"...Jak tylko opiszę tę historię, spalę ten pamiętnik. Napiszę, bo, cóż, jestem dziewczyną i muszę się wygadać. Ta historia nie powinna jednak dotrzeć do czyichkolwiek uszu.
A zaczęło się od tego, że Randy mnie rzucił. A dokładniej - wykorzystał i rzucił. Każdy kryminolog by stwierdził - tak, ona miała motyw. Ale nikt o tym nie wiedział. Znajomi wiedzieli tylko że nam nie wyszło...
Jak tylko podrosłam, na przekór Randy'emu stałam się "modliszką". Nie myślałam, jak się na nim zemścić. Zemsta miała dotyczyć każdego chłopaka.
Potem musiałam złagodzić ten warunek. Poznałam Jarka. Jarek był cudowny. Miły, opiekuńczy, czuły. Po prostu nie mogłam traktować go jak innych. Wpadłam po uszy. Zapomniałam o Randy'm, o zemście, o całym świecie. Był tylko Jarek. Pobraliśmy się. Na studiach byliśmy biedni jak myszy kościelne, ale Jarek wkrótce dorobił się niezłej fortunki. Miałam własny samochód, domek nad samym morzem, ale to były niebezpieczne czasy. Jarek kupił mi pistolet. Na wszelki wypadek - mówił. Na wszelki wypadek...
Raz, jak jechałam do Warszawy, zabrałam autostopowicza. Dlatego, że wyglądał znajomo. Rzeczywiście To był Randy. Dawno o nim zapomniałam, ale teraz tamte wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Sięgnęłam po pistolet. Mówił, że nie ma rodziny. Nic prostszego. Ale krew zaplami tapicerkę nowiutkiego, błękitnego BMW. "Nie teraz" pomyślałam. Nawet nie wiedziałam, że chcę go zabić. Działałam instynktownie. Zatrzymałam się przy przydrożnym barze, zjedliśmy drobny posiłek, poszedł do toalety - ja za nim. Gdy wychodził, założyłam tłumik i spytałam go, czy wie kim jestem. Nie poznał mnie. Opowiedziałam mu tamtą historię sprzed lat.
- Magda?! Ty chyba nie chcesz... - Nie dokończył. Nie żył. Rachunek wcześniej zapłaciłam, więc od razu odjechałam.
Znaleziono trupa dwa dni później. Zabójcy nigdy. Tak to sprzątają toalety w przydrożnych barach..."