Rozlewam się po blacie śmietanką do kawy. Kofeinowo - nikotynowa bomba tyka we mnie co sekundę, z dokładnością atomowego zegara. Nie zamontowałam sobie jednak wyświetlacza LCD z datą detonacji. Liczę sekundy, palcami oblepionymi czekoladowym kremem przyciskam dynamit do ust. Co jeśli to wszystko iluzja? Jeżeli za chwilę obudzę się z neurastenicznego snu i zobaczę czarnego kota w psiej budzie, czy wtedy uświadomię sobie dwojakość mojej natury? Może nigdy nie będzie realnie, a może nigdy nie było? Zalała mnie wyimaginowana rzeczywistość i granice między prawdą, a kłamstwem zatarły się jak ołówkowy półcień. Gdzieś pod paznokciami kryje się odpowiedź. Nić łącząca doświadczenia i wyobrażenia. Tylko co, jeżeli ona wcale nie łączy, a dzieli jedynie na miliardy momentów?
Nie spałam dwa dni. A może jednak spałam? Letarg zwany życiem delikatnie chyli się ku końcowi.
Powiedz mi, jak mam przed nim uciec!
"To nieprawda, że nie ma miłości." Tylko wydaję mi się, że ja już swoją miłość wyrzygałam pomiędzy drzewami parku, którego nie znam, obok człowieka, którego nawet nie lubię. Chciałam zabrać ją na spacer, gdzieś za garaże, w ciemny zaułek, tak, żeby nikt nie widział. Chciałam ją zabrać. Zabić.
Wszystkie okrutne rzeczy robimy z miłości, albo jej pochodnej. Namiętność. Pasja. Nienawiść. Zaangażowanie. Fanatyzm. Pochodne miłości. Matki zabijają dzieci z miłości do wolności, ze strachu przed zaangażowaniem. Kradniemy z miłości. Nawracamy z miłości. Fanatyzm.
Uciekam. Czujesz jak moja krew pulsuje i krąży? Ogrzewa moje tkanki nie dając jednak nadziei? Mechanizm, czysty mechanizm. Uciekam. Mięśnie w skurczu i rozkurczu. Tętno przyspiesza. Uciekam. Pot. Ucieczka. Pęka serce.
Chciałam zdążyć przed detonacją. Chciałam zdążyć przed wielkim wybuchem. Ile nowych wszechświatów powstało z mojej duszy? Chcę wiedzieć ILE! I czy mieszkają na nich szczęśliwe organizmy? Małe puszyste stworki o zdrowych systemach wartości, zdolne do normalnej werbalnej komunikacji. Czy te stworki tworzą idealne rodziny, czy te rodziny są składową idealnych społeczeństw. Bo jeżeli nie, to żądam reklamacji.
Uciekam, ucieczka, uciec, odejść, nie wrócić.
Każdy moment łączy się z innym momentem, pozornie chaotycznie, ale gdzieś musi być moment wyjściowy, geneza, źródło wszystkiego. Uciekam, ucieczka, uciec. Lont dynamitu powoli spala się ku ładunkowi. Mam mało czasu, za mało na ucieczkę. Czekam.
Jestem tym momentem, tym lontem, nie mam czasu, jestem iskrą. Wybucham.
Namiętność, pasja, nienawiść, zaangażowanie, fanatyzm. To jest moje.
Zapytasz, kim jestem. Jestem tym wszystkim, czym nigdy nie chciałbyś być. Jestem koszmarem z którego nigdy się nie budzisz. Ostatnim snem szaleńca. Wraz z każdą przeżytą emocją wyczerpuję się jak zwykła bateria. Przekroczyłam granicę. Jestem o krok za daleko od uratowania.
Chciałam zrobić sobie sztuczne paznokcie, wiesz? Kiedyś. Chciałam przykleić sobie ten kawałek syntetycznego gówna do paznokcia, ozdobić cekinami, codziennie polerować i malować na inny kolor. Obserwować granicę odrastającej rogowej tkanki i akrylu. Ponosić je tydzień i obgryźć. Ale były drogie, pracochłonne. Zbyt zajmujące.
Nigdy nie zrobiłam sobie tipsów, nie miałam psa, nie upiekłam soczystej pieczeni na święta. Miałam za to moją miłość i moją destrukcję. Na własność. Posiadanie to piękne uczucie, pomaga poczuć w sobie Boga. Jeżeli coś posiadasz masz nieodzowne prawo, aby to zniszczyć. Dlatego możemy zmarnować sobie życie, bo je posiadamy.
Więc ja, w świetle przedstawionych argumentów, z dumą decyduję się na zniszczenie.
do powiedzenia raczej mam niewiele, prócz tego, że musisz poprawić cudzysłowie przy " To nie prawda, że nie ma miłości" no i jakoś zmienić zapis, chociaż wszystko zależy od autorki :P