Alter-ego

Dyrektorka Negacja

 

 

Amelia siedziała na krańcu zimnego, marmurowego schodka i gwałciła się kawałkiem poręczy. Popękana struktura minerału swobodnie zlewała się z obtartą do krwi świadomością. Pęknięcia wypełnione szczelnie lodowatymi wypukłościami. Każdy wystający fragment otoczony mrożącą obręczą. Hibernacja postępowała powoli, oszczędzając tylko głowę, na której żarzyły się resztki włosów. Kwaśno–drażniący zapach omiatał barwą całe pomieszczenie. Na podłogę upadł kryształowy żyrandol i rozprysł się milionami narządów w czerwoną masę. Płomień podtrzymywał odór krwi  .


Zrywając poparzoną skórę głowy, Amelia przysłuchiwała się świstowi, który towarzyszył za każdym razem, kiedy jej zmarznięta dłoń dotykała gorącego, martwego płata skóry. Wszyscy już odeszli. Oddali mocz w pobliskich krzakach, a butelki z niedopitym i wygazowanym piwem leżały porzucone w kątach jej pałacu. Ktoś nabił łabędzia na szczeble żelaznego płotu. Królicze truchła zdobiły ścieżki cudownego labiryntu, stworzonego z najlepszych krzewów i pielęgnowanego tak starannie przez starego ogrodnika.


Siedząc na schodach, całkiem łysa, z porwaną sukienką z szeleszczącej żorżety, wbijała z ogromną częstotliwością żelazny pręt pomiędzy uda. Była zamrożona, więc nie czuła bólu, a proces ten napawał ją niesamowitym rozbawieniem. Wiedziała, że jeśli za chwilę nie ruszy się z miejsca, pozostanie w pałacu na zawsze. W otoczeniu gnijących ciał swoich ukochanych zwierzątek, przy pozostałościach szampańskiej zabawy, której nigdy nie była częścią. Kilka razy usłyszy jeszcze huk fajerwerków, może nawet dotrą do niej pojedyncze refleksy przebijające się przez dziurę w malowanym suficie.


Gwałt był intensywny. Intensywność zaś była tym, czego potrzebowała najbardziej, lecz w perspektywie wieczności zdawała się być marną wymówką.
– Muszę to uprzątnąć – powiedziała, wyciągając pręt spomiędzy ud i ociekający dziewiczą krwią z namaszczeniem owinęła we fragment zasłony z egipskiej bawełny, aby za chwilę złożyć go na schodku. Powoli ściągnęła sukienkę. Zapięcie przy szyi wtopiło się w poparzoną na karku skórę i wraz z nią zostało rozerwane. Krew spływała po ciele, tworząc skomplikowane wzory podobne do orientalnych kwiatów na pałacowych drzwiach. Amelia stawiała bose stopy na pokrytych szkłem kaflach, wychodząc wprost do ogrodu.


Ludzie zaczęli klaskać, podrzucając do góry martwe króliki i kręcąc białymi łabędziami w taki sposób, że poprzez wytworzone w czaszce ciśnienie ich oczy wybuchały. Ktoś odpalił pochodnie i ogniem zajął się wesoły klaun z czerwonym nosem. Wiwatowaniu nie było końca. Starsza kobieta z gnijącą ręką złapała Amelię w pasie i przyciskając jej dłonie do swego pomarszczonego krocza powiedziała: – Też tu kiedyś będziesz, księżniczko.


Dziewczyna zaczęła biec, przepychając się pomiędzy tłumem, którego nie potrafiła rozdzielić, ani skategoryzować. Twarze, nienaturalnie powykręcane, wyglądały jak demony. Niektóre, o słodkich rysach dziecka, kusiły ją, aby podbiec i schować się w ich objęciach, lecz korpusy, z których wyrastały nie należały, do ludzkich. Widziała swoją małą siostrzyczkę z ciałem charta,  próbującą zjeść ostatniego żyjącego królika.
- Dokąd tak biegniesz? Nigdzie nie będzie ci lepiej – błagalnym tonem wołała kolejna hybryda.
Amelia zaczęła się wycofywać. Wracała spowrotem do pałacu. Zamknęła zamki w mahoniowych drzwiach i po turecku usiadła na środku marmurowej podłogi.
Dziewczyna nie pamiętała, że w tym budynku zamknęła się sama, wiele lat temu. Czując otaczającą przestrzeń, poczuła się jednak lepiej, pewniej. Wstała i otworzyła okno.


„Mogę zrobić wszystko, mogę spalić ten przeklęty ogród! Zadzwonię na policję, zamkną was w przeklętym wariatkowie! To jest własność prywatna, mój cholerny pałac. Zabiję was! Zabiję was wszystkich!”
Wygrażanie księżniczki na nic się zdało. Tłum zaczął śmiać się i dźwiękiem tym wypełnił cały pałac, aż ten zatrząsł się w posadach, a z popękanych ścian zaczęły wychodzić olbrzymie ćmy. Skupiły się przy wszystkich oknach i skrzydłami zakryły je szczelnie. Zabrały nawet nadzieję na blask pojedynczych fajerwerków.
Zniechęcona Amelia wzięła do ręki kawałek żelaznej poręczy i starannie wycierając ją z zaschniętej krwi, poczuła ulgę. Uczucie to przyszło znikąd, ale wypełniło ją szczelniej niż cokolwiek innego. Wypełniło ją jak woda, idealnie dopasowując się do każdej nierówności. Księżniczka z uśmiechem wprowadziła zimny pręt w swoje wnętrze i w narkotycznym amoku zaczęła poruszać nim do przodu i do tyłu. Rozgniatała wszystkie znajdujące się w niej narządy, mając przy tym najszczerszy na świecie uśmiech. Zrobiła to sama, a decyzja, którą podjęła, nie mogła zostać zmieniona.
 

Dyrektorka Negacja
Dyrektorka Negacja
Opowiadanie · 28 kwietnia 2011
anonim
  • Marcin Sierszyński
    z nikąd - pod koniec błąd ort. Powinno być "znikąd".

    To bardzo niebezpieczne dzielić się snami z tak szeroką publicznością, bo Internetową. Zawsze znajdą się szaleńcy, którzy to wykorzystają. :]
    Podjęłaś ryzyko przełożenia języka snów na ludzki język, a efekt niezmiernie udany. Dawno nie czytałem tak dobrego przekładu. I może wynika to trochę z moich zainteresowań, ale jestem gotów wyróżnić ten tekst. Za biegłość w piórze, szalenie interesujące zestawienie obrazów i dbałość o szczegół (wszak tylko w snach wiemy, że coś jest egipską bawełną, chociaż w ogóle w rzeczywistości nas to nie interesuje). Rewelacyjny tekst.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Marcin Sierszyński
    Ale czekamy oczywiście jeszcze na zdanie Dominiki. :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Figa
    No ja zawsze próbowałam sny opisać i nigdy mi jeszcze to nie wyszło:D

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Tekst zasługuje na wyróżnienie, ale i na dopracowanie też. Gwiazdka zobowiązuje.

    Nadużywasz zaimków i z kolei zapominasz o przecinkach. Moje uwagi poniżej:

    "Popękana struktura minerału swobodnie..." - marmur to skała, nie minerał.
    "Hibernacja postępowała powoli, oszczędzający tylko głowę na której żarzyły się resztki włosów." - "oszczędzając"; przecinek po "głowę".
    "Kwaśno – drażniący" - "Kwaśno-drażniący"
    "omiatał swą barwą" - bez "swą"
    "Odór krwi podtrzymywał płomień." - szyk; raczej: "Płomień podtrzymywał odór krwi."
    "za każdym razem kiedy jej zmarznięta dłoń" - przecinek po "razem"
    "Kiedy siedziała na schodach, całkiem łysa, z porwaną sukienką z szeleszczącej żorżety, wbijała z ogromną częstotliwością żelazny pręt pomiędzy swoje uda." - czasowniki; wydaje się lepiej: "Siedząc na schodach, całkiem łysa, z porwaną sukienką z szeleszczącej żorżety, wbijała z ogromną częstotliwością żelazny pręt pomiędzy uda."
    "nie ruszy się z miejsca pozostanie w swoim pałacu na zawsze" - przecinek po "z miejsca"; bez "swoim", bo już wcześniej mowa o tym, że to jej.
    "- Muszę to uprzątnąć. – Powiedziała wyciągając pręt spomiędzy ud" - zwróć uwagę na prowadzenie dialogu i zastosuj konsekwentnie do końca: "– Muszę to uprzątnąć – powiedziała, wyciągając pręt spomiędzy ud"; znak kropki dopiero na końcu zdania narracji. W samym dialogu stawiasz natomiast tylko wykrzyknik lub pytajnik, jeśli trzeba.
    "Powoli ściągnęła z siebie sukienkę" - można bez "z siebie".
    "Krew spływała po jej ciele tworząc" - bez "jej"; przecinek po "ciele".
    "Amelia stawiała swe bose stopy na pokrytych szkłem kaflach wychodząc wprost do ogrodu." - albo bez "swe" i przecinek po "kaflach", albo: "Amelia wyszła boso wprost do ogrodu po pokrytych szkłem kaflach."
    "Ludzie zaczęli klaskać podrzucając do góry" - przecinek po "klaskać"
    "powiedziała – Też tu kiedyś będziesz, księżniczko." - dwukropek po "powiedziała".
    "Dziewczyna zaczęła biec przepychając się" - przecinek po "biec"
    "Twarze nienaturalnie powykręcane wyglądały jak demony." - przecinki po "twarze" i "powykręcane".
    "lecz korpusy z których wyrastały nie należały do ludzkich" - przecinki po "korpusy" i "wyrastały"
    "z ciałem charta próbującą zjeść" - przecinek po "charta"
    "Nigdzie nie będzie ci lepiej. – Błagalnym tonem wołała kolejna hybryda." - "Nigdzie nie będzie ci lepiej – błagalnym tonem wołała kolejna hybryda."
    "Amelia zaczęła się wycofywać. Wracała spowrotem do swojego pałacu." - "Amelia zaczęła się wycofywać spowrotem do pałacu."
    "Czując otaczającą ją przestrzeń poczuła się" - przecinek po "przestrzeń"; bez "ją".
    "Zabiję was wszystkich” - wykrzyknik na końcu.
    "oknach i swymi skrzydłami zakryły je szczelnie" - bez "swymi".
    "z zaschniętej krwi poczuła ulgę" - przecinek po "krwi".
    "narządy mając przy tym" - przecinek po "narządy".
    "którą podjęła nie mogła" - przecinek po "podjęła".

    Ukłony.

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    "Inspirację, jak zwykle z resztą, zaczerpnęłam ze snu." - zresztą?

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Tak, Dominika też jest zadowolona. Popraw sobie tekst zgodnie z zaleceniami Adama i możemy autoryzować.

    · Zgłoś · 13 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    czeka na autoryzacje figa i cycki

    · Zgłoś · 13 lat
  • Marcin Sierszyński
    No ja nie wiem, czy bez poprawek można... :)
    Cycki... widzę, że dobrze się bawicie na zlocie. :D

    · Zgłoś · 13 lat
  • Figa
    ooo bardzo dobrze!
    poczekamy aż Dyrektorka wróci do domu:)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dyrektorka Negacja
    Dziękuję strasznie Adamowi. Interpunkcja jest moją słabą stroną, a te zaimki, to chyba taka nasza polska przypadłość.
    Ale mi słodzicie, aż się rumienię ;)

    · Zgłoś · 13 lat
Wszystkie komentarze