W dniu, w którym wypisałem się z jednego serwisu społecznościowego, świeciło słońce. Słońce zawsze świeci, to wiadomość optymistyczna, a serwisy społecznościowe nie zawsze działają. To też optymistyczne, jak popatrzeć we właściwym kontekście.
W tym dniu poszedłem posiedzieć na Trocadero i popatrzeć na 'La dame de fer'. I jeszcze były moje urodziny. I poranną kawę wypiłem. I zjadłem rogalika. I prawie by ptak mnie obesrał, chyba gołąb. I na rondo wjechał autobus z wycieczką, chyba z Japonii.
Była siódma rano i już znikał ten poranny chłodek, ta mgiełka, którą tak lubię wspominać, bo znowu jak jest, to nie lubimy się wcale. Na płytach chodnikowych mokro, bo chwilę temu polewacz skończył polewać chodnik, żeby się nie kurzyło, albo żeby było mokro, bo kto wie, o czym myślał ten gość ze szlauchem? Zresztą nie do niego te powody należą, chociaż to on polewa i powinien mieć chociaż trochę w tej sprawie do powiedzenia. Ale nie ma. Na wiele rzeczy wielu ludzi nie ma wpływu. Ja nie miałem na przykład na to, że dzień wstał słoneczny i zadowolony z siebie, że wiał lekki wiaterek od Sekwany, chociaż na miłość dowolnej Najwyższej Istoty - nie ma powodów, żeby odczuwać w jakikolwiek sposób wiatr z kierunku Sekwany, bo przecież to nie Mississipi i przez całą szerokość Sekwany, wiatr nie ma nawet jak się rozpędzić. Nie miałem też wpływu na to, że czułem się rewelacyjnie, chociaż trochę to na pewno. Nie miałem wpływu na to, że zachciało mi się usiąść akurat na tych schodkach, na których usiadłem, czy to jest zresztą ważne, jakie to były schodki?
Siedziałem, z plecaka wyciągnąłem laptopa, bo wtedy jeszcze o netbookach albo tabletach nie było tak gadatliwie w mediach, a to zaledwie kilka lat temu było, nawet z Internetem się połączyłem.
Wtedy wiersz mi się przypomniał, właściwie to wiersz, ale nie wiersz, bo kaligramem jest z nazwy, wiersz, kaligram, w kształcie tej wieży przede mną. I tylko taka myśl mi wpadła, niespodziewana, jak ten gołąb, co powyżej, że wtedy miałem wiersz, a nie miałem wieży a teraz mam wieżę, a nie mam wiersza. I wychodzi mi, że człowiek, a siebie tylko i wyłącznie mam teraz na myśli, to wiecznie jest niezadowolony.
Aha, z tego serwisu wypisałem się o dziesiątej. Słońce nie przestało świecić.
dzieki za NIEZBLUZGANIE tekstu - to jest autentyczny debiut, a w takich momentach to pomaga :)
to, co powiedziales o noweli, to wlasciwie jest. ja to nazywam "przypowiastkami" i staram sie pisac maksymalnie jedna strone A4 (czcionka 12, 1 cal marginesu). ponad dwiescie stron sie zrobilo z tego, ale to brudnopisy w polowie, jakies szkice do wierszy, chociaz wiekszosc zdecydowana to taka pseudo-proza. Nie wiem jak w XXI wieku mozna nazwac pisanie "do szuflady", gdzie nie ma juz zadnego mebla a tylko plik na dysku? cholera, jakis neologizm przydalby sie tutaj. no w kazdym razie debiut mam za soba, mozna powiedziec "uff".
pozdrawiam