Reakcja burmistrza na wieść o oszustwach starej wiedźmy była oczywista.
Velvet nie zdołała wywinąć się od kary, obiecując, że rzuci na miasto klątwę. Już nikt nie wierzył w jej niewinność i wielką moc. Nagle wszyscy przesądni mieszkańcy miasta stali się zagorzałymi przeciwnikami zabobonów.
Fatum otrzymał od burmistrza siedem tysięcy dublonów. Drugie tyle otrzymał od kupców, wdzięcznych za odzyskanie ich majątków. Młody rycerz zrezygnował jednak z odebrania nagrody pochodzącej od sprzedawców i poprosił, aby pieniądze te zostały przekazane biedakom, tłumacząc, że potrzebują wsparcia bardziej, niż on.
* * *
Ludzie w tawernach świętowali uwolnienie miasta od złych duchów. W jednej z nich znajdował się, nie podzielający entuzjazmu otoczenia, Fatum. Wraz z nim przyplątało się dwóch niechcianych towarzyszy.
Z nasuniętym na głowie kapturem wpatrywał się w szklankę z sokiem jakby siłą woli chciał ją przesunąć. Jak zwykle był zamyślony.
Kelnerka o obfitym biuście zbliżyła się do trójki ludzi, siedzących w milczeniu przy stole.
– Podać coś jeszcze? Może do jedzenia? – ukradkiem spojrzała na rycerza, a potem na resztę.
– Jakaś kanapka – odparł Fatum z lekkim znużeniem. – I adres jakiegoś hodowcy koni, który w miarę tanio sprzedaje...
– W porządku – zaśmiała się, widząc brak energii Fatuma. – A dla was?
– Kufel piwa poproszę – wybrał mnich.
– To ja... dwa piwa! – dziewczyna chciała być lepsza.
– Rozumiem, rozumiem – zapisała zamówienie.
– Ten ponury pan stawia – czarnowłosa złodziejka wskazała na głowę ukrytą w kapturze.
– Nie będę stawiał nikomu posiłku ani napitku. Tym bardziej, kiedy jest to piwo. Obrzydliwe, nie macie szacunku do siebie i innych. Nie chcę siedzieć wśród takich ludzi.
– Mężczyzna powinien stawiać kobiecie jak kultura przystoi. Nie to nie – wygrzebała spod ubrania całkiem pokaźny worek monet. Tymczasem przyszło zamówienie, za które od razu zapłaciła. – Na zdrowie, panowie! – powiedziała do wszystkich w barze i wstała. Wzniosła wysoko szklankę z alkoholem. Panowie w karczmie również. Popili.
– Ta to ma wzięcie... – westchnął Roniri i zamoczył usta w białej pianie.
– Nie przeżywaj tego tak – Fatum westchnął lekko.
Jego uwagę zwróciła spora grupka mężczyzn w różnym wieku, opowiadających sobie jakąś historię. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że słuchający byli zbyt zainteresowani i poważni jak na zwykłe tematy „do kufla”. Młodzian rozważał więc, czy nie powinien dosiąść się do reszty i wysłuchać tego, co mają do powiedzenia.
– Łatwo ci mówić. Jestem tylko biednym ślepym mnichem – odpowiedział na jego słowa.
– A wy, co tacy wycieńczeni? Trzeba się bawić! Pokażę wam, jak to się robi! – Tiara stanęła na krześle i wypiła duszkiem piwo. Mężczyźni dookoła zaczęli głośno ją oklaskiwać. Dziewczyna skłoniła się i usiadła ponownie, chwytając za drugi kufel.
– Naprawdę sądzisz, że to przystoi damie? Ach, zresztą... i tak nie jesteś damą. Właściwie to nawet teraz ciężko nazwać ciebie kobietą, skoro zachowujesz się jak prostacki chłop – Fatum ruszył w stronę rozgadanego stolika.
– No, no. Słyszałeś go? – dziewczyna zwróciła uwagę Kiro – Prawdziwy mężczyzna, który elokwentnie wypowiada się przy pannie, nie uwłaczając jej godności – jej policzki nabrały rumieńców.
– Co racja, to racja – przytaknął jej spolegliwy partner.
– Jaka niby panna... – mruknął do siebie rycerz – raszpla – dokończył już w myślach. – Panowie, można się dosiąść? Widziałem, że rozmawialiście na jakiś ciekawy temat.
Nie odpowiedzieli, a jedynie badawczo zmierzyli go wzrokiem. Wtedy Fatum nie miał już wyboru. Wyciągnął z kieszeni parę monet i położył na stole.
– Stawiam po piwie – oznajmił niechętnie.
– Gdzie się podziewałeś? Czekaliśmy na ciebie! – nagle wszyscy przywitali go z entuzjazmem.
– O czym rozmawiacie?
– O skarbie mnichów z gór Vanit! Podobno kryją w klasztorze bogactwa...
– To bardzo ciekawe – Tiara znalazła się za plecami najemnika o niebieskich oczach i uwiesiła się na jego ramionach. Nawet laik mógłby zauważyć, że była podchmielona.
– Chętnie pogadamy z taką ślicznotką – jeden z nieznajomych wskazał swoje kolana, sugerując, aby usiadła.
– Hej, Fatum, nie będziesz zazdrosny, jeśli na chwilę cię opuszczę? – powiedziała z filuternym uśmiechem i skorzystała z zaproszenia.
– Ledwo wiem jak się nazywasz i nie obchodzi mnie, co robisz. Tu nie ma miejsca na zazdrość.
– W każdym razie przy małym jeziorze o czarnym, błyszczącym dnie znajduje się klasztor Solarisa. Przetrzymują tam kosztowności. Wszyscy o tym wiedzą, chociaż mnisi zaprzeczają. Niejeden jednak słyszał, jak rozmawiali ze sobą o jakimś wielkim skarbie, który "na szczęście" jest u nich.
– Pieniążki? A jak tam trafić? Narysujecie mi mapę? – dziewczyna stała się bezpośrednia.
– No, za ładne buzi, to kto wie – obcy tuż koło niej wysunął propozycję, patrząc dwuznacznie na wspólników.
– A tak po prostu, to nie można? – wtrącił młody najemnik.
– Zapłać. Tu się nic za darmo nie dostaje – mężczyzna z drobnym zarostem, siedzący naprzeciw, ujął to ekonomicznie.
– Dzięki mnie miasto pozbyło się tej starej baby, która oszukiwała każdego z was. I co, odwdzięczylibyście się.
– Jesteś zabawny. Nie słyszysz, co powiedział mój przyjaciel? – Tiara odważnie postawiła jedną nogę na stół, ukazując gładkie udo.
– To ja już zacznę rysować... – odpowiedział ten najbliżej jej.
– Lepiej się pospiesz, bo się rozmyślę – mrugnęła mu kokieteryjnie.
Fatum zrozumiał. Pijany facet ma w głowie tylko żądze. A kobieta? Była przebiegła. Plusem było przynajmniej, że zdobędzie mapę.
– Mam tego dość – najemnik wstał. – Lenioe, mam do ciebie interes.
– Jak interes, to słucham uważnie – mówiąc to, przygotowywała przy barze kolejną kolejkę trunków.
– Wiesz może gdzie jest klasztor Solarisa w górach Vanit? Podobno wszyscy tutejsi wiedzą.
– Zakon? Nigdy mnie to nie interesowało, ale mogę spytać.
– Byłby mi to bardzo pomocne... Chciałbym się tam wybrać.
– Tak? – podeszła do niego bliżej, niż się tego spodziewał. – A co dostanę w zamian? – niejednoznacznie zagryzła swoje słodkie wargi.
– Zależy co chciałabyś dostać. Jeszcze trochę mogę wydać, ale muszę przyoszczędzić. Wciąż chcę kupić konia.
– Czy wspominałam coś o mamonie? – chwyciła go za ramiona i przyciągnęła do siebie, świdrując zmysłowo wzrokiem.
– Raczej nie, ale o niczym innym też nic nie wspomniałaś...
– Czy muszę coś mówić? Możemy po prostu to zrobić – bez skrępowania wytłumaczyła, co chodzi jej po głowie. Fatum podobał się kelnerce. Od pierwszego spotkania poczuła ściskanie w brzuchu i emocje, które paliły serce. Normalny mężczyzna byłby idiotą, gdyby nie skorzystał.
– Nie sądzę, aby to był dobry pomysł...
– Dlaczego?! – jej oczy błysły żalem. Nie znała powodu.
– Hej, panie ignorancie! – tymczasem Tiara pojawiła się niedaleko, machając świstkiem papieru. Na jej twarzy malowało się zadowolenie z samej siebie.
– Rozumiem... – kobieta spokorniała, widząc czarnowłosą. Była zazdrosna o konkurentkę. Tak właśnie potraktowała młodą, figlarną dziewczynę.
– Co? Ja z nią? – tym razem rycerz zrozumiał od razu – W życiu i nigdy! Ta kobieta ma gorsze maniery niż niejeden pijak w tej tawernie. Ja ciebie szanuję i choćby dlatego nie chcę tego robić. Zasługujesz na mężczyznę, który cię pokocha, zamiast umawiać się z różnymi na TAKIE spotkania... to uwłacza twojej godności!
– Mówisz tak, żeby było mi łatwiej. Dziękuję za troskę – powiedziała niemal ze łzami w oczach.
– Hej, panienko! Jeszcze jedno piwko! – Tiara dodatkowo bezczelnie na nią skinęła. W rezultacie Lenioe uciekła z płaczem.
– Czemu muszę to robić... – Fatum ruszył za kobietą.
* * *
Kelnerka siedziała w kącie kuchni i ocierała policzki szmatką, próbując się uspokoić.
– Nie powinnaś płakać – rycerz usiadł naprzeciwko – Nie chciałem cię w żaden sposób urazić. Jeśli o mnie chodzi, mogę przysięgnąć, że nigdy nie poszedłem ani nie poszedłbym z kobietą do łóżka ledwo ją znając. Nie jestem taki.
– Możemy się poznać bardziej – wyjęknęła, pociągając nosem.
– Nie osiadam w miastach na dłużej. Podróżuję i nie zagrzewam nigdzie miejsca. A co do tej kobiety, pamiętasz jak mówiłem, że nie piję piwa? Myślisz, że byłbym w stanie umówić się z kobietą, która pije jedno po drugim? Wykluczone.
– A jeżeli... poszłabym za tobą?
– To tylko chwilowe zauroczenie – położył dłonie na jej policzkach i przetarł łzy. – Poza tym ze mną to tak jest, że w każdej chwili może mnie rozerwać niedźwiedź albo dopaść ryś. Nie warto zawracać sobie głowę kimś takim. Nie jestem nawet w stanie wyżywić samego siebie, a co dopiero drugą osobę.
– Poprawiasz mi humor. Czy... mogłabym chwilowo zostać sama?
– Oczywiście – skinął głową, po czym wyszedł z zaplecza.
* * *
Stół okupowany przez mnicha i złodziejkę stanowił istne pobojowisko. Dziewczyna leżała nieruchomo z twarzą wbitą w blat. Roniri natomiast grzecznie sączył sok czerwonego koloru.
W barze zrobiło się ciszej. Goście znikali.
– Śpi? – rycerz zapytał zakonnika.
– Chyba jest pijana na amen – potwierdził duchowny. Wcale nie wyglądał na podpitego. Wręcz odwrotnie. Wyprostowany, poważny jak nigdy. – Ten skarb, to może być coś interesującego. Mam dobry słuch – uśmiechnął się i pokazał swoje ucho. – Przez to, że mój jeden zmysł jest uśpiony, inne znacznie się wyostrzyły – wyklarował.
Słowa duchownego miały sens. To tłumaczyło, dlaczego był tak precyzyjny podczas pojedynku w lesie i przeczulony na każdy szmer. Dopiero w tej chwili Fatum zrozumiał, jak mało ich zna i to pod każdym względem.
– Możliwe, dlatego chcę zobaczyć czy to prawda i jeśli tak, co to jest. To dość niepodobne do mnichów Solarisa, aby przetrzymywać kosztowności.
Mnich ziewnął. – Nie znasz zakonników. Też jesteśmy ludźmi – wstał nagle. – Trzeba się zbierać. Jak poniesiesz ją do samej sypialni, to dam ci skopiować ten plan – pomachał jakimś pergaminem. Najprawdopodobniej tym, którym wcześniej chwaliła się Tiara. – Dobijemy targu?
– Niech tak będzie.
otrzymał od burmistrza siedem tysięcy dublonów. Drugie tyle otrzymał od kupców - w drugim daj ''dostał''
potrzebującym, tłumacząc, że potrzebują - powtórzenie, niedobrze!
Fatum, nie podzielający entuzjazmu otoczenia - imię na koniec.
Wraz z nich - nim? nimi?
Nieuważnie piszesz!
niech to będzie komplement na zachętę
błędów nie będę wytykać ;) bo na pewno znajdą się jeszcze takie osoby, co zrobią to za mnie:D