005. Abraxis

Clairebible

 

Ciepłe słońce górowało wysoko nad horyzontem, obwieszczając popołudniową porę dnia.
Piaszczysta ścieżka do miasta ciągnęła się w nieskończoność, co z kolei powodowało zmęczenie wśród czwórki globtroterów.
Starzec z ledwością człapał, wlekąc się gdzieś na końcu. Tuż przed nim podążała czarnowłosa, mnich i najemnik.
Ze względu na zdrowie wiekowego mężczyzny obwieszczono krótką pauzę. Było to irytujące zważywszy na to, że cel podróży stał się widoczny gołym okiem.
Na widnokręgu wyraźnie zarysowywały się mury miejskie, które broniły aglomerację o wdzięcznej nazwie Tores.
Wszyscy zboczyli kawałek, aby zregenerować siły na polanie leśnej położonej nieopodal.
Tiara od razu położyła się na świeżej, wilgotnej trawie, delektując się zapachem ziół i kwiatów porastających dziki skwer.
Mnich tym razem przykucnął tuż obok Fatuma, prosząc się o chwilę uwagi i konwersacji.
– Ten odpoczynek to naprawdę dobry pomysł – skwitował wspólną decyzję.
– To czy idziemy dalej, czy stoimy w miejscu, jest mi obojętne. Ważne, żeby mój najemca dotarł do celu bez szwanku – oświadczył sucho. – Jak się czujesz, dziadku?
– Moja dusza chętnie fruwałaby pod same niebiosa, ale nogi ledwo chcą usłuchać, żeby stać. Niestety to właśnie jest to, co nazywa się starością.
– Mówi się, że człowiek ma tyle lat, na ile się czuje.
– Teraz, młodziku, czuję się, jakbym był starszy od wszystkich bogów razem i przy tym niedołężny jak kaleka wojenny.
– Od dawna się tym zajmujesz? Czy praktykujesz jeszcze inne zawody? – Kiro zwrócił głowę ku najemnikowi.
– Po prostu podróżuję, ale jeśli nadarzy się jakaś okazja do zarobku, skorzystam. Oczywiście zależy jeszcze, co to jest. Głównie preferuję spełniać rolę obrońcy.
– Rozumiem przez to, że znasz się na konkretnych sztukach walki... – ciągnął go za język, aby jak najwięcej dowiedzieć się o nieznajomym, z którym dane mu było przebywać ten odcinek drogi.
– Jestem szermierzem – uciął z rozdrażnieniem. – Nie sądzę, abym miał obowiązek prowadzić z tobą konwersację na takie tematy. Idź się pomodlić.
– Czemu jesteś taki nieuprzejmy? Przecież możemy być przyjaciółmi, a nawet partnerami w wędrówce – uśmiechnął się Roniri.
– Mam podróżować z tobą? Współczuje tej dziewczynie, ale nie aż tak, żeby dzielić z nią niedolę. Trzymaj się ode mnie z daleka – wstał. – Idę zapolować.
– Wybaczcie mu tą oschłość. Fatum chyba najlepiej czuje się sam ze sobą – Tolo wyznał półszeptem.
– Oooo...! Poczekaj! – duchowny wstał jak oparzony i zawołał za Fatumem normalnym tonem. 
Młodzian zerknął w jego kierunku, oczekując wyjaśnień takiego zachowania.
– Chodź za mną. Tylko na paluszkach... – zręcznie chwycił za nadgarstek nieznajomego i podprowadził za sobą.
– Oby szybko, mam cię serdecznie dość – oświadczył rycerz z zupełną szczerością.
Oboje znaleźli się nad ciałem Tiary, które swobodnie rozłożone leżało na roślinności. Wyglądało to tak, jakby dziewczę zażywało kąpieli wśród miękkich łodyg i liści. Kobieta otulona naturą, przypominała obraz rusałki, którą namalował jakiś umiejętny malarz.
– Śpi i to głęboko... To nasza szansa. Nie mów, że nie lubisz zgrabnych dziewczynek – wyszeptał rozweselony dowcipniś.
Fatum dopiero teraz pojął, o co chodziło. Nie o zwierzynę, którą mogliby się pożywić, nie o potwora, który mógłby stanowić zagrożenie, ale o dziewczynę - drobną, nieskalaną i bezbronną w rękach perwersyjnego zakonnika.
Mnich przysiadł i powolnie rozwiązał kokardę, która przytrzymywała na miejscu kimono.
– Chcę powąchać jej ciało... – rozanielony Kiro zaczął pochylać się nad nią, ostrożnie odkrywając warstwę odzienia.
Robił wszystko, aby jej nie zbudzić najmniejszym ruszeniem. Z powagą na twarzy, jakby miał jakąś doniosłą misję do wykonania.
I kiedy to właśnie namiestnik zamierzał jakkolwiek zareagować na jego głupotę i udaremnić jego niecny czyn, przerażony Riniri odskoczył kilka metrów.
Dopiero po kilku sekundach ochroniarz starca zauważył, że po brzuchu Tiary ślizga się biały gad. Żmija sycząc z rozjuszeniem, zerkała na niego złowrogo, chwilę powiła się po łydce śpiącej i weszła pod ubranie.
Wyglądało to ryzykownie. Żywe, jadowite niebezpieczeństwo wciąż znajdowało się na dziewczynie. Tiara jednak przeciągnęła się jak gdyby nigdy nic.
– Co tak głośno? – niewinnie obróciła się na drugi bok, całkowicie nieświadoma zdarzenia.
– Czy to wąż? – Fatum z późnieniem zareagował na widok gadziny. Pobladł, zaczął się pocić oraz bardzo powoli cofać do tyłu – Ten mnich chciał cię rozebrać – powiedział głośno. 
Prawdopodobnie, w wyniku stresu, zapomniał imion nowych towarzyszy.
– On mnie użarł! Użarł mnie prosto w nos! – duchowny złapał za ramiona właściciela szlachetnych niebieskich oczu i zaczął nim potrząsać. – Wyssij mi jad! Wyssij, bo umrę! – nachylił się do niego nosem, na którym widoczne były dwie krwawe równoległe kropki - ślady ukąszenia białej żmijki. 
– Znowu próbował przygłupich sztuczek?! No to ma za swoje! – Tiara rozbudziła się i szybko wstała, zawiązując pas o kolorze purpury.
– Bardzo mi ciebie szkoda, chyba poszukam jakiegoś dołu, w którym można by cię godnie pochować... – Fatum wycofał się jeszcze dalej. Zadawało się, że życie duchownego było mu obojętne w przeciwieństwie do gada, który najwyraźniej budził w nim trwogę.
Mnich w godnej pożałowania sytuacji nie miał już wyboru. 
Młody mężczyzna i kobieta odmówili mu pomocy, której tak bardzo potrzebował.
– Staruszku, staruszku ratuj! Wyssij mi truciznę, bo zginę! To boli, piecze! – podbiegł z musem do nestora i wskazał mu swój zraniony nos.
– Wyssać? Może spróbujemy ją po prostu wycisnąć? – Tolo najwyraźniej nie miał ochoty ryzykować, że przez przypadek połknie toksynę. 
Chwycił oburącz i ścisnął mocno. Czerwona posoka poczęła wypływać.
– Dziadku, ja konam! – mężczyzna, powoli zaczął odczuwać skutki ugryzienia. Zaczął mieć duszności, skóra przybrała kolor żółtego pergaminu, z ust toczyła się ślina.
– Mówiąc szczerze, niewiele żmij jest tutaj na tyle jadowitych, aby zabić człowieka – stwierdził senior. – Powinieneś wrócić do siebie po jakimś czasie.
– Zostawiacie mnie? Takiego stojącego nad grobem? – poszkodowany skulił się i zaczął wylewać gorzkie pokutne łzy. – To przerażające... Już nigdy nie dotknę kobiecych kształtów, nigdy nie powącham zapachu Tiary i nie usłyszę tego anielskiego brzmienia jej słodkich słów – dramatyzował coraz bardziej.
– Skrajnie odrażające – skomentował rycerz.
– Jeżeli zmierzasz do tego, abym spełniła twoje ostatnie życzenie... to, to się nie uda! – odparła sucho i bezwzględnie.
– Może powinniśmy skrócić twoje cierpienia? – Fatum wyciągnął obosieczny miecz z pochwy.
– Chciałbym, aby ktoś mnie przytulił! – brunet wrzasnął z trwogą.
– Znam nawet chętnego... – wtrąciła Tiara i wysunęła dłoń przed siebie. Zza rękawa pokazał się łeb winowajcy, wąż albinoski, którego język wysuwał się co rusz, wydając gromkie posykiwanie. 
– Ten wąż jest twój? – staruszek z fascynacją w oczach przyjrzał się gadowi. – Piękny okaz.
– Obrzydlistwo – skwitował Fatum i z kocią zwinnością wspiął się na drzewo. – Trzymajcie to z dala ode mnie.

– Obawiasz się węży? – dziewczyna zmierzyła go z zadowoleniem. Wreszcie była w posiadaniu czegoś, co pozwoli jej czuć się ponad nim.
– To obrzydliwe ścierwa, zesłane z samej piekielnej czeluści – rycerz zaprezentował swoje zdanie.
– Wabi się Abraxis. Ta żmija jest toksyczna – dodała z dumą, głaszcząc delikatnie po mordce podopiecznego.
– Jadowita?! Zwierzęta udomowione nie są jadowite! – obruszył się uspokojony już mnich, próbując dotknąć swojej rany. – Piecze jak cholera! - ponarzekał na swój los.
– Baranie, przecież nie trzymam jej w mieszkaniu – chrząknęła z żenadą w wyrazie twarzy.
Kto tu jest baranem myśląc, że udomowione i oswojone stanowi wielką różnicę... – przeszło przez myśl namiestnikowi.
– Kiedyś obrabowałam jednego kupca handlującego egzotycznymi okazami. Chciałam sprzedać tę niespotykaną białą żmiję jednak widząc, jak się do mnie przywiązała, zatrzymałam ją przy sobie. Chroni mnie przed wrogami – opowiedziała, jak zabawną historię, która w każdym wzbudzi uśmiech. – Antidotum mam przy sobie, więc jak mnie wkurzysz, Kiro, wiesz, jakie będą konsekwencje – ostanie słowa wycelowała prosto w kapłana.
– Podróżujecie tyle czasu razem i dopiero teraz przedstawiłaś mu swojego małego przyjaciela? – zapytał starzec w pewnym niedowierzaniem. – Jakie to uczucie, jak taki gad chodzi cały czas po ciele?
– Nie cały czas... czasami schodzi na spacerek albo złapać coś do jedzenia. Tak po za tym jest lekki i miły w dotyku. Już się przyzwyczaiłam, że jest przy mnie i prawie o nim zapominam. Zupełnie jakbyśmy byli jednym ciałem – Tiara mrugnęła okiem z sympatią dla rozmówcy.
– Fuuuu! – dało się jedynie słyszeć z góry.
– Wiedziałem, że coś się koło niej kręci, ale mniemałem, że to zwykły, nieszkodliwy padalec – mruknął Roniri.
– Kiedy tylko dotrzemy do miasta, rozchodzimy się w swoje strony, nie wytrzymam z tyloma gadzinami w pobliżu mojej osoby!
– Kogo nazywasz gadziną! Ty... kanalio! Brzydzę się tobą! Jesteś płytkim, wyniosłym nieużytkiem, który lekceważy innych, żeby poprawić własne ja! I w tej przystojnie wyglądającej głowie jest wielkie ZERO! Buc! – ścisnęła pięści. Nerwy puściły jej nie na żarty. Cała płonęła w furii.
– A mi chodziło o mnicha... – odparł ze zmieszaniem rycerz.
– Co? – teraz do niej dotarło, że powiedziała za dużo. Poczerwieniała na całej twarzy, łapiąc się za policzki. – Zobaczymy się wieczorem... – bąknęła zakłopotana i zawstydzona swoim wybuchem, po czym odwróciła się na pięcie i poszła gdzieś w nieznane. Zależało jej, by jak najszybciej oddalić się z miejsca porażki.
– Ha! Lubi cię, Fatum! Jestem zazdrosny! – zareagował Roniri, śmiejąc się głośno. Wypowiedź towarzyszki wprawiła go w doskonały humor. Przez to zapomniał, że uprzednio pogryzł go srogi wąż.
– Po prostu poczuła się głupio przez to, co powiedziała. Nic wielkiego – zreasumował wojownik. – Nie zależy mi na tym, żebyście mnie lubili, toteż mało mnie obchodzi, co o mnie myślicie.
– Antypatyczny wizerunek – zakonnik się zamyślił przez chwilę, a zaraz po tym wzniósł kciuk do góry – A to teraz jest popularne wśród panienek? – spytał naiwnie.
– Nic nie poradzę na to, że irytują mnie obcy pałętający się pod nogami! – prychnął do niego – Dziadku, mam nadzieję, że jesteś wypoczęty, bo chciałbym zbierać się dalej.
– Już? Jesteś bardzo niecierpliwy, młodzieńcze. Co z dziewczyną?
– Nie wygląda na bezbronną, oślizgły kolega też.
– Chcesz ją zostawić? Bardzo nieuprzejme z twojej strony. Tiara miała rację, jednak jest z ciebie "buc". Nie masz wyrzutów sumienia, że to przez ciebie teraz się zgubi w lesie i umrze z głodu. – Kiro skrzywił się, próbując w jakiś sposób sprowokować go do działania.
– Czy ja mam na czole napisane "wolontariusz"? Nie pracuję za darmo, nie szukam panienek po lasach dopóki nikt nie zaoferuje mi za to zapłaty. Nie prosiłem się również o wasze towarzystwo. Skoro ona potrafi bezszelestnie wspiąć się na drzewo i wymachiwać scyzorykiem, poradzi sobie. A jeśli ty latasz za nią jak pies, idź jej szukać.
– Ależ naturalnie, królewiczu. No to idę! – duchowny skłonił się w błazeński sposób. Paradoksalnie zwrócił się w zupełnie innym kierunku niż poszła niewiasta i ruszył. Mało tego, jeszcze przed samym wejściem w ścianę lasu potknął się efektownie o wystający korzeń i wylądował na glebie. – Jakie te drogi są nierówne... – podrapał się po czole.
– No tak, kazałem ślepemu idiocie szukać kobiety w lesie... a zresztą ona coś mówiła, że chce od ciebie uciec, dlatego ta sytuacja powinna być jej bardzo na rękę. Jest jednak dość głośna, więc pewnie odnajdzie się sama, wrzeszcząc na widok przebiegającej drogę myszy.
– Całe życie z wariatami... – Kiro wesoło otworzył ręce do niebios jakby skarżył się na kompanów, z którymi opatrzność boska kazała mu wędrować.
– Mnie nazywasz idiotą? Mało z gałęzi w tą pustą pałę dostałeś? – zirytował się szatyn.
– Nie denerwuj się. Sam powiedziałeś, że nie zależy ci na pochlebnej opinii. W każdym razie muszę poszukać Tiary – odwrócił się, jakby zupełnie go zlekceważył i trafił prosto w drzewo. – Kiedy tu to wyrosło? – beztrosko rozmasował kolejnego guza i pomacał wielki pień, który stanął mu na drodze.
– Załatw sobie psa przewodnika – fuknął młodzian – Panie Tolo, idziemy.
– Chcesz zostawić ślepca samego w lesie? Wśród tylu dzikich zwierząt?
– Zwierzęta nie są głupie, nie zaryzykują zarażeniem się jakimś syfem. Co najwyżej pijawki go zeżrą.
– Powodzenia w podróży. Daję głowę, że jeszcze się kiedyś spotkamy! – mnich pomachał im z zadowoleniem.
– Oby nie – oświadczył Fatum. – Przy odrobinie szczęścia trafi się jakiś upośledzony węchowo niedźwiedź, który nie pogardzi... – pomyślał. 

Clairebible
Clairebible
Opowiadanie · 3 października 2010
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    o chwile uwagi - raczej chwilę.
    ''na prawdę'' - naprawdę!! To jest jedno słowo!
    wynajemca - okropne słowo!! Poszukaj innego, bo brzmi naprawdę idiotycznie.
    Moje dusza chętnie fruwałaby pod same niebiosa, ale moje nogi - na początku ''moja'', a później wytnij ''moje''. Powtórzenia to wielki minus dla tekstu. Zwłaszcza jeśli to zaimki i występują w w tym samym zdaniu.
    czuję się, jakbym był starszy - bez przecinka, bo to zwykłe porównanie.
    na konkretnych sztukach walki.. - gdzie TRZECIA kropeczka?!
    przebywać ten odcinek drogi - gdzie jakakolwiek kropeczka?!
    podróżować z Tobą? - zaimki zapisujemy wielką literą tylko w listach, więc ''tobą'', a nie ''Tobą''. Sądzę, że to efekt nieuwagi, bo zwykle stosujesz się do tej zasady. :)
    kierując kwestię do seniora. - to jest zbędne, bo oczywiste.
    rękach perwersyjnego dupka. - fajnie to brzmi, ale słowo ''dupek'' średnio pasuje do całości.
    która trzymała na miejscu kimono. - przytrzymywała.
    jakby miał najmniej jakąś - bez ''najmniej''.
    Roniri odskoczył z krzykiem do tyłu na kilka metrów całkowicie przerażony. - przerażony Riniri odskoczył kilka metrów.
    nieznany biały gad - bez ''nieznany'', bo dalej jest, że to żmija.
    z rozjuszeniem zerkała - przecinek przed ''zerknęła'', bo trzeba oddzielić ''sycząc'' i ''zerknęła''. Swoją drogą, raczej spojrzała, bo gady chyba nie zerkają.

    reszta za chwilkę

    · Zgłoś · 14 lat
  • Clairebible
    Nie wiem co ja mam z tymi wielokropkami, za słabe okulary czy co...
    Mimo, że staram się tego pilnować przy redagowaniu i tak musi coś ujść mojej uwadze. Wygląda na to, że najlepiej będzie jak poprawiając tekst powiększę czcionkę do rozmiaru 20, wtedy już chyba nic mi nie ujdzie.

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Spoko, spoko. Każdemu się zdarza. :)
    zaczął odczuwać skutki ugryzienia. Zaczął mieć duszności, skóra - zaczął, zaczął... niedobrze!
    ''Mówiąc szczerze mało tu żmij jest na tyle jadowitych,'' - przecinek po szczerze, a później ''niewiele żmij jest tutaj na tyle jadowitych...''
    stwierdził senior - kropeczka poszła na spacerek...
    dramatyzował swą gehennie coraz bardziej - bez ''swoją gehennę''.

    wąż albinoski - nie znam się na gadach. To jest jakiś gatunek żmij?
    skrajnie ohydne - dziwnie to brzmi, niby OK, ale jakoś tak zniechęca...
    gadowi. – piękny okaz. - tu jest kropka, więc ''piękny'' zapisz wielką literą.
    tą niespotykaną białą żmiję - popatrz, rzeczownik kończy się na ''ę'', więc powinno być ''tę''.
    spacerek, albo złapać - przed ''albo'' nie dajemy przecinka. Niby są tu dwa czasowniki, ale pełnią tylko funkcję porównania.
    Zobaczymy się wieczorem.. - zgadnij czego brakuje. ;)
    podpuścić go do działania - raczej sprowokować. Pilnuj jednego stylu i nie wkładaj takich slangowych określeń do tekstu.
    przedstawił swój punkt widzenia. - to jest klasyczny przykład zbędnego przegadania.
    Mało z gałęzi w tą pustą pałę dostałeś? - znowu slangowo. Pomyśl nad tym zdaniem.

    W każdym bądź razie - to jest klasyczny błąd!! Większość ludzi tak niestety mówi (dlatego jest to już tolerowane w języku potocznym), ale to tylko niepoprawna forma, która łączy dwa powiedzenia o podobnym znaczeniu - ''bądź co bądź'' i ''w każdym razie''. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?szukaj=...

    dodał sobie w głowie. - a może po prostu ''pomyślał''?

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Teraz wnioski ogólne. W tej części z interpunkcją poradziłaś sobie o wiele lepiej.... Albo to przypadek, albo już robisz postępy. :) Niestety widać jeszcze drugi problem, który zauważyłam też w części drugiej - zbyt dużo przegadania, czyli opisów, które nic nie wnoszą. Zwłaszcza przy dialogach. Zwracaj na to uwagę, bo często właśnie tam jest najwięcej zaimków, których nadmiar szkodzi tekstom.
    Nie rozumiem dlaczego prawie nikt z użytkowników nie kwapi się do komentowania. To są całkiem fajne teksty (poza kilkoma potknięciami, ale na pewno szybko nauczysz się ich unikać).

    · Zgłoś · 14 lat
  • Clairebible
    albinoski w określeniu co do koloru, tak jak u niektórych zwierząt np. tchórzofretka albinoska.

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Hmm... no nie wpadłabym na to, ale OK. Przekonałaś mnie. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Gwenhyfara
    Takie dialogi i minimalną ilość opisów dość ciężko się czyta. Zwłaszcza, kiedy te opisy są jakby wzięte z wierszy. Jak już mówiłam nie proszę o historię każdego źdźbła trawy Zachodniej Marchii, ale o podstawowe informacje w przyswajalnej formie. Nie powiedziałaś nam nawet jaka jest tam pora roku. Lato? Wczesna jesień? Wiosna w rozkwicie?
    Jeżeli nie masz pomysłu na opis, odłóż sprawę na jakiś czas. Może być godzina, mogą być i dwa dni albo tyleż miesięcy.
    Druga rzecz to opisy czynność. I znowu nie wymagam tu każdego oddechu, ale nie wyobrażam sobie, że bohaterowie stoją na baczność i rozmawiają.
    Ostatnia rzecz to moment, w którym dziewczyna mówi o zdobyciu węża. Odniosłam wrażenie, że ona mówi to tylko po to, żeby czytelnik wiedział skąd ona go ma. Jej towarzysze są przerażeni, a ona informuje ich, ze jest złodziejką. Nie pasuje mi to do jej charakteru, którego obraz namalowałaś przede mną w poprzednich tekstach.

    · Zgłoś · 14 lat