Poszedłem ścieżką, przez pole...

Offler

O czwartej rano wyszedłem z domu. O czwartej rano wyszedłem. To była taka lokalna pomyłka, bez konsekwencji w szerszym kontekście. Lubię myśleć, że świat ma jakieś zamiary wobec mnie, że w ogóle zwraca uwagę na to, co robię, albo czego nie robię. Jakaś odmiana narcyzmu chyba, megalomania? No, w każdym razie nie pamiętam, żeby kiedykolwiek świat potwierdził tę swoją gotowość do kierowania uwagi właśnie na mnie, pokazał jakieś szczególne zaangażowanie. Jakiekolwiek zaangażowanie... przerost formy nad treścią, może paranoja?

Czwarta rano, to teraz już prawie dzień. Jest już jasno, jeszcze chwila i można się opalać, chociaż ja nie gustuję osobiście, jestem świnia i nie koleguję się z producentami (i konsumentami) kremów z filtrami UV.

Czwarta rano, to nie jest właściwie czas na zajmowanie się problemami egzystencjalnymi, chociaż, jeżeli ktoś nie śpi o czwartej rano, to może właśnie powinien zatrzymać się nad tym? No, chciałem tylko powiedzieć, że trzeba mieć w głowie nie po kolei, żeby wyjsć o czwartej rano i zastanawiać się, co z przebogatej spiżarni psychiki nie kontaktuje w tym akurat konkretnym przypadku. Czyli jednak to ma sens, bo skoro nie po kolei, to warto dowiedzieć się jak bardzo nie po kolei i tak dalej. Miotam się? To normalne, jeżeli nie jest się nieomylnym i wszystkowiedzącym.
Poszedłem znaną i nieznaną ścieżką w dół, na wprost. Powinienem krzyczeć, trzeba jakoś rozładować swoje emocje od czasu do czasu, podobno to wręcz niezdrowo tak dusić wszystko w sobie. Przemyślałem wszystko, co wiem o solipsyźmie, uznałem, że w dobie wirtualizacji wszystkiego dookoła, solipsyzm ma sens, może nawet więcej niż kiedykolwiek?
Lokalna pomyłka była dlatego, że o tej godzinie powinienem spać dalej, ale potem i tak musiałem wstać, bo rano miał dzwonić jeden Pan "long-distance", z Indii, czy skądś równie bardzo odległego. Przy takich odległościach, to jest detal, czy ktoś dzwoni z New Dehli w Indiach czy z Morza Przesileń na Księżycu, to już jest i tak bez znaczenia, bo jest tak samo nierealne i nieprawdziwe.
Moim błędem było zabranie słuchawek i odtwarzacza muzyki, bo Serge Gainsbourg na mnie wywiera wpływ taki, że słucham go, kwadrans, może dwa, a potem jest mi już tak wszystko jedno, że nie ma rzeczy której bym NIE zrobił.
Poszedłem tą ścieżką, nie będę przecież 'latitude' i 'longitude' z GPS podawał? Chociaż to jest niegłupie, w dziewiętnastym wieku można było napisać: "poszedłem przez las", dzisiaj konsument tekstu domaga się informacji, gdzie był ten las, żeby go na mapie w google od razu zobaczyć. No dobra, fragment dla ludzi "starej daty": poszedłem ścieżką przez pole.
Fragment dla operujących kategoriami XXI wieku:
moje konto na tweeterze podało (wg mapmywalk)
54.396324, 18.472345
54.399998, 18.467409
54.400047, 18.464191
54.399250, 18.463076
54.399349, 18.462132
Trasa automatycznie dodana została do "Moje Mapy" i opublikowana na FB.

Poszedłem ścieżką przez pole... Za mną z rozpaczą pognały wolność jednostki, niezależność, indywidualizm, co jeszcze? Nie wiem? Sprawdzę w internecie?

Offler
Offler
Opowiadanie · 19 lipca 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Przecinek po "no", zamiast przed "nie pamiętam".
    solipsyzmie*
    "...bo rano miał dzwonić gostek "long-distance", z Indii, czy skądś równie bardzo odległego"
    Nie podoba mi się, jak złożyłeś to zdanie, "gostek" jest trochę pretensjonalny, a dalej jakoś składnia się łamie ;]
    Bez przecinka po "odległościach", poza tym w zdaniu Ci się trzy razy powtarza słowo "to", trochę brzydko ;p

    Tyle odnośnie formy, co do treści, to ja Ciebie rozumiem, zgadzam się z Tobą - uczestnicząc w przeróżnych formach aktywności internetowej boleśnie ograniczamy swoją niezależność, prywatność i wszystkie prawa, o które walczyli kiedyśtam nasi przodkowie. Cenię sobie tego typu przemyślenia, ale na dłuższą metę może to być nużące, wiem po sobie - przez całe lata pisałem, i nadal piszę, z perspektywy "ja" w odniesieniu do "świat".

    I wszyscy zasypiają podczas lektury, biedny miś :(

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    Przecinki jak najbardziej. Gostek? Hm, wymieniłem go, chociaż to zdanie, to miało być kolokwialne jak najbardziej i pewnie powiedziałbym "Gostek", jak znam siebie, chociaż jak go nie ma, to nie odczuwam żalu.
    A co do reszty to racja; ja wklepując ten tekst, nawet nie zwróciłem specjalnie uwagi na kontekst historyczny (bardziej mnie te jednostko-partykularne klimaty kręciły), ale zgadzam się - zabory i komuna minęły, a ludzie znaleźli sobie nową smycz, tym razem sami i na własną prośbę. Ja już nie chcę wyciągać szerszych wniosków :D Wiesz co? Zostaję przy "ja" i "świat", zanim powiem coś jeszcze :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Widzisz, ja się cieszę, że masz swoją wizję - mnie się ten "gostek" nie podoba, ale to przecież moja subiektywna opinia, Ty znasz siebie i swój styl, wiesz, że to tam pasuje.

    Pozdrawiam ciepło, trzymaj się :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    "tą swoją gotowość" - "tę" być powinno.
    Przyczepiłabym się jeszcze do czegoś, ale w sumie nie wiem, do czego :)
    To się nawet dobrze czyta, przemyślenia masz ciekawe, choć literaturą bym tego jeszcze nie nazwała.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    tę, tą... chyba zacznę "oną" pisać... chociaż, jak większość naprawdę fajnych pomysłów, to już było...

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    no, "oną" brzmiałoby fajnie, jak na moje wyczucie:)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    tylko ta maniera już była... u Terry Pratchetta, nie pamiętam, czy pan Tulipan, czy pan Szpila "onych" form w "onej" książce używali... aż szkoda :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    a więc jednak, Offler, Bóg-Krokodyl! Tak myślałem! :D

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    no :) można zaryzykować przypuszczenie, że jest pewien wpływ... :D

    · Zgłoś · 13 lat