Patos. Słyszycie? Wypowiedziałem zbyt szybko, więc ponowię. Uwaga! Paaatos. Lepiej? Oczywiście, że lepiej. Pan w pierwszym rzędzie tak porusza głową, bo poprawia grzywkę, jak mniemam. Dobrze więc. Kontynuujmy. Nie będę się rozwodził nad definicją słowa, które jest tematem wykładu. Wnoszę, iż wszyscy rozumieją o czym mowa, i mam nadzieję, że nikt z was nie jest nosicielem tego choróbska. Otóż. Aby lepiej przybliżyć problem, rozbić wypada nam go na części składowe. Tak więc: PA TO S. Początkową, czyli PA, kojarzyć państwo mogą z konsumpcją. Papu bowiem, to jeden z pierwszych wyrazów, powszechnie rozumiany i przyswajany przez pasożyty, inaczej zwane dziećmi. W tym jednakże wypadku, pójście podobnym tropem okazuje się być mylne, jako że po sylabie PA, następuje wznoszące TO. Nieporównywalne jest z PU, które siłą grawitacji wraz z darem przekonywania jelita grubego, tudzież otrzewnej, naturalnie przynależy do tak zwanych sylab opadających. Skoro wykluczyliśmy jedno znaczenie, wypada nam się zająć drugim. Mowa o partycypacji w stosunkach - że się tak wyrażę - międzyludzkich. Proszę tutaj skupić się na temacie zajęć, nie zaś na zdrożnościach, ponieważ nie czas to, ni miejsce. Tak więc PA, jest początkiem końca, a początek słowa powodowany sumą zależności indukcyjnych, w powiązaniu z naturą człowieka, uruchamia łańcuch przyczynowo-skutkowy. Finałem tychże działań, okazuje się być zerwanie więzi fragmentarycznych w czasie, bądź też ciągłych, które inicjują pojawianie się zmarszczek i pogłębiają depresję.
Homo sapiens, jako istota skłonna do nawiązywania kontaktów, czego dowodzą badania na osobnikach typu: hipisus buotus i carcus huliganta, wypada blado, posługując się dwuliterowym PA. Do największej dysharmonii, dochodzi w przypadku jednostek obarczonych wielokrotnym dublowaniem sylab, oraz spółgłosek. Mam tutaj na myśli jąkały. Przybliżę odrobinę ten aspekt. Podmiot z ową przypadłością w scenie pożegnania (nie mieszać w to proszę Dygata), chcąc wyartykuować nasze PA, wprawia odbiorcę w konsternację. Następuje nagłe wielokrotne zdublowanie sylab, o których mowa była wcześniej. Wówczas w konfrontacji brzmieniowo-znaczeniowej, odbiorca sygnału początkowo pada twarzą do ziemi, ponieważ przyjmuje on do wiadomości, że ma do czynienia z bronią maszynową. Dopiero po chwili jest w stanie uświadomić sobie, iz sylabostartowiec usilnie pragnie być wyzwolicielem słowa. Po czasie więc, aby zatuszować złe wrażenie, wyraża chęć rehabilitacji, i łapie się otwartym na sugestię podogródkowym, rzucając własne ciało samoczynnie w tłum, w poszukiwaniu innych, potencjalnych odbiorców. Jest to jak najbardziej naturalna reakcja. Dlaczego? Dlatego że mnogość zdawkowych pożegnań wymusza proporcjonalność elementowo-zbiorową, to jest: do każdego outPA należy przyporządkować inPA. Stąd też, ogólnie spotykana niechęć społeczna, której ofiarami padają jąkały. Bo każdy z nas, w każdej chwili, stać się może statystą ich pożegnań.
(przerwa na papierosa)
szybko kliknąłem;-P
Inaczej srogi wizerunek kapryśnego mi się zepsuje... i potem trza będzie podejść do tego hermeneutycznie...
Arek - trzeba być kapryśnym. Bez tego lipa.
Justyna - where are you?
Marszynski - senkju
Tussi - czytałaś i autoryzowałaś. Ciąg dalszy miał być tylko mi sie ten tego "znikło". :) Ale nic straconego. Poza tym, tak jak nadmieniłem w pierwszym komentarzu - jest na wierzchu bo zle się klikło. :)
Dominika - i bardzo dobrze.m ;)
Skończ już kurzyć tego papierosa, bo czekam na ciąg dalszy, a to przeczytałam jednym tchem! hy hy hy