Literatura

Rzecz o kobiecie i mężczyźnie. (opowiadanie)

Hiszpański Szachraj

  M. przeciągała się leniwie w pościeli, wciskając swoje smukłe ciało w łóżko. Oczy miała jeszcze zamknięte, ale już nie spała, mrużyła się do życia jak budzące się kociątko. Nie jestem w stanie zapomnieć tego widoku, kiedy leży tak, snem jeszcze upita, niby nieżywa, ale ciało jej parska blaskiem i bije zeń woń świeżo ściętych kwiatów, tryska jednocześnie żywiołem niosącym przestrach i przerażenie – zawirowany lej powietrzny, przed którym niebo ugina swój korpus, a ziemia wydaje się być bezradna.
Tak widzę ją każdego ranka, w każdy taki niedzielny poranek, kiedy nierównomierne bicie dzwonów kościelnych, dźwięk, który roztacza się po mieście, tak, że szyby w kruszejących kamienicach drżą delikatnie, a dzieci na podwórkach pieką się w słońcu niczym kartofle rzucone do ogniska, ona budzi się, a mi miękną kolana jak na widok atomowego grzyba. Tak, zawsze kiedy na nią spoglądam wiem, że ma nade mną przewagę, pod każdym względem, że ona jest tą istotą dla której ocalenia, mógłbym zrobić wszystko. Szykuję śniadanie, ciepłe grzanki z miodem i kawę z mlekiem, ona jeszcze tuli się w pościeli, zaplątana jak ryba w sieci, desperacko wijąc się, usiłując jeszcze zanurzyć się w śnie, jeszcze na trochę, na kilka minut, ale snujący się zapach świeżych grzanek muska jej zmysły, zmuszając do otwarcia powiek. A kiedy spojrzę w ten życiodajny blask jej oczu, zapominam o wszystkim, co mnie z tym światem łączy. Zanurzam się w ich głębi, gubiąc gdzieś po drodze ciało, i nie odczuwając jego ciężaru pozostaje gdzieś w pozbytych wszelkiej materii przestrzeniach, ogromnych i ciepłych.
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w najmniej spodziewanym momencie mojego życia spojrzę w oczy drugiej istoty i zapragnę w nie spoglądać codziennie. O każdej porze dnia i nocy. Że to stanie się niezbędne do życia jak pokarm. Jak kawa z mlekiem i ciepłe grzanki.
- Wiesz kochany – mówiła szeptem, by snów snujących się jeszcze w zakamarkach pamięci nie wypłoszyć. – Czasami dopadają mnie przedziwne myśli, że to mi się śni, że tak naprawdę nie istniejemy, że w ogóle się nie znamy, tylko prowadzimy nasze życia odrębnie, każdy z osobna, i tylko śnimy się sobie. Boję się, że to może być prawdą i że kiedyś się z tego snu obudzę. Paraliżuje mnie strach, że któregoś ranka przy moim boku będzie ktoś inny. Boję się, że się obudzę i nigdy już mi się nie przyśnisz. Ty, to mieszkanie, ogród, te chwile, kiedy jesteśmy razem. Powiedz mi, czy w życiu coś takiego jest możliwe? A może już dawno nie żyjemy i to, co jest teraz, jest tym rajem za życia obiecanym. Życia, w którym mieliśmy się spotkać, ale jednak coś pokrzyżowało nasze drogi, i teraz jesteśmy ze sobą po śmierci. Czy my naprawdę istniejemy? A jeżeli to jest życie prawdziwe, tak piękne i beztroskie, to co nas czeka po śmierci? Jak będzie tam, po drugiej stronie, bez ciebie kochany? Teraz to wszystko wydaje się być takie nierealne. Po prostu trwamy, zawieszeni w czasie i nic więcej. Inni dostrzegają dobro we wspomnieniach przeszłości, w marzeniach o przyszłości, nie dostrzegają tego, co jest teraz. My cenimy każdą chwilę, każdą jedną – mówiła wgryzając się w grzankę. Lubię spoglądać się w nią, w jej twarz, kiedy tak świeżo zbudzona opowiada o czymś i na twarzy ma niezmyty makijaż z dnia poprzedniego, dnia, który też był niedzielą. Dla nas, bowiem, każdy dzień, każda chwila jest święta, każde wypowiedziane słowo, uduchowione.
- Kiedy nie ma mnie w domu – mówiłem. – Kiedy nie mogę spoglądać w twoje oczy, kiedy krzątam się między ludźmi, zajmując się życiem, też dopadają mnie takie myśli. Że po prostu ktoś nas wymyślił, że to wszystko jest zbyt piękne, że jesteśmy bohaterami jakiejś powieści. Bo przecież jak my żyjemy? Kontemplujemy codziennie nasze uczucie, niemalże zrobiliśmy z niego bożka, do którego odprawiamy modły i tym wyłącznie się karmimy, bo ten mały bożek daje nam w zamian motywację do dalszego życia. Poza tym nic nie istnieje, nic nie jest ważne, nic się nie liczy. I myślę dalej, że to cholernie niebezpieczne. A my nie zdajemy sobie z tego sprawy. Inaczej, my nie chcemy tego dopuszczać do świadomości ze strachu, że wszystko to pryśnie. Bo przecież jak tak można przez całe życie? Ale kiedy wracam do domu i nasze spojrzenia się krzyżują, to wszystkie te wątpliwości znikają jak poranna rosa pod ciosem słonecznych promieni. Wtedy żal mi tych wszystkich ludzi, którzy nigdy nie doświadczyli tego, co my doświadczamy. Jakże ich życia są bezbarwne, puste i ubogie. Chodząc ulicami widzę, wiecznie zabieganych, nieprzypominających ludzi istoty, jakby ich sprawy, które ich tak zaaprobowały zmieniły się w jeden organizm, chodzący problem na dwu nogach, taka jednokomórkowa ameba. My jesteśmy inni, w nas codziennie wybuchają wulkany i nasze ciała zalewa gorąca lawa, na której później wyrastają kwiaty, a każdy płatek to jakaś myśl, jakaś chwila, która nigdy nie uschnie. Bowiem codziennie odkrywamy siebie na nowo, jak odkrywa się nowe światy, i poznajemy się wzajemnie, jedno w drugim szukające schronienia. W tobie odkrywam siebie.
- A nie boisz się, że kiedyś znajdziesz we mnie coś, co cię dozgonnie przerazi? Nikt przecież nie jest idealny.
- Ale czy właśnie nie o to chodzi, by zaakceptować drugiego człowieka takim, jakim jest?
- No dobrze, a jak już prześwietlimy swoje dusze na wylot i odkryjemy siebie całych, po sam horyzont, zaakceptujemy to i będziemy tak żyć, to czy po pewnym czasie nie znudzimy się sobą do tego stopnia, że nie będziemy potrafili na siebie patrzeć? Co wtedy będzie? Czy myślałeś kiedyś o tym?
 


wyśmienity 11 głosów
4 osoby ma ten tekst w ulubionych
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Paulina Puławska
Paulina Puławska 14 czerwca 2011, 19:24
Odlot...tego szukałam...dzięki bardzo!!!!
Ce.
Ce. 14 czerwca 2011, 22:29
genialny debiut, zapada w pamięć
Figa
Figa 14 czerwca 2011, 23:02
historia z życia wzięta, każdy zakochany ją zna, wielu o tym pisało i średnio im wychodziło. Taki miłosny krwiobieg, którego końca nie znamy. Udało ci się zapisać to w taki sposób refleksyjny, bo każdy sobie teraz może dopowiedzieć koniec, a może nawet wymarzyć.
Dominikado 15 czerwca 2011, 22:49
Dla mnie bomba...autor podaj numer telefonu...kazdy z nas kiedys to przezył...SUPER!!!!!!!!
Paulina Puławska
Paulina Puławska 16 czerwca 2011, 01:12
kurde mogę to czytac i czytac w nieskończonosc, ciekawi mnie kto kryje sie pod tym nickiem? czekam z niecierpliwościa na następny tekst,
Komu to Potrzebne
Komu to Potrzebne 17 czerwca 2011, 00:14
klasyk-nic dodac nic ujac-wszystko na temat-gratuluję
pan dred
pan dred 17 czerwca 2011, 14:57
jeżeli to debiut to świetny, zyciowy, mocny i na temat
pan dred
pan dred 17 czerwca 2011, 18:12
ale autor ma wziecie u kobietek:)
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 19 czerwca 2011, 13:21
Żywy, nieschematyczny język.
Marzena P.S.
Marzena P.S. 12 lipca 2011, 08:39
Super poprowadzone czy opowiedziane, w każdym razie - na długo nie uwolnię się od obrazów!
przysłano: 13 czerwca 2011 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca