Zupełnie nie potrafiłem powiedzieć, jak znalazłem się w domu. Oszołomiony, machinalnie robiłem, co należało i dotarłem na miejsce zupełnie bezwiednie. Znajome kąty dały mi nieco poczucia bezpieczeństwa, ale zrobiłem to, co było konieczne: zasłoniłem lustro w przedpokoju. Nie miałem najmniejszej chęci sprawdzać, czy są wydłubane, czy też może jednak pozostały na swoim miejscu. Gdyby się okazało, że ich nie ma...
Zrzuciłem kurtkę pod wieszak i poszedłem wprost do pokoju, gdzie trzymałem najważniejsze rzeczy. Zrobiłem trzy kroki i zatrzymałem się.
– Gdzie jest moje mp3? – spytałem już na wstępie rozdrażniony.
– Kochanie... – w głosie Natalii słyszałem troskę, która, jeśli potrwa jeszcze trochę, rozsierdzi mnie do granic. – Nie pamiętasz?
– Czego?
– Ten wypadek... Miałeś słuchawki w uszach i...
Błysk reflektorów. Ostra muzyka w słuchawkach. Przypomniałem sobie nawet, co słuchałem i tę myśl, że coś pojedzie i się wystraszę... Potem już tylko uderzenie, ból i ciemność.
– Tyle razy ci mówiłam, że ta muzyka jest niebezpieczna.
Tak, mówiła. Natalia, którą pamiętałem właśnie tak mówiła. A ja lubiłem ostrą muzykę i mocne basy w słuchawkach. Dlatego kupiłem dobry sprzęt i nie rozstawałem się z nim prawie wcale. Starałem się być ostrożny i udawało się. Do czasu.
– Więc... gdzie jest? – nie dawałem za wygraną.
– Zgubiłeś podczas wypadku – odpowiedziała normalnie, ale wyczułem w tym nutkę zadowolenia.
Zawahałem się, jednak po ułamku sekundy ruszyłem do komputera. Start systemu, głośniki, odtwarzacz, folder, pliki i odpowiednia głośność. Rzuciłem się na tapczan i ramieniem zakryłem twarz. Zaraz poczułem, że Natalia kładzie się obok. Z głośników runęło Linkin Park. Głośno i z basami na właściwym poziomie. Natalia przytuliła się do mnie całą sobą.
– Kocham cię – powiedziała wprost do mojego ucha. – Nie martw się. To naprawdę minie. Ten wypadek był straszny. Miałeś krwiak, obrzęk mózgu, a potem, lekarze mówią, że hipotermię. Dlatego uznali cię za martwego, ale to jest cud, że żyjesz. Naprawdę cud... a mogłam cię stracić!
Wytrzymałem tylko pierwszą zwrotkę. Odepchnąłem przytulającą mnie kobietę i zerwałem się z miejsca. Po drodze złapałem kurtkę i wybiegłem z domu, trzasnąwszy drzwiami. Dość! Dość! Chyba tego nie wytrzymam! Dość! Jedyne szczęście, jakie miałem to to, że po przyjściu do domu nie zdjąłem butów...
Drugi raz cz.5
Remigiusz Koczy
Remigiusz Koczy
Opowiadanie
·
3 października 2010
-
Justyna D. Barańskaa komentarze to gdzie?