016. Wyjaśnienia

Clairebible

 

Mała, znajdująca się w podziemiach cela nie miała okien. Najemnik zdążył już zauważyć, że lochy są bardzo rozległe. Co więcej, mają co najmniej dwa poziomy.
Leżał na pryczy i patrzył na sufit.
Jakby nie patrzeć, to nadal twierdza – przyznał w duchu.
Z płaszcza wyciągnął małą kartkę, zgniótł ją w dłoniach i zaczął podrzucać.

Nie wiedział, ile minęło czasu. Godzina, a może cały dzień. Nie miało to znaczenia. Ważne było natomiast, że usłyszał chrzęst przekręcanego klucza. Obejrzał się i ujrzał mnicha z kamiennym wyrazem twarzy.
– Możesz wyjść – oznajmił.
Fatum zastanawiał się przez chwilę, czy aby nie usłyszał w głosie zakonnego skruchy. Szybko porzucił jednak te myśli. Przekroczył próg celi i bez słowa ruszył drogą, którą go przyprowadzono.

 

* * *

 

Rain siedział otoczony dwunastoma mnichami.
Chociaż nie był naocznym świadkiem zdarzenia, wiedział, że to nie Fatum stał za próbą porwania.
– Dlaczego nie daliście wiary dziewczynie? – zapytał.
– Mogła być jego wspólniczką.
– W takim stanie?
Na to już nie odpowiedzieli. Większość się skrzywiła. 
Chłopiec, jako że dostrzegł kątem oka rycerza, zeskoczył z krzesła i pobiegł do niego.
– Gdzie Tiara? – zapytał mężczyzna o kasztanowych włosach.
– Mają ją tu przyprowadzić.

Po chwili również i dziewczyna w towarzystwie dwóch kapłanów stanęła przed obliczem młodego wróżbity. Cała i opatrzona. Gdzieniegdzie rzucały się w oczy drobne opatrunki, cienkie jak papier notesowy. Z racji tego, że była kobietą potraktowano ją godniej.
Usiadła naprzeciwko Fatuma ze zwieszoną głową. Oczy skrywały w sobie lekkie rozżalenie i tylko czerwień wokół nich świadczyła, że mogła jeszcze parę minut temu płakać. 
– Nie chcę tu być – powiedziała jakby tylko do siebie.
– Zaraz stąd wyjdziemy. Właściwie to natychmiast – oznajmił rycerz. – Musisz bardziej na siebie uważać, Rain.
– Ale tak właściwie to ja chcę iść z wami!
– Nie! Odmawiam! Powiedziałeś, że będę w niebezpieczeństwie. Fatum mnie uratował. To wszystko zdarzyło się w twoich murach! – mówiła z poruszeniem, kierując słowa tylko do jasnowidza. – Przewidziałeś to, a być może sam zaaranżowałeś! Tylko po co?!
– Ale to, o czym ja mówiłem, miało miejsce na zewnątrz!
– Ja mu wierzę – namiestnik chwycił małego proroka za ramię. – Tylko sądzę, że podróż ze mną może być zbyt ryzykowna dla dziesięciolatka.
– Potrzebujecie mnie...
– Do czego?
Chłopak opuścił głowę. Nie chciał albo nie umiał odpowiedzieć.
– Twoi wspaniali, uzdolnieni i silni mnisi na pewno cię obronią – Tiara zironizowała złośliwie.
– Nie wyżywaj się na dzieciaku, to nie jego wina. Słuchaj młody, możesz ze mną iść. Ale jeśli chociażby drzazga wejdzie ci w palec, wracasz tu. Nie mam celu podróży, nigdzie mi się nie śpieszy, toteż powrót w te strony nie sprawi mi żadnego problemu. Umowa stoi?
Młodzik spojrzał na rycerza swoimi wielkimi, fiołkowymi oczami.
– STOI!
– Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz?! – dziewczyna zdenerwowała się na rycerza. – Masz mnie za głupią i słabą! Jeszcze ci pokażę! Ty durny... EGOISTO! – wyrzuciła mu prawie z płaczem. 
To, że Rain ruszy z nimi w podróż, nie przeszkadzało jej. Nie to miała na myśli, krzycząc do niego. Jej słowo się nie liczyło, co budziło w niej głęboką frustrację.
– Ech, czy zawsze musisz stwarzać jakiś problem? – spojrzał na nią, po czym silnie chwycił pod rękę. – Zaraz wracamy – pociągnął ją za sobą.

 

* * *

 

– Nic nie rozumiesz? On jest tak zdeterminowany, że nie odpuści. Ale ten dzieciak wychował się w klasztorze. Bezpiecznym, zacisznym miejscu. To jest właśnie nasza broń. Wystarczy, że zabierzemy go na zewnątrz na jeden, góra dwa dni i pęknie. Potknie się o kamień, stłucze kolano i już będzie chciał wracać do domu.
– Rozumiem... – odpowiedziała niepewnie, patrząc prosto w jego oczy z lekką skruchą.
Teraz przypominała pokorne dziecko. Wcześniej gdyby mógł ją namalować, to pewnie jako rozjuszonego byk, któremu ogień wściekłości wychodzi z nozdrzy i pyska. Jedyne, co byłoby niewłaściwe w tym wyobrażeniu, to fakt, że nie pasował tu osobnik płci męskiej. Musiałaby być krową. Wściekłą krową.
– Jeśli sprawa załatwiona, zbieramy się. O świcie chciałbym stąd wyruszyć. Chociaż, co prawda, wcale nie musisz iść ze mną i z nim.
– Mnie kamień nie skruszy. Fatum... – wydusiła z niepodobną do siebie delikatnością. – Dziękuje za tamto.
– Chyba nie myślisz, że po prostu bym stał i się przyglądał? 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Słaby 1 głos
Clairebible
Clairebible
Opowiadanie · 25 października 2010
anonim
  • Clairebible
    Wiem, że strasznie krótki, ale z drugiej strony musiałam gdzieś rozciąć, bo wyszłoby za długie :)

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    ''– Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz!?''

    taki drobiazg: odwróć kolejność znaków. Powinno być tak: ?!


    rozedrze kolano - wiem, że się czepiam, ale dlaczego nie np. ''stłucze''?
    Rozdzierać można ubranie....

    Wcześniej gdyby mógł ją namalować, to pewnie jako rozjuszony byk, - namalować jak co? RozjuszoneGO byka. ;)

    Trochę za mało. Dość przewidywalny fragment.

    · Zgłoś · 13 lat temu