Płaczka

A Zet

 

      Janek przechadzał się po parku miejskim, podziwiając cierpliwość rodziców względem ich dzieci. Te bachory biegają wszędzie, drą mordy i wiecznie czegoś chcą, pomyślał. Janek widział poirytowane mamusie, które nie dość, że muszą pilnować cały majdan, bez którego ich dzieci nie wyjdą na zewnątrz, to jeszcze zobowiązane są według prawa do posiadania oczu dookoła głowy, coby te swego rodzaju pociechy przypadkiem nie dotknęły dłonią gołej ziemi i nie przyniosły do domu milionów bakterii i zarazków, które wybiją całą rodzinę.
      – Nienawidzę dzieci, nie cierpię tych bachorów – powtarzał po cichu. Był przekonany, że rodzice tych małych potworów codziennie mówią to samo.
      Mijając już drugi raz tę samą fontannę, zauważył po prawej stronie wielką wierzbę płaczącą, której długie, cienkie i giętkie gałęzie zwisały do samej ziemi, tworząc odizolowaną od świata oazę spokoju. Janek bez zbędnego zastanawiania się podbiegł do drzewa i rozdzielił gałązki, zaglądając do środka. Od razu zachwycił się widokiem, który przypominał mu ten nieopuszczający jego sny od lat. Tak! Wszędzie cień, temperatura zapewniająca komfort termiczny, zero dzieci, zero stresu, zero hałasu.
      Po prostu raj.
      Nagle poczuł, jak na jego plecy zadziałała niezidentyfikowana siła, w skutek której upadł tuż przy pniu, o mało nie raniąc się w głowę. Rozejrzał się wokół, ale nikogo nie zauważył.
      – To pewnie znowu te złośliwe dzieciuchy! – krzyknął, zaciskając pięści. Jednak zaraz po tym uspokoił się. One naprawdę nie były tego warte. Przecież Janek był w raju, miał tylko dla siebie śpiew ptaków, szum latających motyli, błogi cień przynoszący ulgę i to najważniejsze – upragnioną okazję do odpoczynku. Nie czekając już dłużej, położył się wygodnie obok pnia, oparł głowę o lekko wystający z ziemi korzeń, zamknął oczy i po prostu odpoczywał.
      To mu się należało.
      Nagle, poczuł swędzenie na kolanie. Kiedy otworzył oczy, zauważył kilka cienkich gałęzi wierzby płaczącej, które owijały się wokół jego kolana.
      – Co u licha...?
      Janek nie wiedział, co powinien zrobić. Nie słyszał jeszcze o takim przypadku, żeby człowiek był atakowany przez drzewo, na dodatek tak piękne... Postanowił chwycić gałązki i spróbować je rozerwać, jednak okazały się one zbyt mocne. Wyjął więc szybko scyzoryk i zaczął je przecinać, jednak i to działanie okazało się bezowocne. Wpadł w panikę widząc, jak w jego kierunku zmierza więcej grubszych gałęzi. Niektóre z nich pełzły po ziemi, inne zmierzały od góry, mając na celu zaciśnięcie się na jego szyi. Instynkt kazał mu wstać i uciekać, jednak jego nadgarstki były już zaciśnięte przez liny utworzone z cienkich i bardzo giętkich gałązek wierzby, które swój początek miały pod ziemią.
      Sytuacja była jasna. Janek został uwięziony przez żadną krwi, piękną wierzbę płaczącą, która zwabiła go swoim urokiem. On sam nie mógł już nic zrobić. Obserwował, jak kolejne, co raz grubsze gałęzie zmierzają w kierunku jego ciała, zaciskając się w różnych jego miejscach. Był zupełnie bezradny.

A Zet
A Zet
Opowiadanie · 20 lipca 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    "...bez którego ich dzieci nie wyjdą na zewnątrz, to jeszcze zobowiązane są według prawa do posiadania oczu dookoła głowy, coby ich dzieci przypadkiem nie dotknęły dłonią gołej ziemi... "
    - dość niefortunne powtórzenie Ci się tu zdarzyło, psuje przyjemność z lektury.

    Interpunkcja na medal, nic nie znalazłem, może dlatego, że ślepnę i niedługo będę wyglądał jak młodsza wersja Drew Careya.

    Odnoszę wrażenie, że w niektórych miejscach nadużywasz zaimka zwrotnego "się", poza tym w porządku.

    Czyta się względnie lekko, masz fajne pióro - sama treść jednak mnie nie zabiła, jakkolwiek kuszącą perspektywą nie byłaby śmierć z rąk (gałęzi?) wierzby płaczącej. Mam nawet jedną pod blokiem :)

    Awersja do dzieci to coś dla Figi, na pewno będzie rozanielona.

    · Zgłoś · 13 lat
  • A Zet
    Dzięki wielkie za komentarz :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Hej, po to tu jestem! :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Jakoś tak się prosi o jakiś ciąg dalszy, puentę, czy coś. Uwięziła go i to koniec?

    · Zgłoś · 13 lat
  • A Zet
    Tak, koniec.

    · Zgłoś · 13 lat