Tłum III

A Zet

 

 

 

      Ciało Janka zaczęło się ruszać. Najpierw były to powolne ruchy, jakby drgawki, ale po kilku minutach życie zdawało się natchnąć chłopca ponownie.
      Albo przynajmniej jakaś dziwna jego forma.
      Janek powoli wstał i rozejrzał się wokół siebie. Zesztywniały kark, podobnie jak wszystkie inne kości, zatrzeszczał kilka razy. Stawy krzyczały z ulgą, wreszcie mogły ponownie się poruszać, odzyskać chociaż część dawnej świetności. Janek odczuwał trudności przy stawianiu kolejnych kroków. Mimo tego, że starał się trzymać klasę, szedł bardzo powoli i pokracznie. Przerzucał ciężar swojego ciała na wszystkie strony, wskutek czego co kilka kroków upadał na ziemię. Jednak technika chodu przy sztywnych kończynach nie jest wcale trudna do opanowania. Trzy upadki wystarczyły do uzyskania perfekcji.
      Doszedł do schodów, poradził sobie z nimi wyjątkowo dobrze. Drzwi do szkoły były otwarte, więc wszedł do środka bez większego wysiłku. Chciał coś powiedzieć, jednak jedynym dźwiękiem, jakim udało mu się wydobyć było ciche: "Aahhrrr". Powtórzył próbę.
      Nic z tego.
      Nagle zdał sobie sprawę z tego, że jest głodny. Czuł cholernie silne ssanie w żołądku. Uczucie łaknienia nasilało się dosłownie z każdą sekundą. Jego ciało słabło, musiał coś zjeść. Natychmiast!
      Piękny, kuszący zapach mięsa pojawił się tak samo szybko, jak uczucie głodu. Prawdopodobnie miał swoje źródło za drzwiami, prowadzącymi do sali numer trzydzieści jeden. Z trzaskiem przekrzywił głowę w prawo, chcąc rozpoznać liczbę na nich widniejącą.
      – Aaahhrraahh.
      Zaczął iść w kierunku drzwi. Zapach stawał się coraz bardziej intensywny. Im silniej go odczuwał, tym szybciej mógł stawiać kroki. W końcu doszedł do nich, jednak nie miał pojęcia, jak przez nie przejść. Były zamknięte i nie przyszło mu do głowy, w jaki sposób można je otworzyć.
      Nie miał nawet pewności, czy rozpoznawał otaczające go przedmioty. Czy w ogóle rozumiał to, co działo się wokół niego…
      Stał przed drzwiami, uderzając w nie lekko zdrętwiałą dłonią.
      – Aarrrhh.
      Po kilkunastu sekundach drzwi otworzyły się, a Janek instynktownie zaatakował chłopca stojącego za progiem. Kazał mu to zrobić niezwykle kuszący zapach. I te silne uczucie łaknienia. Zabójczy duet.
      Janek na początku wgryzł się w szyję. Krew zaczęła tryskać na wszystkie strony, a ten, w akompaniamencie krzyków ludzi znajdujących się w sali, zaczął rozszarpywać ranę rękoma. Im więcej kęsów połykał, tym jego ciało stawało się bardziej sprawne. Odzyskiwał sprawność w dłoniach, stopach, mógł poruszać kończynami szybciej i pewniej.
      Kiedy szyja przestawała dostarczać wystarczająco dobrego mięsa, Janek dobrał się do brzucha. Roztargał koszulkę i zaczął odgryzać coraz większe kawałki skóry. Przebił się przez nią i tkankę tłuszczową, wtedy narządy ofiary zdawały się uciekać przez powstałą dziurę. Jednak kiedy tylko się pojawiły, Janek od razu odrywał od utrzymujących je w jamie brzusznej błon i zjadał pośpiesznie. Wziął do ręki jelito, zaczął wysysać z niego wnętrze jak krem z waflowej rurki. Wciągał je jak makaron spaghetti, nawet na blado–silnej twarzy pozostały ciemne plamy, jakby po pomidorowym sosie bolognese. Był w siódmym niebie, ta część ciała smakowała mu najlepiej.
      Kiedy opróżnił jamę brzuszną, zaczął rozglądać się za kolejną ofiarą. Wszyscy stali i wpatrywali się w Janka. Powoli wstał, kości znów zaskrzypiały. Wyciągnął ręce do przodu i skierował się mozolnie w kierunku nauczycielki.
      – Chodzi jak pokraka – powiedział ktoś z końca sali.
      – Stężenie pośmiertne, kretynie – krzyknął mądrala.
      – Spierdalamy stąd! – krzyknęła nauczycielka. – Zaraz mnie zeżre!
      Wszyscy z krzykiem zaczęli wybiegać z sali, omijając leżące przy wyjściu w części zjedzone ciało kolegi. Jeden z uczniów zdążył nawet zabrać klucz, znajdujący się na biurku.
      Janka dzieliły już tylko dwa metry od nauczycielki, jej ciało pachniało jeszcze bardziej smakowicie, niż te zalegające już w żołądku agresora. Kiedy nauczycielka zobaczyła pustą salę, jej determinacja wyparowała. Nie miała siły się bronić. Pogodziła się z myślą, że zginie wskutek pożarcia w wykonaniu własnego ucznia.
      Nagle w progu drzwi pojawił się uczeń, który zabrał wcześniej klucz. Powiedział ze stoickim spokojem:
      – W filmach zabija się je waląc w łeb. Powodzenia!
      Zamknął drzwi i przekręcił klucz. Zamek trzasnął dwukrotnie.

 

Ciąg dalszy nastąpi...
 

A Zet
A Zet
Opowiadanie · 21 lutego 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Mówi się ''zeżre'', a nie ''zażre'', chociaż niby Firefox nie podkreśla jako błąd.
    Nieźle napisane. Interesujące są reakcje bohaterów. Zachowują się zupełnie irracjonalnie, wręcz dziwacznie... ale to się nawet fajnie czyta.
    Tylko jedno małe ale.
    ''Wciągnął je do buzi jak makaron(...)''. Buzi? Stylistycznie troszkę odstaje.

    · Zgłoś · 13 lat
  • A Zet
    Chrome, Word, nic nie podkreśliło, a moje ułomne oko również przegapiło...
    Ok, usuwam słowo buzi. Myślę że "wciągał je jak makaron spaghetti..." jest dobrze...?

    · Zgłoś · 13 lat
  • anastazja
    uciekam bo zwy.......stopień za pracę.:)

    · Zgłoś · 13 lat
  • A Zet
    Ślicznie dziękuję :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Patryk...
    " – Spierdalamy stąd! – krzyknęła nauczycielka. – Zaraz mnie zeżre!" - Leżę xD

    · Zgłoś · 13 lat