011. Połów

Clairebible

 

Po trzech godzinach piaszczysta droga zamieniła się w wydeptaną trawę.

Zieleni było mnóstwo. Pachniała świeżością, budząc energię. Jednak nie na każdego miało to wpływ.
Tiara przespała cały ten czas na plecach Fatuma. Pierwszy raz pomyślał, że jest jak mała dziewczynka. W dodatku delikatna, lecz kapryśna jak pogoda. 
Nagle niewiasta ziewnęła głośno i przeciągnęła się leniwie.
– Wystarczy. Koń musi odpocząć, a my coś zjeść – zatrzymała swojego przewodnika podróży. Kiedy jednak zeskoczyła na podłoże, odkryła nieciekawy fakt.
Sakwa przymocowana do wierzchowca przedarła się na spodzie. Zgubili żywność w drodze.
– Znowu jesteśmy w dupie... – w zrezygnowaniu przysiadła na glebie.
– Lubisz ryby? – zapytał, patrząc na nią. – Widać jezioro – wyciągnął rękę, wskazując położony niecałe dwieście metrów dalej zbiornik wodny.
– Ryby? Optymista. Żadnej nie złapię! – krzyknęła w podenerwowaniu.
– Może ty nie, ale ja pewnie złapię kilka.
– Jak? Nie masz wędki! – spojrzała na niego podejrzliwie.
– Gołymi rękami. Ty nigdy tak nie łowiłaś? Stoi się nieruchomo w wodzie i kiedy ryba podpływa, po prostu się ją łapie – zeskoczył z wierzchowca.
– Żartujesz... – po wyrazie twarzy było widać, że uznała pomysł za idiotyczny. Mimo to wstała i zaczęła podążać ku lśniącej w słońcu wodzie. Jezioro było niczym lustro, które ktoś porzucił w zielonym dywanie.
– Jak pięknie! – uśmiechnęła się do siebie. Podeszła do samego brzegu i zaczęła się rozglądać. – Pokaż, jak to się robi!
Mężczyzna uwiązał lejce do drzewa po czym podszedł do zbiornika. Ściągnął buty i podciągnął szarawary, by następnie wejść do chłodnej wody. 
– Po prostu stoisz bez ruchu. A, że wszędzie tu są ryby... – rozejrzał się – więc tym bardziej to nie powinno być trudne. Oczywiście musisz łapać mocno, bo ryby mogą po prostu się wyślizgnąć – pochylił się lekko. – Podróżujesz, a nie potrafisz tak podstawowych rzeczy?
– Wędruję od niedawna – odpowiedziała.
Ściągnęła z siebie fiołkowe kimono, które stanowczo przeszkadzałoby jej w czynności. Pod spodem miała białą sukienkę do kolan na ramiączkach, przystrojonych w dwie kokardy. Nie miała nic wspólnego ze wschodnim stylem. Z porzuconej yukaty wypełzła biała żmija i znikła gdzieś w zaroślach. 
– Zimna! – zamoczyła jedną stopę i zaraz cofnęła.
– Wychodzi na to, że panna boi się zmarznąć i zamoczyć. Nie nadajesz się do podróżowania, skoro jesteś wrażliwa na coś takiego – powiedział, nie ruszając się.
W ułamku sekundy pochylił się jednak. Chwycił rybi ogon i wyrzucił zwierze na brzeg. 
– Czasem korzystam z takich metod, kiedy czuję, że wypada mi z rąk. Staram się wtedy, żeby wyślizgnęła się nie prędzej, niż powinna – wytłumaczył jeszcze. 
– Jesteś przemądrzały! – odgryzła się, ale jego słowa sprawiły, że nabrała odwagi i od razu weszła do wody.
Upatrzyła nawet ofiarę. Zaczaiła się i pospiesznie próbowała ją schwytać z marnym skutkiem.
– Mówiłem, żebyś się nie ruszała. Na dodatek tak gwałtownie weszłaś, że się przepłoszyły. Nie rób tyle hałasu. W sumie widać, że masz małe doświadczenie...
– Bo wychowałam się na ulicy, a nie w buszu, królu ryb – ponownie się odgryzła. W tonie głosu sympatia mieszała się z szczyptą przekory. Ponadto, skupienie przy wypatrywaniu obiadu wyglądało wdzięcznie, a wręcz uroczo.
– Mimo wszystko nie wyglądasz na człowieka ulicy.
– Chodzi ci o to, że nie chodzę brudna? – zapytała podejrzliwie.
– Nie, jesteś trochę zbyt delikatna. Nawet jak na pijącą piwo niczym rasowy chłop pańszczyźniany.
– Delikatna? Przecież jestem złodziejką... – poprawiła go. – Mam! Mam! – złapała jakąś sztukę. Jednak po chwili okaz wyśliznął się z dłoni. – Miałam...
– Fakt, takie zachowanie nie uchodzi kobiecie. A co do ryb... nauczysz się. Kiedy w ogóle przylepił się do ciebie Kiro?
– To był przypadek. Przeklinam ten dzień, aczkolwiek on się przydaje. Dobrze walczy. To było jakiś miesiąc temu. Obronił mnie przed dwoma napastnikami, którzy chcieli się zabawić moim kosztem. Jak tylko ich pokonał, przyznał, że po prostu chciał się przyłączyć do gry. Powiedział, że nie obchodzi go dokąd pójdzie. Łazi za mną bez powodu... – wyjaśniła mu ogół relacji.
– I naprawdę tak ciężko jest ci uciec przed ślepcem?
– Nawet nie wiesz, jaki on jest cholernie sprytny! Kto wie, może już siedzi w najbliższych krzakach! – rozejrzała się gorączkowo.
– Coś wątpię. Dlaczego po prostu nie każesz mu się odchrzanić?
– Kazałam mu, ale... Już to mówiłam, jest przydatny. Tak jest bezpieczniej, ze względu na to, co robię – zrezygnowana wyszła z wody i usiadła na kamieniu. Chwyciła jedną z złapanych ryb i zaczęła oporządzać.
– Masz na myśli złodziejski fach? Nigdy się do tego nie zniżałem, więc nie wiem o nim nic poza tym, że po prostu się kradnie.
Tiara się zasmuciła. – To mój sposób na życie. 
– Trzeba jakiś znaleźć. Ja żyję koczownictwem i najmowaniem się.
– Uważasz mnie za gorszą od siebie, prawda? - na twarzy Tiary pojawił się grymas.
– Dlaczego tak sądzisz? Może mniej przystosowaną, bardziej pyskatą, ale... każdy ma jakieś swoje ja – odrzekł wprost, podrzucając trzecią zdobycz.
– Zupełnie ciebie nie rozumiem. Najpierw gardzisz mną, a teraz... bronisz? – zdziwienie pojawiło się na ustach dziewczyny. Łuski pryskały na ubranie, mimo iż robotę wykonywała w sporej odległości od siebie. Biała sukienka wydawała się być teraz cenna, z dodatkiem srebra i brylantyny. Tak trudno było odgadnąć jej myśli z wyrazu twarzy. Nie była zła, nie była też wesoła. Raczej skupiona i sporadycznie zerkająca na niego.
– Jedynie próbuję cię wysłuchać i zrozumieć. To prawda, że nie jesteś dla mnie wzorem cnót, podobnie jak cała reszta tobie podobnych, ale co poradzić. Istniejecie.
– Jaki świat byłby nudny, gdyby zapełnił się samymi ideałami – zironizowała, po czym zmieniła temat – Wystarczy nam chyba tyle ryb.
– Niewątpliwie – wyszedł z wody. – Pochodzisz z tego kraju?
– Pewnie chodzi ci o ten strój... – zerknęła na porzucone kimono. – To tylko pamiątka po mojej matce. Ona pochodziła ze wschodu, a mieszkaliśmy przy granicy – kobieta podała mu dwa grubsze patyki. Uznała, że się domyśli, że chodzi o ponowne rozpalenie ognia.
– Sierota? – wrzucił płonące gałązki do przygotowanego paleniska.
– Nie do końca – wyglądała na rozgoryczoną. – Mam jeszcze ojca, ale nie powinnam go tak nazywać.
– Yhym – mruknął jedynie. – No nic, jesteś dorosła. Nawet jakby było idealnie, najwyższy czas na opuszczenie rodzinnego domu.
– Nie rozumiesz. Po śmierci mojej matki, ON załamał się psychicznie. Rzucił pracę i zaczął pić. Stoczył się na dno – nie spuszczała wzroku z ziemi. – Wtedy nauczył nas z braciszkiem tego fachu. Kradliśmy lub żebraliśmy. Prócz tego zajmowałam się domem. Kiedy przynosiliśmy za mało kosztowności, był wściekły i bił nas. Wreszcie go zamknęli, a nas odesłali do sierocińca.
– Przecież nie pytałem o szczegóły. Nie musisz mówić o tym, co sprawia ci przykrość – wyłożył się na trawie, obserwując niebo. – Nikt nie musi wracać do przeszłości.
– Po prostu chcę odnaleźć brata – usprawiedliwiła się – Tak bardzo chcę, że nie potrafię myśleć o niczym innym.
Wiatr zachodni powiał mocniej, podsycając żółte płomienie. Dziewczyna obróciła ryby na surową stronę. Jedzenie powoli uwalniało zapachy, a żołądki coraz bardziej zaczynały dokuczać.
– Więc ktoś go adoptował – wywnioskował. – To w sumie dobrze. Chyba, że uciekł.
– Nie wiem, to słabeusz – nadęła poliki jak dziecko. – Nie miał tyle odwagi, co ja. Ucieczka z sierocińca była wspaniała... – w pewnym sensie się tym chełpiła. – Jak go zobaczę, od razu go rozpoznam – uśmiechnęła się.
– Niewątpliwie – mruknął. – Z drugiej strony jednak, skoro jesteś spod granicy, dlaczego szukasz w centrum państwa?
– Mam przeczucie. Poza tym...wiem, że jego nowa rodzina gdzieś tu mieszkała. Najpierw jednak muszę się wzbogacić. Pokażę mu, że jego siostra doszła do czegoś.
– Ambitnie... – skrzywił się. – Jakby nie było, jakiś plan masz...
– A ty? Jak na razie, tylko ja się udzielam. Jaki masz plany życiowe? – spoglądnęła podejrzliwie.
– Moje plany? Podróżować, aż ktoś mnie nie zabije albo coś nie pożre. Ot i wszystko – wzruszył ramionami.
– Najlepiej iść przed siebie! – wzniosła zwycięską pięść. 

Clairebible
Clairebible
Opowiadanie · 14 października 2010
anonim
  • Clairebible
    Kolejna część, troszkę wiejąca nudą, bo nic się nie dzieje. Od następnego rozdziału już coś powinno być...

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Piaszczysta droga zmieniła się po trzech godzinach, stając się wydeptaną trawą. - Po trzech godzinach piaszczysta droga zamieniła się w wydeptaną trawę.

    Bardzo proszę, nie udziwniaj.

    uznała to za idiotyczne - niby wszystko OK, ale lepiej brzmi ''uznała pomysł za idiotyczny''. Nie narzucam, ale sugeruję. Łatwo można wpaść w pułapkę słówka ''to''. Po pewnym czasie robi się go tak dużo w tekście, że razi w oczy. U Ciebie jeszcze tego nie ma, ale radzę, byś starała się zastępować zawsze, gdy tylko się da.

    kategorycznie przeszkadzałoby - ''stanowczo'' brzmi lepiej.

    – Wędruję od niedawna – odpowiedziała mu. - co mówiłam o zaimkach?!

    Zimna ! - przed znakami przestankowymi nie stawiamy spacji, chyba że jest to myślnik.

    chwycił rybi ogon wyrzucając zwierze na brzeg - po pierwsze: brak przecinka, po drugie: zdajesz sobie sprawę, co to znaczy? jednocześnie (w tej samej sekundzie!!) chwycił i wyrzucił, wykonał w zasadzie jedną czynność! Przemyśl to...

    wyszła z wody w zrezygnowaniu - Znowu udziwniasz! Mówisz tak na co dzień?
    ''Zrezygnowana wyszła z wody''.

    Tiara jakoś się zasmuciła. - bez jakoś, to nie jest opowiastka przy piwie.

    swoją robotę wykonywała w sporej odległości od siebie. - dwa zaimki w jednym zdaniu? Chcesz mnie dobić? :(( (Tak, mam zaimkową paranoję;))

    Uznała, że się domyśli, o ponowne rozpalenie ognia - że chodzi o ponowne rozpalenie ognia

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Taka rada na przyszłość: czasem rezygnuj z opisu narratora przy dialogach. Sama wypowiedź wystarczy, a Ty unikniesz przegadania. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Clairebible
    "Tak, mam zaimkową paranoję;))"

    Moja droga, takie rzeczy się leczy, zgłoś się do mnie jak skończę psychologię, przemyślimy ten problem i spróbujemy go wspólnie rozwiązać :D

    A co do udziwnień... nie zwróciłam uwagi na sposób, w jaki mówię, ale może coś w tym jest, bo czasem nie umiem zrozumieć samej siebie :) Staram się, oj staram... NAPRAWDĘ się staram :P

    I co do Twojego postu pod poprzednim rozdziałem - trzeba się kiedyś wziąć za "Wiedźmina", oby był w bibliotece...

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Ale ostrzegam, że cienkie to nie jest... ma kilka tomów. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Clairebible
    No wiem, 7 tomów, będę licytować na allegro :D

    · Zgłoś · 14 lat