024. Dwa bożki

Clairebible

 

Południe w rejonach niziny przyniosło ciężkie, suche, a przede wszystkim gorące powietrze. Gdyby posadzić jajko na kamieniu, zapewne zaczęłoby skwierczeć i było zdatne do jedzenia.
Delikatne wiatry zaczęły odmawiać posłuszeństwa, co skutecznie uniemożliwiało dalekie wycieczki. Nawet najsroższy rolnik nie zaprzęgłby zwierząt do roboty w obawie, że popadają.
Żółte trawy suszyły się, wydając chrobot pod stąpającymi nogami, stopy paliły i robiły się mokre. Skóra ludzi świeciła się od nadmiaru potu, który czasem skapywał nagle z czoła, dając wrażenie strudzenia.
Takie temperatury nigdy nie były polecane starcom i dzieciom. Rain szedł coraz wolniej, chwiejąc się i przestępując z jednej nogi na drugą. Panna Lasette natomiast omal nie zemdlała. Od twardego upadku uratował ją Fatum. Nie było szans na nadrobienie chociażby około czterech kilometrów. Kolejna przerwa na polanie dała spokój i odpoczynek dla ciał. Miejsce o tyle było trafne, że nieopodal rosła drobna, ale obficie obrośnięta owocami, jabłonka.
Jej plony mieniły się w słońcu ostrą czerwienią, kusząc jak usta spragnionej pocałunku dostojnej damy.
Tiara od razu skonsumowała ze smakiem z pięć dorodnych sztuk. Obserwowała ją przy tym nieznajoma kobieta, szczerząc podejrzanie zęby.
– Co jest takie zabawne? – czarnowłosa nie wytrzymała napięcia, które wywołał kumulujący się na niej wzrok blondynki. 
– Nic, ale te jabłka, które zjadłaś muszą chyba ważyć z tonę – powiedziała z sarkazmem.
Złodziejka poczerwieniała od poczynionej uwagi, chwilowo zamilkła.
– Ale ja dużo się ruszam – próbowała się usprawiedliwić. 
– Nie sądzę – docięła jej i położyła swoje dłonie na zgrabnej i wąskiej talii osy.
– Przepraszam? – niespodziewanie do rozmowy dołączył się chłopiec o śnieżnych włosach. – Fatum chciał przekazać, że całkiem niedaleko jest rzeka – malec stanowił niemal żywy dowód swoich słów. Włosy miał mokre, twarz orzeźwioną. – Mogłybyście z niej skorzystać, tylko może nieco później, teraz on się kąpie.
– Jest tak gorąco, że nie mogę czekać! – jasnowłosa od razu się zerwała.
– Hej, czekaj! Nie słyszałaś, że on się teraz... – Tiara również wstała i pobiegła, widząc, że jej słowa nie mają znaczenia dla kobiety.
Ku ich oczom ukazał się szeroki strumień srebrzystej wody, powolnie sunący między szarymi kamieniami. Powietrze pachniało wilgocią, niczym po deszczu. Nic dziwnego, że roślinność w tym miejscu była bardziej żywa i rozwinięta. Miriam wbiegła między wyższe skałki, a jej oczom ukazał się upragniony obraz.
W chwilę później w obrębie brzegu pojawiła się Tiara. Skryta pomiędzy leśną gęstwiną obserwowała to samo, co blondynka.
Młodzieniec przypominał archanioła w źródle Bogów. Patrzyły na niego jak na zakazany owoc. Dwie jawnogrzesznice pobudzone widokiem nieosiągalnej doskonałości. Zastanawiały się nawet, co było w nim najpiękniejszego. Wyrzeźbiony tors, umięśnione ramiona, może przystojna twarz. Nagiemu mężczyźnie woda sięgała do pasa. Jak zahipnotyzowane patrzyły jak wzdycha, bierze w dłonie wody i opłukuje swoją twarz. Kiedy zauważyły, że oblizuje swoje pełne wargi, podświadomie zrobiły to samo.
Spoglądały w jego stronę jak rywalizujące amazonki, które dostrzegły jelenia. Chciały go upolować, może nawet zaszyć się z nim pomiędzy krzaki i napawać się swoją zdobyczą.
– Eniel wygląda jak ucieleśnienie marzeń... – złodziejka powiedziała pod nosem.
– Zgadzam się z tobą – panna Lasette zachichotała.
– Lepiej stąd chodźmy, bo nas zauważy – Tiara wydawała się przezorna. Jakby wyglądała, gdyby się dowiedział, że go podgląda?
– Nie zamierzam – bibliotekarka ucięła krótko. Wstała i wybiegła z ukrycia, podążając w kierunku mężczyzny. – Hej, ty! 
Tiara zrobiła wielkie oczy z zaskoczenia, że kobieta była tak odważna. Serce mówiło, że nie może pozostawić ich sobie samych, rozum zaś, czekać na rozwój wypadków.
Na razie nie ruszyła się na krok. Tymczasem jasnowłosa pomachała z brzegu najemnikowi, bez pytania ściągnęła czerwoną kreację, pozostając w bikini. Jej skóra była idealnie opalona, cudnie kontrastowała z białym stanikiem i skąpymi majteczkami. Ciało kobiety mogłoby być modelem dla różnej gamy artystów, od rzeźbiarzy, po malarzy. Bogowie musieli kochać te dwa dzieła – kobiety i mężczyzny, dlatego stworzyli ich tak perfekcyjnie.
Rycerz wzdrygnął się, widząc nieproszonego gościa i wycofał o parę kroków.
– Rain wam nie mówił, że kobiety powinny przyjść nieco później? Właśnie korzystam i nie mam nic na sobie...
– Nic nie szkodzi. Jesteśmy dorośli, myślisz że nie widziałam nagiego mężczyzny? Jeśli chcesz, żeby było sprawiedliwiej... – to mówiąc, ściągnęła stanik i uwolniła swoje piersi, które zafalowały radośnie, po czym weszła do wody i ściągnęła resztę, porzucając na pobliski kamień.
Tiara w tym momencie nie wytrzymała i pojawiła się tuż przy brzegu.
– Co wy do cholery robicie?! To nie plaża nudystów! – popatrzyła najpierw na uszczęśliwioną kobietę, a potem na niego. W ułamku sekundy zrobiła się rumiana na policzkach. – Odziej się, baranie! – zakryła oczy i zaczęła ciskać w Fatuma rzeczami z brzegu na oślep.
– Oj, uspokoiłabyś się, dziewczynko! Zrzuć tą kieckę i chodź do nas! – Miriam złapała się za piersi i ścisnęła perwersyjnie.
– Em... nie wyobrażałem sobie takiego obrotu spraw – oczy najemnika nerwowo przeskakiwały z jednej kobiety na drugą. – Może... powinienem zostawić was same?
– Daj spokój! Przecież dobrze się bawimy! – blondynka chlusnęła go wodą.
– Kto się dobrze bawi, ten się bawi! – wtrąciła młodsza.
– Dziewczynko, właź do wody, bo jesteś cała mokra i śmierdzisz! – panna Lasette była dla niej bezlitosna. Tiara odruchowo powąchała swoją białą sukienkę.
– Bardzo śmieszne... – podsumowała i weszła również do wody, jednakże w ubraniu. Pomyślała, że gdyby się rozebrała, to rycerz mógłby zacząć w głowie porównywać ich ciała. Wtedy wypadłaby po prostu źle.
– Fatumie, mam do ciebie prośbę. Nie umiem pływać, może ty byś mógł mnie nauczyć? – Miriam zaczęła nieśmiało do niego.
– Tutaj? Teraz? NAGO? Dziecko jest w pobliżu, nie powinien oglądać czegoś takiego...
– Rain został przy Kiro i będzie mu dotrzymywał towarzystwa dopóki nie wrócimy.
Na pewno się nie zgodzi. Chociaż raz ci się nie uda, durna blondynko – przez głowę Tiary przebiegła triumfalna myśl.
– Emm... no skoro tak... nie widzę przeszkód – wzruszył ramionami, choć był nieco spięty.
– Że co?! – Tiara znieruchomiała.
– Tak bardzo się cieszę! – podała mu swoje dłonie, położyła się w wodzie i zaczęła wymachiwać nogami.
– Dobrze, że ta woda jest w miarę głęboka... – przeszło mu przez głowę, kiedy ciągnąc ją powoli, zaczął się cofać. – Aaa... jesteś pewna, że nie byłoby lepiej, gdyby to Tiara cię pouczyła?
– Ona? Nie widzisz, że to chucherko? Mi potrzebny jest silny mężczyzna – powiedziała dwuznacznie.
– Cóż... – młodzian zerknął w stronę złodziejki. Starał się wyglądać na opanowanego, chociaż w drugiej strony był całkowicie zawstydzony.
Tiara obróciła się plecami i przeszła na płytszą wodę.
Co za kretyn. Niech sobie baraszkują te dwa puste bożki – wzniosła do góry głowę, pozornie starała się być obojętna. – Nie zniosę tego. Czemu ona mu tak bardzo imponuje? Nieskazitelna figura i te złociste kudły. Tak bardzo robi mi się przykro – pomyślała, że zaraz się popłacze, bo łzy same się cisnęły. Jednak coś odwróciło jej uwagę.
Ocierało się o jej nogi i uderzało ją ogonem. Wielka ryba, nie. W oczach Tiary była ogromna!. Potwór, który potulnie upodobał sobie jej kostki, cmokając je wielkimi wargami.
Naprężyła mięśnie i nastawiła ręce gotowe do ataku. 
Fatum już gdzieś widział tą zabawną scenę, choć teraz wydawała się mu bardziej urocza. Pełna mobilizacja na jej buzi, skupienie. Chwilowa cisza i natarcie!.
– Mam obiad, mam! Eniel! – wrzasnęła w euforii, gdy capnęła za tułów zwierzę i wyciągnęła je do góry. Stworzenie szaleńczo szamotało się, pryskając kropelkami wody po jej twarzy.
Ona jednak nie puszczała. Była taka niewiarygodnie radosna jak dziecko.
– Co w tym fajnego? Będziesz gruba jak ją całą zjesz. Poza tym jest brudna – Miriam skwitowała całe wielkie poruszenie. Dziewczyna, nie posłuchała uwagi, tylko dumnie trzymała okaz, podskakując ze szczęścia.
– Mówiłem, że kiedyś w końcu ci się uda – uśmiechnął się do niej. – Cierpliwość popłaca. Teraz proszę mi wybaczyć – puścił dłonie bibliotekarki i ruszył w stronę wierzby, która rosła przy brzegu, a jej gałęzie pochylały się nad wodą. Chwycił swoje spodnie. – Lepiej będzie, jak się ubiorę. Może was to nie krępuje, ale mnie bardzo.
Blondynka skrzywiła się, nie było jej to na rękę. Czuła, że mężczyzna stracił chwilowo nią zainteresowanie. Zdążył się już przyodziać, a teraz zajmował się tą małolatą.
– Hej Eniel, dasz mi buzi? Spełnię twoje trzy życzenia – Tiara przybliżyła do Fatuma oddychającą jeszcze rybę i udawała głos zwierzęcia. Jej występ i mokra sukienka podkreślająca sylwetkę wywoływała miłe i zabawne skojarzenia. Zupełnie jak gdyby miła, niewinna dziewczyna, która wpadła niechcący do wody i zdążyła zaprzyjaźnić się z żyjątkami, mieszkającymi w rzece.
– Obrzydliwe. Poza tym przestań bawić się jedzeniem. Lepiej idź ją oporządzić, ja zajmę się szukaniem jedzenia Raina. Miriam, umiesz... – spojrzał w stronę pięknej, roznegliżowanej blondynki – ubierać się? Ekhem! To znaczy... oporządzać ryby? – uciekł spojrzeniem w las. Zaczerwienił się mocno. Jak to było możliwe, że dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ta kobieta jest kompletnie naga i otwarcie go podrywa?
Miriam jednak czuła się coraz bardziej zniecierpliwiona i wtedy wpadła na genialny pomysł.
– Ratunku! Topię się! – zniknęła chwilowo pod wodą i znowu się wyłoniła, potem ponownie.
– Woda nie sięga tu wyżej niż do pępka... – namiestnik skrzywił się, patrząc na marną aktorkę z politowaniem.
– Ale mam skurcz! Ratunku...! – łyknęła wody i znikła zupełnie pod powierzchnia rzeczki.
– Tego nie przewidziałem... – Fatum rzucił się na pomoc biednej kobiecie. Szybko do niej dotarł i chwycił w pasie, wyciągając spod powierzchni. Tiara, kiedy patrzyła na tą scenę, miała uczucie deja vu. Tyle, że zamiast niej, rycerz trzymał w objęciach jakąś blond-zołzę, która otwarcie próbowała uwieść mężczyznę, którego, o ironio, ona również pragnęła.
Nowa przycisnęła się do niego mocno, poczuł jej gładkie ciało na sobie. Objęła jego szyję i przyciągnęła swoją twarz do jego policzka. 
– Jesteś moim bohaterem... – wyszeptała słodko.
To wyglądało na więcej niż zwykły ratunek, a rycerz jakby nie oponował. Przytulenie kochanków, tak widziały to oczy młodej złodziejki. Dla niej to stanowczo za dużo. Odwróciła się, porzucając rybę i pobiegła przed siebie, żeby tego nie oglądać. 
– Jakby nie było... za to mi płacisz. Tak przy okazji... nie sądzisz, że powinnaś coś na siebie założyć? Pochlebia mi twoje zainteresowanie moją osobą, dwa lata temu kochałbym się z tobą teraz jak królik, ale zerwałem z takim podchodzeniem do życia. To uwłacza kobietom.
– To twój błąd, bo to przecież nic złego. Nie uważam, żeby to mi uwłaczało, więc możesz schować swoje zasady do kieszeni – powodziła opuszkami placów po jego wargach i pocałowała go. Jej pocałunek był gorący i od razu przeszła do rzeczy, wkładając język jak najgłębiej.
– Hej, hej, hej! Nie powinniśmy! Nie znasz Tiary, ona... Tiara? – w zaskoczeniu rozejrzał się po okolicy. Zauważył wielką, złowioną przez nią rybę, ale jej nie było. – Zwiała?
– Jest bardziej tolerancyjna, niż myślisz. Niby, dlaczego zostawiła nas samych. Poza tym czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal – ponowiła pocałunek i ugryzła go lekko w wargę.
– Wiesz, kiedy cię poznałem, myślałem, że jesteś niewinną, wstydliwą bibliotekarką, która boi się wyściubić nos poza mury. Teraz bardziej przypominasz mi... bezpośrednią, drapieżną pumę... to duża zmiana i równie wielkie zaskoczenie...
– Jestem bardzo kulturalnym kotkiem... – wyrwała się mu z objęć i poleciała na brzeg, żeby się ubrać. Nakładała swoje rzeczy powoli, bezwstydnie i kusząco. – Zobaczymy się wieczorem najemniku – puściła mu oczko, w ramach zapowiedzi jakiegoś ekstremalnego przeżycia i podrzuciła swoje złote włosy.
No, no... zaczynam się bać o swoją cnotę... – przeszło mu przez głowę. 

Clairebible
Clairebible
Opowiadanie · 21 listopada 2010
anonim