Kryształy serca kruszyły się
Przy każdym uderzeniu
A on szedł dalej
Po gruzach przyszłości
Szukając światła
Nie było już bólu
Pochłonęła je lawa pustki
Nie było szczęścia
Utonęła w morzu nicości
Nie było harmonii
Porwał ją chaos
Wszyscy szli przed siebie
Z nożami w piersiach i plecach
Bez twarzy
On jedyny pochylał się
I szukał kryształów swojego serca
Obserwował jak inni poruszają się w takt
zmysłowego Danse Macabre
Aniołom płonęły skrzydła
Płonęła też jego dusza
Łzy spadały wyjaławiając glebę
Liry i harfy gdzieś z nieba
Grały dla tańczących
Kochankowie śmierci krwawili
Szarpiąc palcami za struny
Granice zniknęły
Piekło zrównało się z utraconym rajem
Wzniesiono okrzyki Kyrie Eleison
Nikt nie chciał podążać ku nicości
Skakali więc w otchłań
W objęcia Przeznaczenia
Fatum zgniótł kartkę z wierszem i odrzucił na ziemię.
– Co za stek bzdur. Nic nie trzyma się całości, brak logiki... ach... – westchnął ciężko, siadając przy biurku.
Sierpowaty księżyc zaglądał przez okna, obdzierając z intymności.
Fatum czuł, że nie jest sam. Z każdej strony dochodziły do niego głosy. Szelesty dobiegające zza drzwi jednocześnie męczyły i niepokoiły. Szepty niewiadomych były tak wyraźne, jakby mówiono wprost do jego ucha.
Klasztor, co prawda, wyglądał nietypowo. Rycerz nie przypuszczał jednak, że pośród jego murów będą się dziać tak nieprawdopodobne zjawiska.
Młodzieniec odwrócił głowę. Ktoś odezwał się do niego.
– Anioł? – powiedział do siebie.
– Eniel – odparł głos.
– Eniel... – powtórzył, wstając. – Ogród?
Wyszedł na korytarz, rozglądając się wokoło. Nigdzie nie było śladów życia. Jedynie ogień tańczył na knotach świec.
Każde jego stąpnięcie odbijało się dziwnie melodyjnym echem. Raz wydawało się, że wydźwięk jest niemiłosiernie głośny, a zaraz potem bardzo cichy. Najemnik miał wrażenie jakby stąpał po klawiszach fortepianu, w którym pomieszano struny.
Kiedy tylko do głowy przyszła mu myśl związana z tym instrumentem, w oddali usłyszał grę fortepianu. Nie wiedział jak sklasyfikować uczucia, które odbierał w melodii. Wewnętrzny spokój, może smutek, tęsknota... albo nadzieja. Nuty przeplatały się, tworząc coś nieopisanie pięknego.
Wtem do tajemniczego koncertu dołączyły skrzypce. Ich pieśń nadała utworowi głębokiego cierpienia, które chwyciło jego serce.
W towarzystwie muzyki zaszedł pod wysokie wrota porośnięte bluszczem. Zastanawiał się jak wejdzie do środka. Wsunął dłoń pomiędzy pnącza, licząc, że złapie za klamkę. Częśc rośliny zaczęła gnić, reszta płonąć. W zaskoczeniu zabrał dłoń. Bluszcz nadal ulegał przykrej destrukcji.
Drzwi zaskrzypiały i uchyliły się, pozwalając przejść.
Ogród w nocnej poświacie był równie piękny jak za dnia. Świetliki migotały, namawiając magiczne kwiaty do rozwarcia płatków. W powietrzu unosiło się jeszcze coś świetlistego. Nie było to jednak żadne stworzenie znane młodzieńcowi. Poruszało się leniwie, oświetlając niewielkie połacie terenu wokół siebie.
– Ogniki pozostawione przez elfów – oznajmił ktoś, wyrywając Fatuma z zamyślenia.
Na dużym głazie siedziała malutka kobieta. Mimo karłowatego wzrostu wyglądała na zupełnie dorosłą. Co więcej, jej rude włosy zdawały się pływać w powietrzu na przekór grawitacji. Była piękna – o płomienistych oczach, odziana w zieloną, aksamitną sukienkę. Z delikatnym uśmiechem patrzyła na rycerza.
– Rusałka – stwierdził, a kobieta pokiwała głową. – Nocna strażniczka ogrodu?
– Zaprosiłam cię.
– Te głosy to byłaś ty? – podszedł bliżej, lecz wciąż zachowywał bezpieczną odległość.
– Duszki.
– Elfy, ogniki, duszki, rusałki... dużo niezwykłych stworzeń w jednym miejscu – usiadł przed nią. – Co jeszcze, jednorożce? Syreny w jeziorze? Kelpie?
– Czy to ważne?
– W sumie nie bardzo.
– Zabierz stąd Raina – poprosiła, wplatając kwiat we włosy.
Wielki liść leżący na ziemi nabrał wody. Rusałka pochyliła się i zaczęła oglądać w odbiciu swoją twarz.
– To dziecko? Chyba żartujesz... jest za mały na podróżowanie, poza tym po co ma gdzieś ze mną iść?
– Wasza przyszłość jest ze sobą związana. Nici przeplatają się ze sobą.
– A to znaczy, że...
– Jeśli coś się kiedyś wydarzy, lepiej będzie, jeśli będziecie wtedy razem.
– To akurat rozumiem, ale...
– Nie pytaj, tylko myśl – wystawiła dłoń, zatykając palcem jego usta. – Twoje myśli są bogatsze od złota, Enielu.
Roślina nagle zaczęła gnić, niektóre liście spłonęły na popiół - trochę nielogiczne. Widziałaś kiedyś, żeby coś gniło i płonęło jednocześnie? Miał być straszny obrazek, a wyszła abstrakcja.
kwiat w swoje włosy. - kwiat we włosy. W następnym zdaniu masz ''swoją'', więc... ;)
Nicie przeplatają się ze sobą - nici.
Poza tym nie mam uwag. Dobry fragment. Na początku ładnie rysujesz psychikę bohatera, a potem jest tajemniczo... a całość spójna z poprzednimi częściami. Dobrze.