Ciebie.
Przydałoby się kilka dodatkowych enterów, żeby tekst był przejrzysty.
W dialogach myślniki powinny być długie, tzn. takie: ''–'', a nie takie: ''-''. Jak wstawić? Shift+Ctrl+ ''-'' (czyli minus). Popraw to, proszę.
Co jeszcze... Za dużo powtórzeń słowa ''by''. Można to zamienić np na ''żeby'' albo usunąć kilka zdań podrzędnych.
Jeśli chodzi o dialogi, to niektóre opisy narratora są zbędne. Same wypowiedzi wystarczą.
Unikaj sformułowań typu ''diaboliczna otchłań nocy''. To wcale nie brzmi groźnie. Raczej banalnie.
Ostatnie zdanie też jest jakieś dziwne, ale po zmianie trzeba by pomyśleć również nad nowym tytułem.
Poza tym całkiem nieźle. Czekam na kolejne teksty. :)
Pierwsza część opiera się na dużym błędzie (jeżeli chcesz wiedzieć jaki napisz do mnie wiadomość to podam więcej szczegółów). Dziewięć na dziesięć zdań zawiera w sobie bezsensowne sformułowania, albo masło maślane. O to też pytać wiadomością, a wytknę wszystkie błędy.
Natomiast co do drugiej, to mogłabym podyskutować o słuszności postępowania tego Twojego króla. Ale nawet mi się podobało. Jeżeli spotka on spersonifikowane przeznaczenie - jestem na tak. Natomiast w przeciwnym wypadku, lub gdyby zaczął przed nią uciekać, albo się w niej kochał, należy trzymać mnie od tekstu z daleka, ponieważ wypatroszę go na drugą stronę.
Pozdrawiam
Gwenhyfara
"Miasta trawił ogień."
1. Jest to błędne użycie liczby mnogiej. Czytałam już raz ten tekst i wiem, że mowa jest tylko o jednym mieście. Albo w dalszej części tekstu rozminęłaś się z pierwotnym pomysłem.
"Krzyki wznosiły się w nieogarnioną otchłań nocy wraz z ciemnym dymem."
1. W otchłań nie da się wznosić. W otchłań się jedynie spada, bo do tego właśnie jest otchłań.
2. "Nieogarniona otchłań nocy" - otchłani, jako przepaści bez dna, a tym właśnie jest otchłań, nie da się ogarnąć, a Twoje wyrażenie brzmi śmiesznie. "Otchłań nocy" przemilczę, a Ty zastanowisz się dlaczego i poprawisz to.
"Bordowa ciecz tworzyła na ziemi abstrakcyjne wzory niczym malowidła na chłonnym płótnie."
1.Żadna mi tam "bordowa ciecz", po prostu krew.
2. Malowidła nie tworzą abstrakcyjnych wzorów. Co najwyżej farby.
3. Chłonne płótno (co jest zabawnym sformułowanie) nie da farbie się rozmazać, bo ją wchłonie.
4. Mamy tu króla, płonące miasto, uroczyste stroje, chyba więc mam słuszność twierdząc, że są to realia podobne do średniowiecznych. A żadne obrazy w tym okresie nie były fantazyjne.
5. To jest pożar, więc po jakie licho tu krew?
"Chmury ognistych strzał przykrywały niebo, żeby po chwili gradem paść na wioskę"
1. Przegadane, Jeżeli lubisz, napisz "ognisty deszcz" albo "grad płonących strzał".
2. To miasto, nie wioska. Spory błąd.
"Tętent koni rozbrzmiewał jak wściekłe pioruny... "
1. Zbyteczny wielokropek.
2. W końskim chodzie jest harmonia i jest rytm. Pioruny, które nijak mogą być wściekłe, uderzają bez ładu i składu.
3. Pioruna nie usłyszysz, jedynie grzmot.
"Jeszcze inni biegli przed siebie, by przedrzeć się przez zgliszcza."
1. Jakie zgliszcza u diabła?! Miasto, w którym mieszka król to stolica. Wymień mi jakąś średniowieczną stolicę, która nie była otoczona murem.
2. Biegnąć przed siebie można się z czymś zderzyć, stanowczo odmawiam.
"Okolica przeplotła się odgłosami trzaskającego ognia, błagań, wołania, płaczu, nawet modlitw."
1. Okolica nie może się przeplatać. Ale może być przeplatana.
2. Jednak Ty chyba chciałaś powiedzieć coś mniej więcej takiego: powietrze aż drgało przepełnione...
3. "błagania, wołania płacz, nawet modlitwy" - brzmi to tak: "zabił, a nawet kopnął".
"Potężne zamczysko o wieżach tak strzelistych i wysokich, jak gdyby miały sięgać nieboskłonu, zbudowano na wyżynie znajdującej się w centrum płonącego miasta."
1. "Zamczysko" - to zdecydowanie złe słowo, może pałac, albo zamek?
2. Wieże nie są strzeliste, bo buduje się je, by na wypadek oblężenia.
3. Za to baszty - jak najbardziej - w większości przypadków są strzeliste.
4. Nieboskłon zostaw poetom, napisz "nieba", lub coś podobnego.
5. Urwałaś ten opis, nie zdążyłam się zachwycić.
6. Żeby zdanie było prawdziwsze powinno być "zbudowane na wyżynie, dookoła której wyrosło miasto". Bo taka właśnie jest kolejność powstawania miast.
Za chwilę dalsza część komentarza.
1. To może być rzeźba, albo strach na wróble. Sprecyzuj zdanie.
" Ciemność skrywała siwiejące pasma starannie przyciętych włosów, za to światłocienie sprawiały, że jego płytkie bruzdy i zmarszczki pogłębiły się tak, iż ten niespełna pięćdziesięcioletni mężczyzna wyglądał, jakby czasy jego młodości minęły wiele dziesiątek lat temu."
1. Zdanie tasiemiec - ciągnie się jak "Moda na sukces".
2. Ciemność? Pozwól, że roztoczę przed Tobą pewien obrazek. Jest ciemna noc, zapewne nie zauważyłabyś własnej ręki przyłożonej do twarzy. Jednak miasto płonie. Łuna bijąca od ognia zamieniła noc w dzień. Cienie płomienie odbijają się w dalekim jeziorze. Po środku tej pożogi na balkonie ktoś stoi, w pałacu otoczonym ze wszystkim stron pożarem. Gzie tutaj masz miejsce na ciemność?
3. Światłocienie - patrz wyżej.
4. "jego płytkie bruzdy" - to brzydko brzmi.
5.Niespełna pięćdziesięcioletni? Raczej niemalże.
6. Jego młodość przeminęła dwadzieścia lat ze sporym hakiem. Powiedzmy, że trzy dziesiątki.I teraz tak: dla mnie, która ma tych dziesiątek bardzo mało, trzy to całe wieki, dla człowieka w tym wieku to lata, które minęły jak miesiące, ale dla historii to nawet nie jest mrugnięcie okiem. Rozumiesz, co mam na myśli?
"Wiedział, że śmierć, która zabierała wszystkich jego poddanych wkrótce wyciągnie kościste szpony również po niego oraz całą jego rodzinę."
1. Mała dygresja: dlaczego śmierć jest zawsze zimna i koścista, a drzwi skrzypią głucho?
"Odwrócił głowę, by łypnąć oczami na pomieszczenie, w którym przebywało sześć osób."
1. Oczami się nie łypie.
"Odzież ta miała jednak pasować do godnego pochówku ich martwych ciał, zamiast parady."
1. Nawet jeżeli ładnie się ubiorą i łykną truciznę, to i tak spłoną. Bo po to właśnie pali się miasta, Żeby je zniszczyć. Jeżeli ktoś ma zamiar zdobyć miasto nienaruszone, to powinien przeprowadzić oblężenie, aż tamci się poddadzą.
"Rozmiar tragedii zdawał się rozumieć nawet trzyletni chłopiec, którego oczy niczym błękitna laguna patrzyły w nieokreślony dal."
1. Szybko wytnij "trzylatek rozumiał", bo nie zdzierżę. Dziecko w tym wieku może jedynie odbierać nastroje innych i naśladować je.
" Rozmiar tragedii zdawał się rozumieć nawet trzyletni chłopiec, którego oczy niczym błękitna laguna patrzyły w nieokreślony dal."
1. Laguna nie patrzy.
"Władca krainy o lisich rysach wyciągnął z kieszeni dużą fiolkę wypełnioną bezbarwnym płynem."
1. Kraina o lisich rysach... jedna z tych rzeczy, których się nie zapomina.
I uwaga: to jeszcze nie koniec. Za niedługo kończę sprawdzanie.
1. Oczy są szkliste od gorączki, a od płaczu błyszczą się łzami.
"Mimo że każdy oddech palił płuca, on wypełnił je siarczystym powietrzem. Ich ból nie mógł równać się z gehenną, jaką skrywał w sercu."
1. Nie jestem pewna, czy pisząc to dokładnie analizowałaś każde słowo.
2. Ja nie rozumiem, co autor miał na myśli. Poczynając od "on wypełnił je", a kończąc na "skrywał w sercu".
"Do podziemnych tuneli przedarł się ogień, najeźdźcy otoczyli miasto."
1. Architekt, który projektował ten zamek musiał być pijany i bardziej, że by pozwolić, aby kiedykolwiek tajne przejścia stanęły w ogniu zaprószonym od zewnątrz.
2. A ród królewski musi być bardzo niedyskretny, że nawet najeźdźcy wiedzą, gdzie są wejścia do tajnych tuneli.
"Wasza Ekscelencjo! Wyłamali wrota! Już są w zamku!"
1. Tak się nie tytułuje króla. Do niego zwraca się "Wasza Wysokość"
2. Ktoś, kto obmyślił plan spalenia miasta nie może być na tyle głupi, by ładować się we własną pułapkę.
" Nie starczy dla nas obu"
1.Obojga.
2. "Nieogarniona otchłań nocy"
a) Nieogarniona - pierwotnie była "diaboliczna" choć nie chodziło mi o podsycenie strachu a pogłębienie wyrazistości przedstawianego obrazu, zmieniłam.
3. Bordowa ciecz - lubię metaforyczne określenia
4. Chłonne płótno - kolejna metafora oznaczająca glebę, w którą wsiąka krew
5. Jest pożar, ale przy pożarze walą się mury, lecą ludziom na głowy, raczej małe prawdopodobieństwo, że ktoś nie zostanie ranny [poza tym strzały nie padają tylko na budynki ale i trafią jakiegoś człowieka]
6. Średniowiecze - owszem nie ma abstrakcyjnych malunków, ale ten obraz nie wisi na ścianie ani nikt nie stoi, żeby mu się przyglądać.
7. wściekłe pioruny - personifikacja; zmieniono na grzmoty, ale nadal będą wściekłe
8. zgliszcza - walą się budynki, są zgliszcza. Biec przez nie mogą ofiary ale i wrogowie chcący dostać się do zamku
9. w panice zazwyczaj biegnie się przed siebie, komórki z gps-em wtedy nie istniały
10. "przelatała się odgłosami [...] błagań, wołania, płaczu, nawet modlitw" - modlitwy umieszczono celowo na końcu; normalni błagają i płaczą, mohery się modlą
11. Baszty są częścią muru obronnego, strzeliste wieże się zdażają.
12. Mała uwaga: Zdanie nie może ciągnąć się jak "Moda na sukces", bo "Moda.." nie ma końca a zdanie jednak gdzieś się kończy. To zdanie może się dłużyć jak pytania Huberta Urbańskiego "jesteś pewien?" w "Milionerach" (bo one kiedys się kończą).
13. "Niespełna" jest jednym z synonimów słowa "prawie", ale zmieniłam.
14. Łypnąć - potocznie - spojrzeć. Poza tym "rzucać oczami" też się nie powinno a jednak niektórzy to robią...
15. Odzież - a może jednak im się poszczęści i ich zakopią zamiast spalić? Wróg się przedarł, ogień nie
16. "ZDAWAŁ się rozumieć" - więc nie koniecznie rozumiał, dzieciak mógł stwarzać pozory
17. Architekt nażarł się szaleju
18. Wróg nie myślał
19. Niestety, śmierć nadal będzie grała czarny charakter
20. Reszty uwag nie komentuję, pokornie zmieniam bez gadania lub puszczam mimo uszu.
ps: Pierwszy rozdział jest jednocześnie prologiem do powiastki fantasy więc sądzę, że niektóre chwyty, które zastosowałam są dopuszczone (jak strzeliste wierze czy bezmózgi wróg)
Co do 'nieogarnionej/diabolicznej (wychodzi na jedno) otchłani nocy, to... straszny banał.
Popieram część [!!] rad Gwenhyfary. Ale.. sama musisz wiedzieć o czym piszesz. :) Nikt nie ma monopolu na prawdę.