Literatura

Ostatnie napisane słowo. (opowiadanie)

Offler

Obudził go wiatr. Łomotanie w dach, ściany a alternatywą dla wiatru był atak roju pszczół

Filmy punktuję za dialogi. Za coś muszę, a co pokazują, ma znaczenie drugorzędne, mimo, że to jest w końcu film. Takie ukułem sobie powiedzonko, zasadę, że jak nie da się filmu posłuchać, tylko jeszcze patrzeć trzeba, to kiepski film... nieważne. Ostatnie dwa których nie obejrzałem i dotrwałem tylko do końca pierwszych dziesięciu, góra piętnastu minut: ona i on w wodzie, pływają w jeziorze, i ona, patrząc w niebo, mówi: "wielki wóz. mój ulubiony". Pstryk. Inny - ona: "taka całkiem tępa nie jestem". Pstryk. Jacyś myzoginiści te filmy kręcą? Czemu zawsze laskom dają takie beznadziejne dialogi?
 Szkoda mi minut, bo ich liczba jest ograniczona. Ostatnio zrobiłem rachunek - doba ma dwadzieścia cztery godziny i jak będę spał sześć godzin na dobę, zostaje osiemnaście godzin czuwania. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku, to 8.760 godzin minus sen. Sen to 2.190 godzin. W dziesięciu latach, to będzie 65.700 godzin czuwania. I dwa i pół roku spania, licząc dalej po sześć godzin na dobę. To naprawdę zostanie tylko siedem i pół roku na życie, z dziesięciu. Wariactwo, takie wyliczenia? Nie, to świadome zarządzanie swoim czasem i takie pół godziny spędzone na oglądaniu kiepskiego filmu, to część mojego życia, tego, które jest jedno i nie przeżywam go, żeby robić potem "Pstryk" z poczuciem klęski i zmarnowanego czasu i skoro można obliczyć, jaką część życia poświęciło się oglądaniu bzdeta, to znaczy że ta część coś znaczy i te pół godziny jest jednak coś warte...

Ile czasu ludzie poświęcili dzisiaj na czytanie bzdur napisanych przez innych ludzi? Wychodzi mi na to, że nie zdawałem sobie sprawy, jaka to odpowiedzialność, pisanie. To, że ja marnuję swój czas, swoje życie na czytanie i pisanie, to moja sprawa, ale to że marnuję czas i życie innych, to... też moja? Cholera, co ja poradzę na to, że ludzie tak nieodpowiedzialnie rozrzucają na lewo i prawo swoje minuty? Co ja mówię zresztą? Jeszcze chwila i wymyślę dyktaturę i w imię ochrony głupoty niewypowiedzianej założę ludziom kagańce, żeby pogryźć sami się nie mogli... 

Książka ma 464.639 znaków. Dzielę ją na pliki po dwadzieścia tysięcy znaków i zamieniam na dźwięk, wychodzi ponad dziewięć godzin na książkę... ile książek przeczytałem do tej pory?
"Obudził go wiatr. Łomotanie w dach, ściany, a alternatywą dla wiatru, był atak roju pszczół, spadanie z nieba dużej liczby martwych nietoperzy albo czegoś innego, co nie jest wiatrem, ale jest śmieszne i łomocze w dach. Była trzecia rano, godzina, o której noc zaczyna zamieniać się w coś innego, jeszcze nie w dzień, ale to już nie jest noc, już nie ta absolutna, zwierzęca ciemność"... 
Pstryk. 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Radosław Kolago
Radosław Kolago 26 czerwca 2011, 10:02
No, ja mam tak samo - ciągle i ciągle cierpię z powodu marnych filmików, czy utworów, które zabierają nieszczególnie przecież cenne minuty z mojego życia. Uważam jednak, że nawet z totalnej żenady da się coś wynieść, na przykład postanowienie unikania w przyszłości dzieł jej autora.

Tutaj, oczywiście, będę zaglądał - pozdrawiam :)
przysłano: 26 czerwca 2011 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca