Świt przywitał ich już na granicy miasta Tores.
Mieli szczęście, gdyż ostatnią partię drogi przejechali na powozie wśród pachnącego siana. Staruszek wyraźnie rozpogodził się na widok znajomych zabudowań, co tylko potęgowało wyraz ulgi na twarzy Fatuma. Jeśli Tolo się radował, wspólna podróż miała się skończyć.
W gruncie rzeczy rycerz nawet polubił gadatliwego seniora. Starszy człowiek musiał się do kogoś odezwać i kiedy był słuchany, czuł się potrzebny. Młody mężczyzna postanowił, że przynajmniej w ostatniej części wspólnego podróżowania, spełni jego prośbę.
O dziwo, Tolo nie gadał tak bezsensownie jak Fatum myślał na początku. Co jeszcze dziwniejsze, tematy były nader interesujące. Opowieści wiekowego mężczyzny sprawiły, że młodzian poczuł żal. Namiestnik miał wrażenie, że z chęcią wróciłby do początku podróży i zaczął robić to, czego wcześniej nie miał zamiaru czynić - słuchać.
– Widzę już mój dom! – Tolo zawołał z pełnym entuzjazmem.
– Więc tutaj nasze drogi będą się rozchodzić – odparł jego towarzysz otwierając oczy. – Szkoda – dodał w myślach.
– Pozwól, że ugoszczę cię w swoim domu. Przez tydzień zdobywałeś dla nas jedzenie, pilnowałeś, żeby żaden z nas nie stracił życia...
– Za to mi płacisz – przerwał mu wywód.
– Nie gadaj, tylko chodź ze mną. Teraz ja zajmę się tobą.
* * *
– Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłam – wyznała niska, lekko przygarbiona kobieta o śnieżnobiałych włosach.
Staruszka była małżonką Tolo i nazywała się Calia. Fatum zdążył już zauważyć, że jej gościnność i uprzejmość zdawała się nie mieć kresu.
Zasiadali w małym, ale przytulnym salonie, w którym panował mdlący zapach ziół leczniczych.
– Chłopcze, może więcej herbaty?
– Dziękuję – odpowiedział. Od dłuższego czasu nie używał innego słowa. Pogrążony we własnych myślach, zapomniał o otoczeniu. Rodzinna atmosfera domostwa nieco go przytłaczała.
– Ile masz lat? – zainteresowała się sędziwa pani.
– Dwadzieścia cztery.
– Długo już podróżujesz? – wtrącił Tolo.
– Odkąd pamiętam – odpowiedział krótko i rzeczowo. – Bo co miałem innego robić?
– Z jakiej wsi pochodzisz? Może ją znam.
– Jestem obcokrajowcem – zarzekł trochę niepewnie. – Guzik prawda... ale nie muszą wiedzieć niczego.
– Naprawdę? Skąd? – oboje wyglądali na zafrapowanych.
– Konan – padł oddźwięk. – Moją ojczyzną od zawsze i na zawsze będzie Illion – wyszeptało echo duszy.
– A twoja rodzina? Rodzice? – ciągnęli temat.
– Odciąłem się od przeszłości – stwierdził z zawziętością w głosie. – Nie chcę do niej wracać.
– Więc jesteś znów białą, niezapisaną kartą? – kobieta postanowiła użyć przenośni.
– Jestem tak biały jak czerwona jest krew – odparł ze zdecydowaniem. – Droczenie się z przeszłością nic mi nie da – w jego głowie przepłynęła myśl.
– Jesteś pewny? Nie chcesz wrócić do rodziny?
– Nie mam.
– Zrobili ci coś? Uciekłeś? – zatroskała się seniorka.
– Po prostu nie mam. Nie ma w tym ukrytych podtekstów.
– Co się z nimi...?
– Jak mówiłem, odciąłem się od tego. Panie Farlley, mówił pan, że kiedyś był żołnierzem i walczył na froncie. Chciałbym o tym posłuchać, jeśli można – zdobył się na uprzejmy i mocny uśmiech, który rozświetlił jego twarz.
* * *
W końcu opuścił chatkę pana Tolo i jego małżonki z 500 dukanami w kieszeni. Jak na zaledwie parodniową wędrówkę i możliwości finansowe staruszków, zapłata była sowita.
Znów został sam i nie miał się do kogo odezwać.
Kiedy był mały, bardzo bał się samotności. Poczucie wyobcowania tylko pogarszało jego sytuację.
Gdy podrósł, nauczył się z nią żyć. Właściwie, zaakceptował ją i uznał jako część swojego „jestestwa”. Wtedy jednak, mimo wszystko, miał pewną nadzieję na znalezienie bratniej duszy.
Obecnie kochał samotność. Była jego jedyną zaufaną przyjaciółką. Termin „samotność” zamienił na „niezależność”. Słowa te stały się synonimami i funkcjonowały tuż obok siebie.
Co ciekawe, miał poczucie spełnienia.
Kochał to, co go otaczało. Miał poetycką duszę, a przeszłość, którą od siebie odrzucił sprawiła, że stał się bardziej wrażliwy duchowo.
Będąc paroletnim młodzikiem szybko nauczył się pisać, aby móc przelewać na papier słowa swojej duszy, dopóki nie uznał, że jest beztalenciem.
Ulotne, chwilowe myśli były dla niego cenniejsze. Mimo porzucenia kariery poety wiedział, że umiejętność notowania jest bardzo przydatna. W obecnych czasach nie każdy pisał i czytał, co dla Fatuma było rzeczą absurdalną. Obie te zdolności wydawały mu się w życiu niezbędne.
– Może powinieneś spisać własną historię? – iskierka zapłonęła w jego głowie. – Głupota – metaforyczny kubeł wody szybko zgasił zapał. – Kto niby chciałby to czytać? I na co komu to wiedzieć? – Oprócz niego nikt nie wiedział.
Porzucił rodową godność. Imię, które nosił za czasów dzieciństwa - Eniel, przekształcił na swoje nowe nazwisko. „Fatumem” mianowało go otoczenie. Miało to związek ze złym losem, który się za nim ciągnął. Z czasem przyswoił sobie ten przydomek i zaczął się nim przedstawiać.
– Koleje losu życia ludzkiego są niezbadane – westchnął. – Najlepiej, najbezpieczniej jest być „niezależnym”.
Mieli szczęście, albowiem ostatnią - skąd wzięłaś ''albowiem'', to archaizm! W dodatku raczej taki sobie.
rozpogodził się i ożywił - to jest właściwie prawie to samo...
Jeśli Tolo się radował, wspólna podróż niebawem się skończy. - nie pilnujesz czasów. Raczej ''miała się skończyć''.
niełatwo było mu się początkowo przemóc. - to jest zbędne, poza tym ''przemóc'' tu nie pasuje, takie potoczne słówko,fe!
otwierając oczy – Szkoda - wielka literka podpowiada, że ktoś tu znów zjadł kropkę. :P
zauważyć, jej gościnność i uprzejmość zdawała się nie mieć kresu. - ''że'' przed jej.
niemalże można było zemdleć od zapachu - to też brzmi dziwnie. W sumie nie mam pomysłu na zamiennik, ale...
''– Ile masz lat? – zainteresowała się sędziwa pani.
– 24. ''
Liczby staraj się zapisywać słownie. Nie jest to jakiś błąd, ale po prostu cyferki brzydko wyglądają.
''Na co mi ona?'' - zbędne, bo wynika z kontekstu.
''do swojej rodziny?'' - bez ''swojej''.
''Chciałbym tego posłuchać ''- ''o tym posłuchać''
''ak na możliwości finansowe starszej osoby i po zaledwie parodniowej wędrówce, zapłata była całkiem sowita.'' - jak na zaledwie parodniową wędrówkę i możliwości finansowe staruszków, zapłata była sowita.
''Poczucie wyobcowania tylko pogarszała'' - pogarszało.
''Oba te słowa stały'' - słowa te stały się...
''Prawdziwe imię, które nosił za czasów dzieciństwa'' - bez ''prawdziwe'', bo to oczywiste.
Kurde, nie wiem co myśleć. Trochę za mało. właściwie niewiele się tu dzieje...
Generalnie dzisiaj się czepiam, bo dodałaś bardzo krótki urywek. W takich błędy są najbardziej widoczne, więc lepiej nie męczyć czytelnika.
Całkiem nieźle poradziłaś sobie z interpunkcją!!
W dodatku wydaje mi się, że w długim tekście ten urywek by się "zgubił" i przestał mieć szczególne znaczenie.
Dialogi chwilami nie brzmią autentycznie, chociaż rozumiem, że to stylizacja. Mimo wszystko "pozwól, że ugoszczę cię w swoim domu" wydaje mi się trochę nienaturalne.
Uprzedzam, że prawdopodobnie notek o podobnej treści (tj. brak akcji, a zamiast niej przemyślenia i uczucia bohatera) będzie więcej, bo:
1. Osobiście bardzo lubię książki, w których autor skupia się na pokazaniu "wnętrza" wybranej postaci
2. Co tu dużo mówić.... jestem "świeżo upieczoną" studentką psychologii i prawdopodobnie dlatego moje zamiłowanie do tej tematyki jest poniekąd uzasadnione :)
Np.: "pozwól, że ugoszczę cię w swoim domu" brzmi bardzo oficjalnie, dlatego nie jest naturalne. Z drugiej strony nie mogę napisać "Hej, ziom, wpadaj do mnie na pół litra. Bo co, ze mną się nie napijesz?" (oczywiście przykład przesadzony, ale chodzi mi o podkreślenie różnicy).
Czy rzeczywiście autor nie może sobie czasem pozwolić na "wsadzenie w usta" swoich postaci potocznych wypowiedzi? Przykładowo w poprzedniej części użyłam "Mało z gałęzi w tą pustą pałę dostałeś?". Wiedziałam, że nie jest to "elegancka" wypowiedź, ale celowo ją tak sformułowałam zamiast "Mój drogi kolego, poczułem się urażony twoimi słowami, toteż sądzę, że najlepiej będzie wymierzyć ci karę w postaci silnego uderzenia w twoją szanowną potylicę, jeśli nie masz nic przeciwko"
Wypowiedzi padają (w większości) z ust nisko urodzonych, chyba można sobie czasem (z akcentem na „czasem”, bo przecież chyba nikt nie chce czytać czegoś, gdzie jest sam „barowy slang”) pozwolić... (oczywiście ZAZNACZAM, że poprawność w opisach i dobrze sformułowane wypowiedzi to inna bajka).
Dodatkowo też proszę tego nie odbierać w formie „mój tekst, moje wypowiedzi, nic wam do tego”. Jestem tylko ciekawa opinii innych :) (Właściwie to jestem bardzo wdzięczna za pomoc i mordęgę, przez którą przechodzą opiekunowie, czytając to wszystko i pomagając innym w "doprowadzeniu tekstu do stanu używalności"... cześć wam i chwała za cierpliwość)