Literatura

Inne oblicze walentynek (opowiadanie)

A Zet

 

      Dla zwykłych szaraków ten dzień nie wyróżnia się niczym spośród innych. Jednak dla zakochanych są to najpiękniejsze dwadzieścia cztery godziny w roku.
      Właśnie czternastego lutego do knajp, restauracji i barów zjeżdżają się wszyscy zakochani. Chłopcy, choć na co dzień poważni, sztywni i chamscy, chcą pokazać swoim dziewczynom, że zostały im jeszcze jakieś zalążki dobrych manier. Savoir-Vivre jest im obcy, ale przecież dziewicze dziewczęta nie wymagają aż takiego poziomu.
      Zakochane pary siedzą przy stolikach i rozmawiają. Chłopcy szepczą do ucha swoim partnerkom czułe słówka, te, zaczerwienione, uśmiechają się skrycie i ujawniają delikatne rumieńce. Dziewczyny zachwycają się zapachem kwiatów, otrzymanych do rąk własnych, oni zachwycają się pięknem, tkwiącym w oczach swoich miłości. Jest idealnie.
      Dla dzieci upchanych w wagonach bez dostępu powietrza, wody i światła również nie jest to zwyczajny dzień. Przecież codziennie chodzą do szkoły, jedzą, bawią się i śpią, a dzisiaj...? Dzisiaj jacyś panowie w mundurach kazali wejść im do wagonów, nie mówiąc w jakim celu. Biedne, przestraszone i zziębnięte nie buntowały się, nie miały szans w starciu z dorosłymi mężczyznami, którzy na ramionach eksponowali jakiś dziwny znak, jakby krzyż o równych ramionach, tylko że wygiętych... Stali już kila godzin, niektóre dzieci mdlały, nie mogąc uchwycić grama powietrza.
      W końcu dojechali. Pociąg zatrzymał się powoli, w wagonie pojawił się gwar. Nikt nie wiedział gdzie, po co i na jak długo przyjechał.
      Drzwi wagonu otworzyły się. Pan w mundurze krzyknął:
      – Heraus! Schneller, schneller!
      Dzieci nic nie rozumiały, ale instynktownie zaczęły wychodzić z wagonu. Tam, oślepione światłem, zostały pozbawione kurtek i swetrów, niektórym zabrano też czapki.
      – Co z nami robicie? Co się dzieje!? – krzyczały przez łzy zdezorientowane dziewczynki.
      – Ich weiss nicht! Ich spreche kein Polnisch! – odpowiadali umundurowani.
      Kiedy wszyscy zostałi już ustawieni w szeregach, na placu pojawił się kolejny pan. Podniósł z ziemi jakąś skrzynkę i wyjął kilka małych noży.
       – To są jarzyniaki! – krzyczał z niemiecką naleciałością. – Służą do obierania warzyw!
      Dzieci rozpłakały się jeszcze bardziej.
      – Halt die Klappe! – wrzasnął rozzłoszczony strażnik, plując przez zaciśnięte zęby. Te uspokoiły się już po kilku sekundach.
      – Każdy z was dostanie jeden taki nóż! Następnie pójdzie tam! – wskazał ceglany budynek.
      Umundurowani panowie szybko rozdzielili jarzyniaki i odeszli. Chłopcy i dziewczęta, w nożami w dłoniach, posłusznie przeszły do wskazanego wcześniej budynku. Tam już odpowiednie osoby rozdzieliły prace między poszczególne dzieci. Jedni obierali warzywa, inni je kroili, a pozostali wynosili śmieci do kosza, oddalonego od budynku o pięćset metrów. Cały plac ogrodzony był wysoką siatką, zakończoną kolcami. Nie było mowy o ucieczce.
      Nie wszyscy wytrzymali taką presję. Strażnicy byli wszędzie, ciągle krzyczeli coś w niezrozumiałym języku. Nieposłuszne dzieci były zaciągane do ciemnych komórek, gdzie zamykano je wraz ze strażnikami. Po kilku minutach mężczyźni wychodzili, podciągając spodnie lub dopinając rozporek. Czasem dzieci nie opuszczały komórki. Nikt nie wiedział dlaczego. Inne dzieci ładowane były na ciężarówkę, która odjeżdżała pełna, a wracała pusta. Niektórzy chcieli wierzyć, że ich koledzy wrócili do domów. Jednak nikt nie odważył się powiedzieć tego głośno.
      Strach, poniżenie i ciężka praca.
      A zakochane pary, nieświadome horroru rozgrywanego kilka kilometrów dalej, korzystały z obecności amorów i zajadały się pysznymi potrawami, wyprodukowanymi z warzyw obranych w dużym, ceglanym budynku.
      Wesołych Walentynek!


wyśmienity 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
olivia 16 lutego 2011, 22:18
dziewicze dziewczęta - to jakoś głupio brzmi.

Nieposłuszne dzieci były zaciągane do ciemnych komórek, gdzie zamykane były wraz ze strażnikami. - gdzie zamykano je - żeby uniknąć ''powtórzenia''.

Troszkę tu sporawo słowa ''dzieci''.


Mocne.
A Zet
A Zet 16 lutego 2011, 22:31
Fajnie się czuję, jak czytam reakcje ludzi zbliżone albo identyczne do tych, jakie chciałem wywołać. Dzięki :)
anastazja
anastazja 27 lutego 2011, 21:22
Przerażające. Lubię Cię czytać.
A Zet
A Zet 27 lutego 2011, 21:23
To miłe, dziękuję :)
przysłano: 16 lutego 2011 (historia)

Inne teksty autora

i Szklanka
A Zet
Wentylator
A Zet
Dom zły
A Zet
Płaczka
A Zet
Waldziu
A Zet
Kosiara
A Zet
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca