Ogromny klasztor był niezwykłym zjawiskiem. Cały kompleks został wykuty w skale, przez co z daleka stawał się prawie niewidoczny. Głównych wrót strzegły dwa potężne gryfy wyrzeźbione w czarnym kamieniu. Wyglądały jakby w każdej chwili mogły się przebudzić i zaatakować nieproszonych gości.
Dominujące dwie wieże otaczały rzygacze, na balustradach zamku zasiadały gargulce, wpatrujące się w przestrzeń przed nimi.
Całokształt nie dość, że mało zachęcający, to w dodatku zupełnie niepasujący wyglądem do typowych świątyń, w których oddawano cześć Solarisowi – Bogu Światła.
Ciemność otaczająca budowlę, zdawała się ostrzegać, że miejsce jest przeklęte.
– Chyba zmienili wyznanie – ocenił rycerz, chwytając kołatkę, która przedstawiała głowę lwa trzymającego w pysku mosiężne koło. – W takim miejscu rzeczywiście można trzymać skarby – zastukał głośno.
Oboje usłyszeli echo rozchodzące się za drzwiami.
– To nie wygląda na klasztor. Mam złe przeczucia – Tiara schowała się za plecami Fatuma.
– Nie bądź już taka wrażliwa. Budynek jak budynek, architekci mieli fantazję.
Odzew z wnętrza budynku był niemal natychmiastowy. W chwili, gdy ktoś pociągnął za klamkę, wrota zaskrzypiały jakby nikt nie oliwił zawiasów od wieków.
– Oczekiwaliśmy waszego przybycia – powiadomiła kobieta, stojąca w przejściu.
Niewątpliwie przekroczyła już półwiecze, była pulchna, a kiedy się uśmiechała, twarz miała okrągłą jak księżyc w pełni.
– Byliśmy "oczekiwani"?
– Oczywiście, już od wczoraj – zakonnica skłoniła się lekko. – Wiedzieliśmy, że wybieracie się do nas.
– Przybywamy w pokoju! – Tiara szybko postarała się rozwijać wszelkie wątpliwości, „ot tak”, na wszelki wypadek.
– Proszę za mną... – kobieta obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
Dziedziniec był duży. Zewsząd na obcych zerkały kamienne oczy tajemniczych mnichów.
– Trochę się odgrodziliście od świata – wtrąciła dziewczyna z prostą grzywką.
Zewnętrzna fortyfikacja była niepokojąca, a wnętrze bardziej przypominało twierdzę, niż cichą świątynię dla wierzących. Niepokojące. Zakonnica za to ani myślała odpowiedzieć. Szła przed siebie.
– A jeśli odkryli nasze zamiary, zabiją nas, a potem zakopią? Cofnijmy się – złodziejka lękliwie uchwyciła ramię rycerza.
– Tylko ty masz złe zamiary, ja jestem ciekawy – odpowiedział stanowczo. – Siostro, skąd wiedzieliście, że przychodzimy?
– Prorok tak powiedział – odparła.
– Dlaczego wasz klasztor wygląda tak dziwnie? – Tiara zabrała głos.
Mniszka znów nie odpowiedziała.
– Widzisz, ignoruje mnie...
Złodziejka rozglądnęła się dookoła. Zbyt dużo szczegółów, aby mogła to zapamiętać. Istna forteca. Najpewniej musieli istotnie kryć coś wartościowego.
W końcu weszli do środka.
Wnętrze nie było aż tak wielkie, jak się wydawało. Po korytarzach spacerowali przygarbieni mnisi, pochłonięci modlitwą. Na gości patrzeli z wywyższeniem.
Fatum i Tiara zostali zaproszeni do ogromnego pomieszczenia z dużymi oknami. Posadzka wyłożona kamieniami mogłaby stanowić wzór czystości i kunsztu utalentowanych kamieniarzy. Przy przeciwległej ścianie znajdowało się podwyższenie, a na nim z kolei siedział starszy kapłan.
– Eeem... witamy – zagadnął najemnik.
– Miło mi gościć ciebie i twoją towarzyszkę. Oczekiwaliśmy was – pogłaskał się po długiej, sięgającej do klatki piersiowej brodzie.
– Słyszeliśmy. Podobno wiecie to od proroka...
– Jest naszym duchowym przewodnikiem. Na początku chciałbym powiedzieć, że nie znajdziecie tu skarbu, o którym myśleliście.
– Myślę, że powinnam stąd wyjść. Dlaczego zamieszkujecie taką twierdzę?
Tiara nerwowo rozejrzała się dookoła. Nie znalazła jednak nic, co mogłoby jej posłużyć do ewentualnej obrony czy ucieczki.
– To miejsce ma wiele setek lat, panienko. Mówi się, że ten monastyr zamieszkiwały smoki, które, by ukryć swoją rasę, przemieniały się w ludzi. Potem smoki zniknęły, pojawili się ludzie – wojskowi, pilnujący gór przed najeźdźcami. Nie spełnili swojej funkcji, więc porzucili to miejsce, a my je przejęliśmy.
– Rozumiem. Więc... Nie ma tu żadnych skarbów? – zapytała wprost, niewinnie patrząc na głowę dziwnego klasztoru.
– Nie takie, o jakich myślicie. My nazywamy skarbem coś zupełnie innego.
– To znaczy co?
– Nasz prorok jest naszym skarbem. Chciał was zobaczyć, w szczególności pana.
– Mnie? Po co? – Fatum uniósł brwi.
– Nie powiedział.
– Nie opłaca się wierzyć w bzdury. To ja idę do domu – mruknęła dziewczyna ze zniechęceniem.
– To nie są bzdury. Gdyby nimi były, nie wiedzielibyśmy, że nazywa się pani Tiara Nectra – odpowiedział.
Niewiasta, w kompletnym szoku, otworzyła usta. – Dobrze, czego wasz jasnowidz chce od Fatuma? A jeśli chce od niego, to czy ja mogę już sobie stąd iść?
– Może moc proroka będzie w stanie odnaleźć twojego brata, panienko.
– Zostanę – ucięła krótko i bez namysłu. – A gdzie on jest?
– W ogrodzie.
– Macie tutaj ogród? W takim miejscu? Gdzie?
– Wewnątrz góry, wokół jeziora – odparł mędrzec. – Jego strażnikami są elfy.
– Nie ufam takim herezjom. Chyba jesteśmy w wariatkowie albo mi się to śni – uszczypnęła się przekornie w policzek.
– Twój umysł jest zamknięty – stwierdził starzec.
– Ten pan w delikatny sposób mówi ci, że jesteś ograniczona – szepnął Fatum. – Chętnie zobaczymy ten ogród.
– Mów za siebie... – poczuła się zniesmaczona. Wstała i chwyciła za ramię rycerza. – Chodźmy stąd, to na pewno jakaś pułapka.
– Gdzie się podziała twoja odwaga? – spojrzał na nią. – Jeśli rzeczywiście coś się kroi, może być jeszcze lepiej.
– Słowa padające z twoich ust są niemal święte, ale brakuje w nich prawdy. Jesteśmy zakonem Solarisa, nigdy nie mamy złych zamiarów.
– Dobra... oddaję się w twoje ręce, wodzu – oświadczyła staruszkowi.
Przeor poprowadził ich głównym korytarzem w głąb klasztoru. Z każdą chwilą miejsce stawało się coraz bardziej mistyczne i budzące grozę.
– Prawie dotarliśmy – poinformował ich, gdy wyraźnie zaczęli zwalniać.
Mędrzec mówił prawdę. Już po paru minutach dotarli do wielkich dębowych drzwi, wyglądających jakby od wieków nikt ich nie otwierał. Wrażenie to wzmacniał fakt, że wrota porastał gęsty bluszcz.
Mistrz zakonu wyciągnął dłoń i wsunął ją między liście. Nie pukał, nie popychał, drzwi same się otworzyły, a pnącza cofnęły się nieco, by ułatwić przejście.
– Jak pan to zrobił? – Fatum badawczo zerknął na mężczyznę.
– Podobnie jak ty władcą ognia, ja jestem władcą ziemi, synu.
Ogród zdawał się być dziełem bajkopisarza, który ożywił swoje pismo ku uciesze dzieci. Motyle we wszystkich barwach tęczy były wielkości zaciśniętych pięści, czasem nawet otwartych dłoni. Płatki kwiatów o nasyconych odcieniach kusiły, aby rozłożyć się wśród nich i zacząć wdychać ich słodki zapach. W chwili, kiedy Fatum dojrzał przyglądającego się przybyszom daniela, oniemiał. Istoty wyglądające jak ludzie, o długich szpiczastych uszach, pielęgnowały owocowe drzewa.
– Mały kawałek raju – przyznał rycerz.
– Boję się – spanikowała Tiara – Co to jest? Elf?
– Nigdy ich nie widziałaś? – Fatum spojrzał niedowierzająco na towarzyszkę. – Muzycy i opiekunowie gajów.
– A dlaczego miałabym widzieć? To takie dziwne? – szepnęła do niego.
Zbliżyła się do stworzenia i zaczęła go oglądać niczym eksponat. Z góry do dołu, z dołu do góry. Chciała jeszcze coś sprawdzić. Pociągnęła zjawisko za ucho jak dziecko, pragnące poznać wszystko przez dotyk. Elf tylko jęknął i spojrzał na nią jak na dziwadło.
– Kuliar, ta panienka... – zaczął przeor.
– ...jest niekulturalna – stwierdził, kładąc dłonie na szpiczastych krańcach swoich uszu. – Mogę w czymś pomóc? – spojrzał wyczekująco na złodziejkę.
– Hmm... może być coś cennego, coś elfiego – stwierdziła czysto ekonomicznie. Rzecz jedyna w swoim rodzaju, stworzona przez takie stworzenie. Czysty zysk!
– Nasze kobiety czasem wykonują biżuterię ze szlachetnych minerałów, jednakże nie są to rzeczy dla takich jak ty – uniósł głowę. – Ojcze, jeśli pozwolisz, wrócę do swojej pracy – ukłonił się, przez chwilę mierząc wzrokiem długowłosego młodziana.
– Ależ oczywiście, Kuliarze. Niech kwiaty otwierają kielichy, widząc, że ku nim dążysz.
– To byłaby radość i zaszczyt – oddalił się.
– Miły facet – Fatum pokiwał głową.
– Czy on mnie obraził...? – Tiara powiodła wzrokiem za istotą.
– W pewnym sensie tak. Zachowałaś się w stosunku do niego dość arogancko, elfy odwdzięczają się tym samym, mimo że na co dzień to bardzo przyjazne i ciepłe stworzenia – podsunął Fatum. – Gdzie jest...?
– Tutaj – wyrwał jakiś głos, nie pozwalając namiestnikowi dokończyć.
Cała trójka spojrzała na młodego, około dziesięcioletniego chłopca o fiołkowych oczach i białych, sięgających łopatek włosów upiętych w kucyk. Jego szata sugerowała, że jest jednym z zakonników.
– Mały mnich? – Dziewczyna podeszła do niego, aby się przyjrzeć.
Wyglądał trochę inaczej niż reszta.
Więcej było w nim szlachetności i mniej pokory. Podpowiadało jej tak estetyczne odczucie..
– Dzień dobry – chłopiec uśmiechnął się.
– Oto Rain Sweillow, nasza wyrocznia – wtrącił mędrzec.
– To ty wiesz o nas tak dużo? – Fatum podejrzliwie zmierzył młodzika.
– Na to wychodzi – twarz Raina rozpromieniała.
– Jesteś jasnowidzem? Takim prawdziwym? Mógłbyś udowodnić? – niewiasta nie dawała za wygraną.
– Handlarz, któremu ukradłaś Abraxisa miał na imię Ginshu. Masz hmmm... 19 lat i posiadasz młodszego brata. Pochodzisz z małej wioski obok Namiru – podał parę przykładów.
– Niemożliwe! – Tiara podskoczyła jakby odnalazła szczęście. Chwyciła radośnie za obie dłonie wieszcza. Teraz to dostrzegała – chłopiec faktycznie jest perłą. Prawą, otwartą dłoń wyciągnęła do niego, sugerując, aby przepowiedział przyszłość, jak czynią pospolite wróżki.
– Dam ci cztery srebrne monety. Powiedz, czy w przyszłości będę bogata i wyjdę za księcia z bajki! – z przejęciem i nieukrywaną ekscytacją czekała na odpowiedź młodzika.
– Przepowiadam przyszłość i widzę przeszłość. Ale... na twoim miejscu nie napalałbym się tak. Każdy jest kowalem swojego losu. To, co przewiduję jest jedynie jedną z możliwości... mogę przepowiedzieć ci domek nad jeziorem, ale jeśli będziesz niewłaściwie postępować... chyba rozumiesz.
– Wróżka nie próbowałaby obejść tego w taki sposób – spojrzała wzrokiem iście zdegustowanym.
– Ale ja nie jestem wróżką.
– Czy wiesz wszystko o wszystkich? – zapytał podejrzliwie Fatum, wcinając się w rozmowę.
– Tylko o wybranych. Na przykład wiem, że podróżował z wami mnich, Kiro, ale poza imieniem i tym, że jest ślepy, nic nie wiem. Pojawił się tylko przy okazji wspomnień panny Tiary.
– Wybrana, tak? – niewiasta uniosła brew. – I tak ci nie ufam. To pewnie coś w stylu "misja dla żądnych przygód herosów", nie dla mnie – rozejrzała się po botaniku od niechcenia.
Wtedy też zorientowała się, że w pobliżu nie ma nikogo. Ani przeora, ani elfów.
– Jak na razie dowiedziałem się, że wiesz dużo na temat Tiary. W sumie dobrze, niech tak zostanie.
– O tobie wiem jeszcze więcej, panie Fatum – chłopiec uśmiechnął się przekornie.
– Wątpię – uciął rycerz.
– A nie sądzisz, że to całkiem możliwe, skoro jesteś Przeklętym?
– Bajki.
– Przeklętym? O czymś mi nie mówisz? – dziewczyna odsunęła się zdecydowanie na parę kroków. Przysiadła pod drzewem o liściach wielkich jak parasole, czekając na rozwój wydarzeń.
– Przeklętym nazwali go ludzie, niesłusznie. To tylko przykry rozwój wypadków...
– Nie sądzę, żebyś wiedział o mnie tyle, żebyś mógł się wypowiadać, Rain.
– Fajne to imię "Fatum", ale prawdziwe jest ładniejsze. Nie niesie ze sobą złych skojarzeń – orzekł chłopiec.
Rycerz nie powiedział nic, a jedynie wpatrywał się w głębokie, fiołkowe oczy.
– Eniel, prawie jak anioł.
– To moje nazwisko.
Prorok pokręcił głową, nie zgadzając się ze słowami najemnika.
– Eniel... – powtórzyła Tiara wpatrując się w niego.
Pasowało mu, brzmiało majestatycznie, dopełniały szlacheckie rysy.
– Chwileczkę! – podniosła się. – Co ty, do cholery, ukrywasz!?
– Nie twoja sprawa – skwitował młodzian o kasztanowych włosach. – Tego dziecka również.
– Przecież mógłbym ci pomóc...
– Przeklętym nie można pomóc.
– A jednak się przyznajesz do zarzucanych ci czynów! – kobieta wskazała na niego jak na winowajcę całego zła.
– Niby jakich czynów? Może życie to nie jest twój interes. W ogóle się nie znamy.
– Unikasz ludzi – podsunął prorok.
– Nie wtrącaj się!
– Ten mały ma rację! Nie sprzeciwiaj się guru! – zdecydowanie stanęła po stronie młodszego.
– To moje parszywe życie i mogę z nim robić, co chcę. Jeśli zechcę, mogę nawet zdechnąć w rowie.
– Coś takiego nie godzi się komuś twojej rangi... – Rain westchnął ciężko.
– Rangi? – dziewczyna ponownie powtórzyła słowo, które ją zainteresowało.
– No bo przecież to jest k...
– Ciiicho – Fatum zawarczał jak wściekły pies.
– ...ktoś ważny, no. Nie wchodźmy szczegóły.
– Ważny? Chyba... poważny. I to śmiertelnie. Oschły, brutalny i niemiły. Pastwi się nad niewinnymi kobietami i pokrzywdzonymi – Tiara wzniosła lekceważąco nos do góry.
– Przykre życie kształtuje tak ludzi... ale uwierz mi, najbardziej pokrzywdzonym, jakiego kiedykolwiek widziałem, jest Eniel.
– A ja się nie liczę. Znowu – Tiara naburmuszyła się.
– Brutalny ojciec jest małą kropelką w porównaniu z byciem jedynym ocalonym wśród wielu tysięcy ludzi. Stać się w jednej chwili prześladowanym i napiętnowanym z powodu rodowodu...
– Chyba kazałem ci się zamknąć...
– To się nazywa szczęście w nieszczęściu – poprawiła z uśmiechem dziewczyna o hebanowych włosach.
– Raczej piekło – odparł Fatum.
– Eniel, naprawdę masz ten tatuaż? – Rain nagle zmienił temat.
– Mam – odpowiedział bez namysłu. – Ale co ci do tego?! – wybuchł.
– Tatuaż? Gdzie go masz? – Tiara z nieukrywaną ciekawością zaczęła szukać wzrokiem miejsca na najemniku, w którym mogłoby skryć się malowidło.
– Poniżej pasa! – warknął.
– Naprawdę? – złapała go za spodnie nie krępując się zbytnio. Dopiero po chwili doszło do niej, co takiego właściwie robi. Poczerwieniała.
– Nie biję kobiet, ale ręka mnie teraz świerzbi... – spiorunował ją rozsierdzonym wzrokiem – Lepiej mnie zostaw, tak dla własnego bezpieczeństwa, dobrze?
– Jesteś bardzo drażliwy... – podsunął dziesięciolatek.
– Założę się, że jeszcze kiedyś skopię ci tyłek... – odgryzła się. – Prawda? – pytanie o przyszłość poleciało do chłopca z niezwykłym darem.
– Niczego nie możemy być pewni... – wzruszył ramionami. – Wyglądacie na zmęczonych. Nie chcielibyście odpocząć?
– Od niego na pewno – niewiasta spojrzała z gniewem na tajemniczego Eniela.
– Zakonni z chęcią was ugoszczą i nakarmią, nie mówiąc już nawet o noclegu.
– Ja skorzystam – stwierdził Fatum, rozglądając się po ogrodzie. Gdy spojrzał w górę dostrzegł, że znajdują się pod gołym niebem. – Czy to iluzja?
– Nie, ten szczyt górski jest jak wulkan. Ten ogród jest jakby w jego leju.
– To może zamiast się tak zachwycać niebieską plamą w górze, skorzystamy z konsumpcyjnych dobroci klasztoru – wtrąciła dziewczyna.
– Twój umysł jest zamknięty na piękno – powiedział to takim tonem, jakby chciał zwyzywać znajomą.
– To twój czerp jest zamknięty na piękno – wskazała na siebie i uniosła nos do góry jak szlachcianka.
– Ludzie powinni prezentować sobą powab wewnętrzny. Co z tego, że jesteś ładna, kiedy zarazem arogancka i pyszna? Tylko durnie zachwycają się takimi jak ty – ominął ją i wyszedł z pomieszczenia.
Tiara ścisnęła pięści ze złości. Zaczęła się trząść targana nerwami.
– Ma przyszłość, którą łatwo przewidzieć. Zabiję go własnoręcznie! – wybuchła, dalej stojąc w miejscu.
niewierzący, nieładny, niemiły, nieduży... itd.
TO JEST WAŻNA ZASADA DO ZAPAMIĘTANIA!
- Bogu Światła. – powinien być myślniczek, a nie łącznik. Wiesz jak to odróżnić? Myślnik wygląda tak: –
a łącznik tak: -
Na ten pierwszy mówi się też myślnik drukarski lub długi (twardy) myślnik, a na drugi - po prostu myślnik. Ale nazwa je odróżnia i wskazuje okoliczności użycia.
Tego: - używamy do łączenia słów. (np. biało-czarny) albo przenoszenia sylab.
Tego: – do oddzielania jakieś myśli, wtrącenia lub wskazania czegoś.
fantazje. - a dużo ich mieli? Chyba zjadłaś ogonek.
z zewsząd - słówko ''zewsząd'' oznacza ''ze wszystkich stron'', a więc napisałaś ''z ze wszystkich''... Wymaż 'z'.
To jest KOLEJNA ZASADA DO ZAPAMIĘTANIA!
I jednocześnie słówko analogiczne do ''znikąd''. Przecież nie mówi się ''z nikąd'' ani ''ze znikąd''.
Przecinek po ''zewsząd'' jest zbędny.
raczej przypominało twierdzę, niż cichą świątynię – ''Bardziej'' zamiast ''raczej''. W przypadku ''raczej'' nie możemy zastosować już słówka ''niż'', bo ''raczej'' nie porównuje, ale stwierdza.
Przykład?
– Ania nie przypomina człowieka. Raczej kota
– Nie, ona przypomina bardziej psa, niż kota.
Rozumiesz? W razie wątpliwości (jakichkolwiek, nie tylko związanych z tym) zapraszam na priv. Adres mejlowy masz, GG jest w moim profilu, możesz też napisać prywatną wiadomość (jak poprzednio). :)
zakon wygląda tak dziwnie? – Zakon to ( w skrócie mówiąc) grupa mnichów. Budynek to klasztor.
tak wielkie jak się wydawało. – Generalnie nie stawiamy przecinka przed ''niż'' i ''jak''. Wyjątkiem są tylko zdania porównawcze, bo masz tam właściwie coś takiego:
tak jak – dziwnie wygląda, prawda? Właśnie dlatego trzeba rozdzielić te słówka przecinkiem. Dodatkowym argumentem może być to, że po ''tak'' można już zadać pytanie, więc podzielić zdanie.
Przykład?
Ta lalka nie jest aż tak duża (tak- jak duża jest?), jak sobie wyobrażałam.
się rozglądnęła - Dwa problemy. Tym razem drobne, więc nie martw się.
''Się'' stawiamy za czasownikiem, a nie przed nim.
Przykład?
Się umyć idę. – Ładnie brzmi? Raczej nie...
Druga sprawa: ''rozglądnąć się'' to potoczne słówko. O ile w mowie bohaterów taki styl jest bardzo fajny, o tyle narrator powinien raczej wysławiać się językiem czysto literackim, więc pasuje tu raczej ''rozglądać się''. ''Rozglądnąć'' zostaw na inne okazje. :)
miejsce ma wiele setek lat, panienko. Mówi się, że to miejsce – powtórzenia są gorsze od zaimków!!
To miejsce ma wiele setek lat. Mówi się, że zamieszkiwały je smoki.
przez najeźdźcami – przed, a nie przez.
Niewiasta otworzyła usta będąc w szoku. – niezgrabnie brzmi. Przemyśl to zdanie. Ostatecznie, jeśli chcesz je tak zostawić, wstaw chociaż przecinek przed ''będąc''.
Pamiętasz? Oddzielamy imiesłów.
w wariatkowie, albo – nie stawiamy przecinka przed ''albo''.
sugerując aby – zabrakło przecinka przed ''aby''.
"Rangi"? – niepotrzebny cudzysłów. Czytelnik i bez niego rozumie kontekst. Nie udziwniaj.
dobra, dobrze? – Nieładnie brzmi. Może ''bezpieczeństwa''?
do góry, jak szlachcianka. – tu bez przecinka. Muszą być dwa słówka porównawcze, a nie jedno.
Ogólnie fajnie. Coraz mniej udziwnień i błędów interpunkcyjnych. Podoba mi się!