– Chodź, kurwa, chodź! – krzyknął Mirek, gestem ręki zachęcając swojego przeciwnika do ataku. Ten drugi, Janek, zastanawiał się, czy w ogóle zaczynać bójkę. Wiedział, że to on będzie musiał zaatakować pierwszy. Mirek był po prostu zbyt tchórzliwy, za bardzo się bał.
Wszyscy ze szkoły wyszli na zewnątrz, żeby popatrzeć na – jak to mówili – dwóch idiotów. Nikt jednak nie przyzna, że idioci są szkole bardzo potrzebni, bo bez takich osobistości byłaby po prostu nudna. A tak, przynajmniej co jakiś czas, można sobie na coś popatrzeć i ewentualnie komuś pokibicować. Ewentualnie! Bo, nie daj Boże, gdyby jeden z nich zginął... Wtedy pojawiłyby się wyrzuty sumienia...
Jezu... Nie potrafię mu tego zrobić...
Janek stał jakieś pięć metrów od Mirka. Zaczął przemieszczać się małymi krokami w jego kierunku.
– Miruś – zaczął. – Nie róbmy głupstw, przecież wszystko między nami się ułoży – przystanął. – Chcesz rozwiązywać nasze problemy przy całej szkole?
– Pewno, niech się dowiedzą jaką jesteś świnią!
Kwestią wyjaśnienia: Mirek i Janek byli parą. Co ciekawe, wszyscy akceptowali ich związek. Nawet ich rodzice pozwalali im normalnie się spotykać, dawali pieniądze na kino, walentynkową kolację i inne tego typu sprawy.
Janek pokiwał głową, zrozumiał, że nie da rady udobruchać Mirka. Widział w jego oczach tę żądzę krwi, determinację i chęć zemsty.
– Bij go, bij go, bij go! – krzyczał tłum. Do wspólnych okrzyków dał namówić się nawet pan od wuefu. Janek mimo tego nie zamierzał się bić. Uważał, że przemoc nie jest rozwiązaniem, a jedyne co daje, to tylko kilka siniaków i ból głowy. Dlatego pewnym krokiem podszedł do Mirka, a ten błyskawicznie wyciągnął z tylnej kieszeni scyzoryk. Po sekundzie jego oczom pojawił się dziesięciocentymetrowy nóż. Tłum zawył.
– Mirek, co ty...?
– Tylko mnie dotnij, a poczujesz moją miłość do ciebie. Aż zaboli cię od niej serce.
– Nie dźgniesz mnie.
– Dźgnę.
– Nie dźgniesz – powiedział stanowczo i oparł dłonie na jego policzkach. Pocałował go namiętnie, licząc, że ten zaniecha czynów, których i tak w przyszłości by żałował. Mirek oczarowany niespodziewanym zagraniem odwzajemnił gest. W końcu, otoczeni przez kilkudziesięciu rówieśników i nauczycieli, zaczęli się całować. W jednym momencie wszyscy wzięli udział w spektaklu uzewnętrzniania swoich odczuć. Niektórzy płakali ze wzruszenia, niektórzy dławili się śliną wskutek obrzydzenia, inni, dalej licząc na krwawy pojedynek, ujawniali na twarzy grymas niezadowolenia.
– Pierdolone ckliwe pedały! – krzyknął pan od historii i zażenowany skierował się w stronę szkoły. Jednak w połowie drogi przystanął, słysząc przeraźliwy krzyk zebranych ludzi. Przybiegł z powrotem na swoje miejsce i zadowolony uśmiechnął się, kiedy zobaczył Janka klęczącego na ziemi, obejmującego w dłoniach nóż, który spoczywał spokojnie pod jego mostkiem. Jego usta wypełniały się krwią, której z każdą chwilą było coraz więcej. W końcu zaczęła spływać po brodzie, kończąc swą podróż na ziemi.
Mirek stał przed nim i obserwował tę żenującą agonię. Nie żałował tego, co zrobił. Ciągle pamiętał tamten wieczór, kiedy Janek i Kamil...
Nie wytrzymał. Nagły przypływ złości kazał unieść mu nogę i kopnąć Janka kończąc jego cierpienie. Trafił w nóż, który wskutek działającej siły umocnił swoje położenie w ciele ofiary.
Janek upadł na ziemię i stracił przytomność.
Stracił życie.
Ciąg dalszy nastąpi.
Mam jedno małe ''ale''.
''(...)zaczęli się całować. Wszyscy zaczęli uzewnętrzniać swoje odczucia.'' - brzydkie powtórzenie słowa ''zaczęli'' natychmiast rzuca się w oczy. Przepracuj ten fragment. Poza tym drobnym szczegółem jest dobrze.
Taka rola moderatora-opiekuna - zauważać to, czego autor nie wychwycił. :)
Być może wysoki sąd, bez względu na to, czy zasiada tam ktoś tak niski jak - dajmy na to - taboret, czy wielgaśny jak Gortat.
Co do tekstu - mogę zapewnić, że nie zapomnę go przez dłuuuuuuuuuuuugi czas :D:D