Pomimo rzeszy oddanych użytkowników, Wywrotek zawsze czuł się samotny. Jedni mędrcy mówią, że samotność jest towarzyszką geniuszu, inni zaś geniuszy pokroju Wywrotka nazywają nołlajfami (z angielska no life – człowiek nieżyciowy). Wywrotek, poczęty w czasach, gdy Internet pochodził z pikającej skrzynki (zwanej modemem) podłączanej za pomocą kabla do gniazdka telefonicznego, rozwój osobisty ograniczył do całkowitego opanowania tajników informatyki. Gardził innymi przejawami życia, żywiąc się podręcznikami do nauki obsługi coraz to nowych systemów. Pewnego dnia wyczytał w czeluściach sieci, że istnieje wymysł zwany rodzeństwem, którego zadaniem jest bezwzględne wsparcie swoich braci i sióstr. Stworzył więc na swój kształt i podobieństwo brata, nazwał siebie Panem i rozpoczął żmudny proces edukacji świeżego umysłu.
Przewrotny los nie chciał jednak, aby Wywrotek posiadł wierną kopię (zaczynał bowiem przejawiać zapędy imperialistyczne) i we wczesnym dzieciństwie zaatakował młodszego brata komputerową myszką. Po długim czasie leczenia, młody Wywrotek doszedł do siebie, jednak na zawsze pozostał mu uraz do kabli. Ten sam przewrotny los, któremu w głowie zaświtała myśl o technicznym upośledzeniu brata geniusza, podstawił mu kilka dni później pod nogi zwoje kabli łączących dyski z płytą główną. Wywrotka była spektakularna, dość powiedzieć, że dwa palce niedoszłego programisty spoczęły w porcie USB, na tyle głęboko, że gęsta czupryna nieszczęśnika zjeżyła się, a on sam wydał z siebie dźwięk niemal agonalny.
Podczas gdy Pan Wywrotek ewoluował do wersji "plus nieskończoność", brat poczęty z niego samego zatrzymał się na wersji 0.5 i żywił przeogromny, acz uzasadniony wstręt do środowiska życia swego stwórcy. Geniusz informatyczny implementował permalinki, w czasie gdy jego upośledzony brat liczył spadające gwiazdy i pisał smutne wiersze o niespełnionej miłości. Dbał o brata, przynosił mu niezbędne do przetrwania pożywienie, a w zamian za to dostawał wydrukowane książki, które Pan Wywrotek tajemnymi sposobami pozyskiwał jeszcze przed wydaniem.
Symbioza zdawała się niemal idealna. Starszy brat tolerował swoje atechniczne rodzeństwo, nie wgrał w niego funkcji tożsamej z "usuń konto", a nawet sam zablokował sobie możliwość jej późniejszego dodania.
Wywrotek wersja 0.5 podejrzewał, że niezwykłe umiejętności starszego brata są wspierane przez diabelskie siły. Ukryty w ciemnościach obserwował Pana Wywrotka, który całe noce siedział wpatrzony w migający ekran monitora, poruszając palcami po klawiaturze z chirurgiczną precyzją wytrawnego rzemieślnika. Od czasu do czasu jednak światło moniotra gasło, a Pan Wywrotek zastygał w bezruchu, poruszając tylko wargami w nierozpoznawalnym szepcie. Trwało to kilka minut, ekran rozbłyskał na nowo, a następnego dnia na Wywrocie pojawiała się nowa funkcja, zwykle edycyjna. Podejrzenie o konszachty z nieczystymi siłami było potęgowane przez fakt, iż liczącą gwiazdy wersję Wywrotka obowiązywał jeden jedynie zakaz. W królestwie Pana, obok kaktusa ściągającego szkodliwe promieniowanie były drzwi, których 0.5 nie miał prawa nigdy otworzyć, pod groźbą nałożenia dożywotniego bana.
Pewnego dnia (Pan spał wyłącznie za dnia, godzinę lub dwie), kiedy 0.5 wracał z całonocnej libacji, wspomniany już przewrotny los skierował jego chwiejne kroki w stronę zakazanych drzwi i położył drżące ręce na klamce.
Następnego dnia, po wpisaniu w okno przeglądarki wiadomego adresu, oczom wpisującego ukazał się komunikat:
HTTP 404 Not Found
Oprócz tego w porządku, i w sumie to zdradziłabyś już, co też się zdarzyło :)
Szkoda, że w dzieciństwie nie wyczytałam nigdzie, że rodzeństwo można sobie stworzyć, bo tez bym tak zrobiła.
Fajnieś to wszystko wykoncypowała.