Poranna rosa zwilżyła jego usta. Ciężkie, zaspane powieki podniosły się, by mógł zobaczyć poranek. Pierwsze, co napotkał wzrok mężczyzny, to liście, które kołysały się jakby chciały przywitać obserwatora.
Wszyscy wokoło pogrążeni byli w błogim śnie. Jedyny czas, kiedy nawet najokrutniejsi ludzie zdawali się być niewinni i delikatni jak kwiaty.
Podniósł się i ruszył w nieznanym kierunku, nie przejmując się, że starzec, którym miał się opiekować, zostaje sam z dwójką obcych ludzi, którzy poprzednich nocy próbowali ukraść ich dobytek.
Trzask łamiących się, suchych traw pod jego stopami, choć niewiarygodnie subtelny, był w stanie obudzić czujne ucho Tiary, która nie spała spokojnie.
Nie dość, że ręce głupkowatego mnicha lądowały tam, gdzie nie trzeba, to jeszcze zasypiała wśród ludzi, których wcześniej próbowała złupić.
Dziewczyna podniosła się bezszelestnie. Przyjaciel, któremu nie na darmo nadała przydomek "zboczeniec", smacznie spał. Idealna okazja, by ponownie spróbować uciec.
Nie mogła jednak zrobić tego z gołymi rękoma, toteż przypomniała sobie o dostojnie wyglądającym jegomościu. Niemożliwe, aby był bez grosza. Nie wyglądał na takiego.
Zabrała swoje rzeczy i poszła za odgłosami z głębi lasu. W jej myślach młodzieniec musiał ruszyć, aby się wykąpać, skoro droga, którą obrał, dźwięczała szumem spadającej wody. Jeśli natomiast udał się tam w istotnym celu, to i zostawi swoje ubrania na brzegu.
Po chwili znalazła się na polanie z jeziorem i drobnym wodospadem, którego tafla odbijała białą mgłę rozpościerającą się dookoła. Zapach zieleniny słodko drażnił jej nozdrza. Plusk upewnił ją, że nowo poznany mężczyzna jest już w wodzie, ale nie mogła go dostrzec z powodu mlecznego, gęstego powietrza. Z trudnością także dostrzegła jego odzież porzuconą tuż przy brzegu na skałach.
Czuła się pewnie. Rechot żab, spadająca srebrzysta woda zagłuszała kroki, a roślinność osłaniała wdzięcznie dużymi zielonymi liśćmi.
Tiara kucnęła szybko przy jego własności i zaczęła przeszukiwać... Obróciła się w kierunku jeziora i wtedy go dostrzegła.
Nagi młodzieniec z wyrzeźbioną klatką piersiową niczym grecki posąg. Szklane krople spływały po jego mięśniach i plecach. W jej oczach wydawał się niezwykle męski, wręcz niemożliwe, że prawdziwy, mistyczny. Jego oddech białą parą przecinał powietrze. Była dość daleko, a czuła jakby te westchnienia na sobie, aż zrobiło jej się gorąco.
W tym momencie coś zaszumiało jej w głowie, zapatrzyła się... i z hukiem ześliznęła prosto do wody.
Młodzian odwrócił głowę w stronę, z której dobiegał odgłos. Jego twarz dawała jasno do zrozumienia, iż nieproszony gość nie jest mile widziany. Mimo to, nie mógł pozwolić, aby ktoś się utopił.
Zanurzył więc ciało w krystalicznym źródle i podpłynął w kierunku kobiety. Jednym zdecydowanym ruchem objął ją w pasie i wyciągnął spod wody, aby ułożyć na brzegu. Żyła, była przytomna i jedynie nieco oszołomiona.
– Wszystko w porządku?
– Ziiimnoo... – jęknęła w szoku przez zęby i zacisnęła pięści. Jej kimono było mokre, co do ostatniej nitki... odciskało jej całe ciało, ukazując dokładnie wszystkie dziewicze kształty.
Teraz jej oczy nie mogły już dostrzec impresji bicepsów nieznajomego. Źrenice rozbiegły się w widoku jaśniejącego nieba, niespokojnie skacząc z jednej strony na drugą.
– Woda jest całkiem znośna – odparł i chwycił mocno za jej ramiona. Początkowo mogło się wydawać, że chce ją wciągnąć z powrotem do wody ale zamiast tego, począł pocierać dłońmi, pragnąć ją nieco ogrzać. – Jeśli chciałaś się wykąpać, mogłaś chwilę poczekać, aż ja dokończę.
– Nie miałam pojęcia, że tam jesteś.. – bezczelnie skłamała.
Jego troskliwy dotyk wprawił ją w zakłopotanie do tego stopnia, że rumieńce oblały jej wcześniej pobladłe oblicze. Usiadła. Wiedziała, że musi zrzucić wilgotne szaty, inaczej się rozchoruje.. – Chyba muszę się już zbierać.. – rzuciła.
– Zdejmij ubrania i rozwieś na gałęzi albo gdzieś przy ognisku, żeby przeschły. A ty razem z nimi – poradził z obojętnością w głosie.
– Nie mam nic na zmianę, a ten durny mnich nie da mi spokoju – pociągnęła nosem w bok, żeby nie widzieć jego wyrazu twarzy. Złapała silnie za swoje włosy i wykręciła, jak zwykłą ścierkę, po czym odważnie wstała i ukryła całą swoją postać za liściastym krzakiem dorodnej paproci.
Odgłosy świadczyły, że zdejmuje z siebie to, co przemokłe. Zawiesiła wszystko na konarze drzewa, odwrócona tyłem do rozmówcy tak, że mógł jednie dostrzec jej gładkie, ponętne plecy. Po czynności z powrotem skryła się w florze lasu.
– Rozpalić ognisko czy sama sobie z tym poradzisz? – zapytał dla pewności.
– Rozpal... proszę. – dodała proszący ton do wypowiedzi zgrzytającymi zębami. Zbyt się trzęsła, aby biegać po gąszczu za patykami, a potem jeszcze bawić się nimi, żeby doprowadzić je do zapłonu.
Wtedy też usłyszała plusk wody. Mężczyzna o niebagatelnej, przyćmiewającej piękno okolicy, urodzie wyszedł na brzeg. Ubrał na siebie szerokie szarawary.
Trawa o soczystym odcieniu zieleni przyjemnie łaskotała jego nagie stopy, gdy po niej stąpał. Chrust znalazł szybko.
– Idę w twoją stronę, zakryj się czymś – poinformował. Zaraz po tym, nie czekając na jej odpowiedź, przedarł się przez krzaki i dotarł do niej zrzucając to, co zebrał, na ziemię. Nie zwracając na nią uwagi, zaczął formować stos.
Dziewczę przysłonięte jedynie dwoma ogromnymi liśćmi, obserwowało wszystko ze zdumieniem, czerwieniąc się na jego widok. Jej długie, delikatne i szczupłe jak u baletnicy nogi, wystawały kusząco spoza naturalnej osłony.
– Przepraszam za kłopot.. – nie wiedziała co rzec, a czuła, że powinna przełamać ciszę.
– Hmm? A tak, nie ma sprawy – zebrał swoje włosy do tyłu i zerknął na sekundę w jej stronę w naturalnym odruchu. W równie naturalnym męskim odruchu zawiesił na chwilę wzrok na całokształcie, jaki sobą prezentowała. Odwrócił jednak głowę, jakby obojętny jej sylwetką. Jedyne, co ten widok w nim zmienił, to bicie serca. Dudniło jak oszalałe. Wziął jednak głęboki oddech i uspokoił się nieco. Potarł swoje dłonie i otworzył je tworząc z nich misę, jakby chciał nabrać wody. Nie poszedł jednak nad brzeg, a zwyczajnie dmuchnął. Dłonie zapłonęły żywym ogniem. Kolejny podmuch z jego płuc skierował płomień na chrust, który zapalił się niemal natychmiast.
– Co? Gdzie, jak? Jak to się zapaliło? – rozglądnęła się za przedmiotem, którego mógł użyć. Próbowała w myślach odgadnąć, jaką sztuczkę zastosował.
– Jestem władcą ognia... choć „władca” to może za mocne słowo... umiem się nim bawić – powiedział jakby od niechcenia.
– Piroman? – Tiara skrzywiła się oceniając, że to, co mówi, jest głupim dowcipem.
– Coś w tym guście – uśmiechnął się grzecznie. – A może nawet sedno sprawy.
– Nie wyglądałeś mi na zwykłego gościa... – powiedziała mimochodem.
Udawała, że patrzy w płomienie. Nawet wydawało jej się, że czuje je na swojej skórze. Jednak te były zupełnie inne - pulsowały w żyłach, przynosiły dreszcze i fale lekkiego podekscytowania.
W myślach powtarzała sobie, że nie zna ich źródła, ale nie mogła powstrzymać swojego spojrzenia, które ukradkiem szukało mężczyzny. Jego krzepka, silna budowa rozgrzewała jej organy wewnętrzne. Tym bardziej teraz, tak odkryta i bliska. Oczy obcego do reszty ją paraliżowały, dlatego chroniąc się przed "głupim" uczuciem rodzącym się w jej głowie, bo tak je sobie nazwała, wbiła wzrok w ziemię.
– Podobno wybieracie się z nami do wioski – zagaił zupełnie z innej beczki. – Ty i ten mnich, jakaś "zakazana" para?
– Para? Nienawidzę go! Próbowałam już od niego uciec tyle razy.. – podniosła dłoń, aby to zliczyć "po paluszku". Wtedy jeden z liści z chrzęstem osunął się w dół odsłaniając jej nagie piersi - jędrne, sterczące i doskonale okrągłe. – Nie patrz, nie patrz! – wykrzyknęła i ze wstydem odwróciła się gwałtownie do tyłu, rzucając w niego tym, co miała pod ręką.
– Wcale się nie dziwię, że nie umiesz przed nim uciec, skoro robisz tyle hałasu – westchnął ciężko przesłaniając się ramieniem. – Mogłabyś się uspokoić?
– Tak... – odrzekła cicho. – Dlaczego odprowadzasz tego dziadziusia? – spytała, nie z czystej ciekawości, a chcąc zmień krępujący temat.
– Pracuję czasem się jako najemnik. Szczególnie, kiedy osoby podróżują w tę samą stronę. – oświadczył. – Ten mężczyzna jest klientem.
– Czyli jest tu aż tak niebezpiecznie? – westchnęła, wpatrując się w bezkres konarów drzew, które budziły się powoli wraz nadchodzącym rankiem.
– Poza wami nie natrafiłem na żadną przeszkodę. Nie znam tych okolic, pierwszy raz poruszam się tą drogą – odparł – Mimo wszystko wydaje mi się, że jest bezpiecznie. Ale wiesz jak to starzy ludzie, poza tym zwierzęta są w okolicy.
– Co to było...? – Tiara pochyliła się. Miała wrażenie, że słyszy wyraźny szelest.
Jednak nie tylko jej, ale i rycerzowi do ucha dotarły podejrzane dźwięki. Zupełnie tuż przed jej nosem...
Nagle jakaś ręka wysunęła się i sięgnęła po jej biust, ściskając go rytmicznie.
Przed niewiastę wyskoczyła jakaś postać z ironicznym uśmieszkiem na gębie.
– Wiedziałem, że jak dziś za tobą pójdę, to trafi mi się coś ekstra! Fajne cycki! – i znów, jak spod ziemi pokazał się mnich Roniri, głaskając się po brodzie i oceniając damskie wdzięki.
– Aaaaa! – dziewczyna uskoczyła do tyłu, omal nie wpadając na ogień, przytuliła się do Fatuma, przyciskając do niego piersi. Mógł wyczuć, jak mocno bije jej serce i jak szybko oddycha. Traktowała go niczym żywą zasłonę przed Kiro.
– Nie zbliżaj się, ty perwersyjna świnio! – z zażenowaniem ukryła twarz w ramionach obcego panicza.
– Jesteś jakimś zboczeńcem? – zaciekawił się młodzian, odruchowo obejmując dziewczynę ramieniem.
– Skądże, przecież jestem tylko ślepym mnichem... – złożył dłonie, jakby miał zamiar się modlić.
– Jest nim! Jest! – dziewczyna uspokoiła się i wreszcie do niej dotarło, że trafiła w te męskie ramiona, które tak chodziły jej po głowie. Mimo wszystko zebrała siły, podeszła po swoje rzeczy i poczęła gorączkowo się ubierać.
– Wszystko psujesz, Tiara, bez ciuchów ci ładniej... – Roniri nasłuchał, że się przyodziewa. – W sumie my się tak dobrze nie poznaliśmy.. – zbliżył się do Fatuma. Wyciągnął dłonie i pomacał mu policzki. – Wybacz, tak niewidomi się witają.. wiem, że to krępujące.. – z twarzy zjechał na klatkę piersiową – ..niezły kaloryfer i.. – wreszcie złapał go poniżej.
– Matko! – zawył młodzian – Co ty robisz?! – wstał jak oparzony. – Może jesteś ślepy, ale byś się powstrzymał, nie musimy znać się aż tak dobrze!
– Myślałem, że najlepiej poznać się z każdej strony... – pomachał rękami , niewinnie wyszczerzając zęby.
– Zaufaj mi... – właścicielka kimona podniosła grubą gałąź i uderzyła nią silnie w tył głowy swojego kolegi. Kiro padł sztywny jak deska – Teraz przynajmniej będzie spokój na cztery godziny.. – bez wyrzutów sumienia skwitowała całe zajście.
''liście, które kołysały się jakby chcąc przywitać obserwatora. '' - bez ''jakby'' albo ''chciały'' zamiast ''chcąc''.
''Podniósł się na równe nogi'' - po prostu ''podniósł się''. Nie udziwniaj, bo to szpeci.
''w nieznanym kierunku nie przejmując się, że starzec, którym miał się opiekować, zostaje sam z dwójką obcych ludzi, pragnących wczorajszej nocy okraść ich z dobytku.'' - przecinek po ''kierunku''; a później ''obcych ludzi, którzy poprzednich nocy próbowali ukraść ich dobytek''.
''Trzask łamiących się suchych'' - przecinek przed ''suchych''.
''pod jego stopami choć niewiarygodnie subtelny,'' - przecinek przed ''choć''; w tym samym zdaniu dalej - ''która spała niespokojnie''.
''podniosła się niesłyszalnie'' - lepiej brzmi ''bezszelestnie''.
''Przyjaciel, który nie na darmo nadała przydomek'' - któremu.
''Idealna okazja, żeby spróbować uciec ponownie.'' - by ponownie spróbować uciec.
''Nie mogła jednak zrobić tego z gołymi rękoma, to też '' - z pustymi rękami, toteż (łącznie!!) przypomniała sobie''
''w istotnym celu to i zostawi swoje ubrania na brzegu.'' - przecinek przed ''to''.
''drażnił słodko'' - odwróć kolejność.
''woda zagłuszała jej kroki'''' - bez ''jej. Nadmiar zaimków to straszna zmora.
''Nagi młodzieniec, z wyrzeźbioną klatką ''- bez przecinka.
''wręcz niemożliwe że prawdziwy'' - przecinek przed ''że''.
''Jego oddech przecinał białą parą powietrze'' - jego oddech białą parą przecinał powietrze'' albo jakoś tak. Sama nie wiem.
''dość daleko od niego, a czuła'' - bez ''od niego''.
''coś poszumiało'' - zaszumiało.
''ześliznęła prosto oraz z hukiem do wody'' -'' i z hukiem ześliznęła się prosto do wody''
''zdawała się być także przytomna i jedynie tylko nieco oszołomiona.'' - nie można zdawać się być przytomnym,więc ''była przytomna''; ''jedynie'' i tylko'' to jest to samo, więc usuń jedno z tych słów.
''zacisnęła piąstki'' - pięści.
''ciało ukazując dokładnie wszystkie dziewicze kształty'' - przecinek po ''ciało''.
''mogłaś chwilę poczekać, aż ja to zrobię.'' - aż ja.. dokończę?
''w zakłopotanie tak, że rumieńce oblały jej wcześniej pobladłe oblicze.'' - '' w zakłopotanie do tego stopnia, że..''
'''Usiadła do pozycji siedzącej,'' - a można usiąść do stojącej? ''Usiadła''.
''muszę się już zbierać.. – dodała krótko.'' - może zamiast ''dodała krótko'' - rzuciła.
''żeby przeschły a ty razem z nimi '' - od ''a ty'' wydaje mi się zbędne, ale ewentualnie dałabym kropkę przed ''a''.
''W sumie nie mam nic na zmianę'' - bez ''w sumie'', bo nie pasuje do stylu.
''gładkie ponętne plecy'' - przecinek po ''gładkie''.
''Rozpalić ognisko, czy sama sobie z tym poradzisz'' - bez przecinka.
''piękno okolicy urodzie '' - przecinek przed ''urodzie''.
''Strzepnął szerokie szarawary i ubrał na siebie.'' - dziwne to zdanie. Nie potrafię nawet uzasadnić, ale nie brzmi dobrze.
''Dziewczę, przysłonięte jedynie dwoma'' - bez przecinka.
''obserwowało wszystko ze zdumieniem czerwieniąc się na jego wygląd.'' - przecinek przed ''czerwieniąc'' i ''widok'' zamiast ''wygląd''.
''– Wybacz za kłopot.. – nie wiedziała co rzec, a czuła, że powinna przełamać tą ciszę.'' - bez ''za''. Mówi się ''przepraszam za kłopot'' albo ''wybacz kłopot''. ''Tę'', a nie ''tą'' - Podaj mi tĘ książkĘ, mogę Cię walnąć tĄ książkA, rozumiesz? :) Ale generalnie ''tę'' jest zbędne w tym zdaniu. Wystarczy ''przełamać ciszę''.
''na chwilę w jej stronę w naturalnym odruchu. W równie naturalnym męskim odruchu zawiesił na chwilę wzrok na całokształcie, jaki sobą prezentowała.'' - dwa razy ''na chwilę'' - poszukaj synonimu, może być ''moment''.
''nabrać w nie wodę.'' - bez ''w nie'' i chyba raczej ''wody''.
''ad brzeg a zwyczajnie dmuchnął'' - przecinek przed ''a''.
''za przedmiotem, który mógł użyć'' - którego.
''pulsowały w jej żyłach,'' - bez ''jej''.
''zagadał zupełnie z innej beczki.'' - ''zagaił'', bo ''zagadał'' nie pasuje stylem.
''osunął jej się w dół odsłaniając jej nagie piersi'' - bez jednego ''jej'. Obojętne którego. :)
''Nie patrz się, nie patrz się! – wykrzyknęła i ze wstydem odwróciła się gwałtownie do tyłu rzucając w niego tym, co miała pod ręką.'' - Nie patrz! (bez ''się'')l przecinek przed ''rzucając''.
''Tak..'' - jedna kropka chyba poszła na spacerek... powinny być trzy. :)
''a raczej mając na myśli zmienić krępujący temat.'' - ''a chcąc zmień krępujący temat''.
''tą samą stronę'' - tę.
''westchnęła wpatrując się'' - przecinek po ''westchnęła.
''pochyliła się przed siebie'' - bez ''przed siebie''.
''Kurczę wiedziałem, że jak dziś za tobą pójdę to trafi mi się coś ekstra!'' - ''kurczę'' nie pasuje do słowa ''cycki''; spróbuj mocniej albo daruj sobie takie wstępy i zacznij od ''wiedziałem''; przecinek przed ''to''.
''oceniając damskie wdzięki przed nim'' - bez ''przed nim''.
''uskoczyła do tyłu omal nie wpadając na ogień, '' - przecinek po ''tyłu''.
''Fatuma przyciskając do niego swoje słodkie piersi.'' - przecinek po ''Fatuma'' i ''swoje słodkie'' jest zbędne.
''serce mocno jej bije'' - ''jak mocno bije jej serce''.
''psujesz Tiara, bez ciuchów ci ładniej.. '' - przecinek powinien być przed i po ''Tiara''; znów tylko dwie kropeczki. ;)
''pomachał rączkami niewinnie wyszczerzając ząbki'' - ''rękami'' i ''zęby''.
''Kiro padł sztywny jak deska prosto przed siebie'' - bez ''przed siebie''.
Masz poważny problem z interpunkcją. Zdarzają Ci się bardzo przekombinowane fragmenty... niestety cierpi na tym logika albo pojawia się banał. (szczególnie było to widać w pierwszym tekście). Kolejny kłopot to powtórzenia zaimków i słów typu ''jednak'', ''jakby''. To wszystko jest do nadrobienia, więc uszy do góry!
Zdradzę Ci moją metodę (korzystam z tego od niedawna, ale sprawdza się).
1.Napisać tekst na komputerze, starając się nie popełniać żadnych błędów.
2. Wydrukować/przepisać na kartki (monitor ''oszukuje'', łatwo coś przegapić).
3. Sprawdzić i poprawić ortografię oraz interpunkcję (jeśli nie znasz zasad - a to nic złego; nie wstyd nie umieć, wstyd nie chcieć się uczyć - zgłoś się do mnie albo do któregokolwiek z opiekunów na tym portalu, pomożemy).
4. Wyciąć maksymalnie dużo zaimków (zostawić tylko te absolutnie niezbędne).
5. Kolorowym pisakiem zaznaczyć wszystkie powtórzenia i spróbować kilka usunąć, szukając synonimów lub skracając zdania.
6. Odłożyć tekst na dwa dni (może być dłużej, jeśli nie masz czasu).
7. Ponownie sprawdzić błędy i spróbować pozbyć się jeszcze kilku zaimków.
8. Przepisać na komputerze.
9. Opublikować, poczekać na rady i opinie innych, a następnie je przemyśleć i wprowadzić ewentualne zmiany (nikt nie jest wszechwiedzący, poza tym pamiętaj, że to ma być Twój tekst, nie warto podporządkowywać się komuś na ślepo).
10. Być dumnym z siebie i swojego dobrego tekstu.
Wracając do powyższego - to może być fajny fragment dłuższej całości. Pomyśl o tym.
Unikasz opisów, a bardzo lubisz dialogi, Co prawda czytam dopiero drugi Twój tekst, ale widzę, że pisanie ich przychodzi ci łatwiej niż opisy. Oczywiście nie wymagam od Ciebie czegoś, co zrobił Tolkien, u którego każdy liść ma swoją historię i żaden nie spada na próżno.