Tłum II

A Zet

 

 

 

      To było wspaniałe widowisko. Uczniowie tej szkoły już dawno nie mieli okazji uczestniczyć w tak emocjonującej rozgrywce. Co prawda, wszyscy powrócili do szkolnych ławek, ale emocje wcale nie opadły. Nauczyciele postanowili porzucić nudne tematy z ministerskiego spisu, woleli rozmawiać o bardziej ciekawych sprawach. W każdej z klas panował niesamowity gwar, dyskusje były niezwykle ożywione. Każdy miał swój pogląd na to, co stało się dwadzieścia minut temu na boisku szkolnym.
      – Ja to nawet myślę, że ktoś powinien sprzątnąć to ciało – powiedziała jakaś dziewczyna. Nauczycielka podeszła do niej, wzięła szeroki zamach i uderzyła ją w twarz. Klasa zaśmiała się.
      – Następnym razem bacz na słowa, dziecko. Pomyśl dwa razy, zanim powiesz coś głupiego! – zajęła miejsce za biurkiem i dodała szybko: – Zajmijcie się czymś do dzwonka.

      Żaden z uczniów nie zmienił tematu. Rozmowy rozkręciły się na dobre.
      W sali numer trzydzieści jeden, znajdującej się na parterze, Andżelika nie zwracała szczególnej uwagi na to, co mówią jej rówieśnicy o śmierci Janka. Siedziała przy oknie i doskonale widziała jego ciało. Było takie pozbawione energii, życia, wszystkiego… Nawet plama krwi przestała się powiększać.
      Andżelika rozejrzała się po klasie, szukając ciekawszego obiektu do obserwacji. W pewnym momencie usłyszała wypowiedź jednego z chłopców, utrzymanej w tonie protestu:
      – Nie można dopuścić do tego, żeby zwłoki Janka leżały sobie, ot tak, na szkolnym boisku! – odpowiedzi na to zdanie padło tyle, ile ludzi znajdowało się w klasie. Każda riposta była inna, mniej lub bardziej udana. Andżelika przewróciła oczami i postanowiła ponownie spojrzeć za okno. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała.
      – Wiecie co? Rozmawianie o nieobecnym jest trochę nie na miejscu – powiedział ktoś z końca sali.
      – Nie pleć głupstw. Przecież Janek o niczym się nie dowie.
      Klasa zaśmiała się głośno.
      – No pewnie, siłą rzeczy…
      – Jesteście pewni? – zapytała Andżelika.
      – Halo! Nie było cię na boisku? Pragnę przypomnieć, że Mirek zamordował swojego chłopaka jakieś pół godziny temu. Nie dociera to do ciebie? – zapytał klasowy mądrala.
      – To do was nie dociera jedna, bardzo ważna sprawa.
      – Że niby jaka?
      – Przekonacie się sami. Wystarczy trochę poczekać...
      – Patrzcie, tej znowu odpierdala... – skomentował ktoś słowa Andżeliki.
      – Marcin! – krzyknęła nauczycielka. – Tylko nie "znowu"!
      – Przepraszam, pani profesor, przepraszam…
      – Kurde, ale całowali się nieźle, co? To było nawet romantyczne, myślałam, że Mirek mu przebaczy…
      – Nawet nie wiemy, co Janek mu zrobił…
      – Zapytajcie go – Andżelika znów wtrąciła się do rozmowy.
      – Jak to? Co masz na myśli? – zapytał ktoś. Andżelika siedziała spokojnie na krześle i patrzała tępo na drzwi. Miała nadzieję, że zobaczy w końcu przestraszonych kolegów i usłyszy piski przerażonych dziewczyn.

 

Ciąg dalszy nastąpi...

A Zet
A Zet
Opowiadanie · 20 lutego 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    mniej, lub bardziej udana. - nie stawiamy przecinka przed ''lub'', to nie jest zdanie wtrącone.
    krześle i patrzała się tępo- bez ''się''. Mówi się ''patrzę'', a nie ''patrzę się''. ;)


    Troszkę mało.

    · Zgłoś · 13 lat
  • A Zet
    Dziękuję za błędy :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Nie ma za co. To ja dziękuję za teksty. :)

    PS. Odpisałam na maila. :)

    · Zgłoś · 13 lat