Wydaje się, że relacje z rodzicami nie były dla chłopców kluczowe. Przynajmniej żaden z nich nie zdradza zaburzeń w sferze seksualnej, ani nie ma też problemów z metabolizmem. Nadpobudliwość ruchowa może być wyjaśniona odstawieniem używek. Luźny stolec to typowy objaw związany z osiągnięciem krytycznego pułapu dwóch tygodni bez komputera.
Pan Wywrotek zawsze wstydził się występów publicznych. Wolał komunikację bezpośrednią lecz nie twarzą w twarz. Jego głos był pewny, litery zawsze wyraźne i stanowcze, oddawały iście menedżerski ton i powagę pełnionej funkcji. Jeśli komuś wydawało się, że ten jegomość zwraca się tonem bezpośrednim, lub zdradzającym choć skrawek emocji, to wtedy właśnie miał do czynienia z Wielkim Bratem Pana Wywrotka. Dla jasności, przydomek „Wielki” Brat Pana Wywrotka zyskał dzięki swym wielkim stopom. Bo wzrostu był przeciętnego.
Brat Pana Wywrotka to mężczyzna o przystojnej aparycji. Już jako dziecko chwalony był za jedwabiście gładka cerę, usta niczym krew i czarne jak heban włosy. Leżał w łóżeczku obok brata, uśmiechając się promiennie. Pan Wywrotek zawsze na zdjęciach wychodził niewyraźnie. Nigdy nie było wiadomo, czy to niefortunne drgnięcie ręki niedoświadczonego fotografa, wyjątkowy pech, czy tez wyjątkowy brak fotogeniczności przyczynił się do nieudanego ujęcia. Jego brat, mimo tego, że jak się okazało w wieku szkolnym, znacznie mniej był od niego rozgarnięty, to w tym szczególnym okresie przyćmiewał Pana Wywrotka swoim dziecięcym urokiem.
Pan Wywrotek był raz w dyskotece. Poszedł sam i wcale nie poszedł tam, żeby wyrywać „lachony”. Czy jak tam regionalna gwara nakazuje to określić. Brat Pana Wywrotka natomiast w dyskotece bywał często. I to po to, żeby wyrywać „lachony”. Najczesciej „na wózek”, chociaż czasem też „na Lejdis”.
Brat Pana Wywrotka pamięta doskonale ich pierwszy dzień w szkole. Ciągnął za rączkę nieśmiałego Pana Wywrotka i dodawał mu otuchy lekko ściskając i rozluźniając palce, co stanowiło ich tajny kod. Drugą rączką ściskał scyzoryk, oczywiście w kieszeni. Obroni brata, nie da mu zrobić krzywdy. Niech no się ktoś chociaż krzywo popatrzy.
Pan Wywrotek zakrzywia czasoprzestrzeń i już w chwili rozstania wie, że za równo pięćdziesiąt lat będzie trzymał w dłoni stronę maszynopisu podpisaną znajomo koślawym krzyżykiem.
Mieszkałem kiedyś w małej chatce na środku lasu, całkiem zapomnianego. To było bardzo dawno temu. Ta chatka była i żółta i biała. Dach miała koloru zardzewiałego. Okiennice były drewniane, skrzypiały w nich zardzewiałe zawiasy. W nocy grały na wietrze dzikie, zakazane melodie. Ale to było! Drzwi rzeźbione, ciemne były tajemnicze, a zarazem gościnne, godne zaufania. Wokół chatki rósł żywopłot. Zupełnie nie pasował do otaczającej scenerii nietkniętego cywilizacją buszu. Taki gładki, regularny, wystrzyżony prostokątnie sięgał do pasa. Przynajmniej do mojego pasa sięgał. Tworzył idealną elipsę wokół chatki, która tylną ścianą przylegała trochę bliżej żywopłotu. Nie pamiętam furtki. Zdaje mi się, że jej nie było. To było tak bardzo dawno. A wtedy jeszcze potrafiłem latać. To wyjaśniałoby wszystko. Tak, teraz jestem pewien. Nie było tam furtki. Były zaś klomby słoneczników, które z lotu zdawały się zlewać z chatką tworząc falujący, nieregularny kształt. Zawsze rozróżniałem je dopiero wtedy, gdy unosiłem się w zenicie nad trójkątnym dachem. Tak, z góry widok był zupełnie inny. Ale to było dawno. Możliwe, że źle pamiętam.
Brat Pana Wywrotka nie dowiedział się wtedy i pewnie nigdy się nie dowie, że Pan Wywrotek ma tylu znajomych.
"Nadpobudliwość ruchowa może być wyjaśniona odstawieniem używek. Luźny stolec to typowy objaw związany z osiągnięciem krytycznego pułapu dwóch tygodni bez komputera." - te dwa zdania bym ze sobą połączył, np. "...używek, zaś luźny stolec..." albo "..używek, a luźny stolec..." - ale to tylko sugestia, po prostu tak mi się lepiej czyta.
"...litery zawsze wyraźne i stanowcze, oddawały iście menedżerski ton i powagę pełnionej funkcji." - po "stanowcze" dałbym zamiast przecinka myślnik. Albo inaczej: "litery, zawsze wyraźne i stanowcze, oddawały..."
"Dla jasności, przydomek „Wielki” Brat Pana Wywrotka zyskał dzięki swym wielkim stopom" - może niezmiernie dużym, albo ogromnym, żeby powtórzenia nie było.
"Poszedł sam i wcale nie poszedł tam,żeby..." - to się tak dziwnie czyta trochę sam-tam i to powtórzenie.
"Czy jak tam regionalna gwara nakazuje to określić" - to zdanie bym połączył z poprzednim, bo bezpośrednio z niego wynika i do niego się odnosi.
"Drzwi rzeźbione, ciemne były tajemnicze, a zarazem gościnne, godne zaufania." - może ciemne i tajemnicze, albo tajemniczo ciemne. Ogólnie w tej retrospekcji trochę jak dla mnie za dużo form czasownika "być".
"Zdaje mi się, że jej nie było" - to "mi" całkiem zbędne tutaj.
Troszkę przecinków zjadłaś i ze dwie literówki znalazłem ;]
Oprócz tego jest dobrze, szczególnie opis tej chatki wyrwany wspomnieniom mnie urzekł - takie to jakieś sielskie, aż człowiek chciałby tę pustelnię odwiedzić kiedyś ;)
Tekst miał być stylizowany na wnioski psychoteapeuty lub psychiatry, więc musi zawierać odrobinę lakoniczności, chaosu. Myślałam, że to jasne...
Nie może być spójny, ani też zbyt "pisany" ze względu na jego notatkowy ton. Retrospekcja, jest relacją - cytatem luźno zapisanych wspomnień. Nawyki językowe charakterystyczne dla mowy miały nadać tekstowi okeślonego charakteru.
Do przecinków i literówek się przyznaję.
Bardzo fajny pomysł i wykonanie też sprawne.