Przebudzenie właściwie powinno zamienić się w atak histerii, ale zmęczony organizm nie potrafi znaleźć w sobie siły, żeby zamanifestować cokolwiek. Pozostaje zdziwienie i percepcja świata z perspektywy „ja, pierwsza żywa istota na Ziemi". Potem, kiedy do ogłupiałej głowy dotrze już sygnał, że czuję zmęczenie, które jest jak esencja, wyssana ze wszystkich zmęczeń od początku stworzenia, wtedy staje się jasne, skąd ta apatia, obojętność i dlaczego nie biorę przykładu z tych wszystkich zawsze uciekających i chowających się w najgłębsze nory stworzeń, i dlaczego nawet strach nie ma w sobie dosyć energii, żeby być prawdziwym, dużym strachem.
Jest dzień, albo noc, może popołudnie. Nie jest ważna przecież pora dnia, nie są istotne szczegóły otoczenia. To wszystko są w końcu wyłącznie kwestie osobnicze. To są znaczenia, jakie nadaję tym mniej lub bardziej istotnym, a z reguły mniej, pierdołom w krajobrazie. I to nie interesuje nikogo, nawet mnie. Bo to tylko tło, drugi plan, może nawet trzeci plan i piąty, jeżeli tylko taki istnieje, to jest zlepek tych wszystkich nieważnych zupełnie detali, na które nikt nigdy nie zwracał uwagi, ani nigdy nie będzie tego robił, o ile jakaś przyszłość ujawni się kiedyś.
Na początku niedowierzanie, że jest cisza. Niedowierzanie, że spokój, że odpuściło, a wtedy od razu mętlik w głowie, bo skąd to nagłe zawieszenie broni, a może to tylko przysłowiowa cisza, przed jak najbardziej prawdziwą i okrutnie bezwzględną burzą?
Wsłuchuję się w siebie, nadzieja, że stamtąd jakaś podpowiedź, jakiś sygnał, jakieś ciche pipip, tchnienie chociaż, jeżeli nie powiew, ale nie, stamtąd pomocy nie będzie, tam ziemia jałowa, tam biała plama, zbyt zastraszona, za bardzo zaszczuta, żeby chociaż przełknąć ślinę czy poruszyć powieką.
Niejasne, blade i niepełne wspomnienie apokalipsy jest jak równie blade i niepełne wspomnienie godziny w spa plus masaż gorącymi kamieniami. Spłoszone myśli zadziwiająco szybko znikają, zanim spomiędzy neuronów uda się wydłubać choćby jedno słowo wyjaśnienia. Coś i gdzieś, jak echo, które tak drastycznie spóźniło się, że teraz wstyd wejść w trakcie i pokazać się. Naiwność każe próbować, że może jednak, może się uda, ale nawet naiwność odpuszcza, bo nie jest aż tak naiwna.
Potem rutyna codzienności, trzeba szybko zapominać, wycinać bezwględnie te wszystkie nieuporządkowane niewypowiedziane i nienazwane. Utopić w cynizmie, beznamiętnie zgnieść, zalać wodą, przygnieść kamieniem, bo nie ma na tym świecie miejsca dla przeżyć bez nazwy i bez imienia.
I tak co noc, do znudzenia.
" Potem, kiedy do ogłupiałej głowy dotrze już sygnał, że czuję zmęczenie, które jest jak esencja, wyssana ze wszystkich zmęczeń od początku stworzenia, wtedy staje się jasne, skąd ta apatia, obojętność i dlaczego nie biorę przykładu z tych wszystkich zawsze uciekających i chowających się w najgłębsze nory stworzeń, i dlaczego nawet strach nie ma w sobie dosyć energii, żeby być strachem."
Poza tym to "wtedy" jest zupełnie zbędne tam. Potem, kiedy [...], staje się jasne..." - tak może być.
"To znaczenia, jakie nadaję tym mniej lub bardziej istotnym, a z reguły mniej, pierdołom w krajobrazie. To nie interesuje nikogo, nawet mnie. Bo to tło, to drugi plan, może nawet trzeci plan, piąty, jeżeli taki istnieje, to zlepek tych wszystkich nieważnych zupełnie detali, na które nikt nigdy nie zwracał uwagi, ani nigdy nie będzie tego robił, o ile jakaś przyszłość ujawni się kiedyś." - zobacz, ile razy Ci się tutaj powtórzyło słowo "to" - musisz tego unikać. Bez przecinka po "tło". Przecinki przed "to" dajemy w sytuacji, kiedy na przykład masz: "Jeśli dzisiaj po pracy się nie napiję, to szlag mnie jasny trafi." tudzież "Skoro powiedziała, że nie lubi miłości francuskiej, to nie powinieneś się z nią umawiać."
To jest dość gorzki, refleksyjny tekst, ale jest tak bardzo osobisty, że obawiam się pewnego niezrozumienia ze strony czytelników.
Napisałeś tekst dość chaotyczny, swego rodzaju bezpośrednie wylanie myśli na papier. Ja tak czasem lubię, ale pisuje do szuflady, albo na bloga w kategorii "zawodzenia". Brakuje przejrzystości, stwierdzeń bardziej ogólnych, zdefiniowanych.
Wiadomo, pisanie jest nasze, robimy to dla siebie, wynika ono z jakiejś wewnętrznej potrzeby. Nie można jednak ukrywać faktu, że adresatem jest jakiś czytelnik, ktoś z zewnątrz. Dlatego to się publikuje gdziekolwiek - żeby był odzew. Jeśli piszesz teksty, musisz przeprowadzić czytelnika przez swoją wizję tak, by się nie pogubił.
A widzisz, ja się zgubiłem.
Kiedyś chciałem napisać naprawdę długą formę o takich post-sennych klimatach, wiesz, identyfikacja z samym sobą i ten mętlik, jaki pojawia się w głowie w momencie, kiedy tracimy kontrolę nad przekazem, ale odpuściłem. Tutaj jest tekst dokrojony do wyświetlacza 1024x600, tam było chyba kilkanaście stron w podobnym klimacie :D
I zdecydowanie pozostanę przy krótkich formach :)
Jak dla mnie, jak najbardziej w porządku - czuję ten klimat 'dialogu' z myślami.
No, te cudzysłowy mogą drażnić, ale jeszcze bardziej mnie drażni, że jak klikam w okienku edycja na ikonę to mi, hm... to mi nic się nie pojawia, to znaczy biała przestrzeń, puste okno... Chyba zacznę po prostu taki element jak cudzysłow omijać...
A to trzecie, to ja z grzeczności nie skomentuję :D Nie no, skomentuję, dobrze, żartowałem. Nie obraź się, ale właśnie swoje przemyślenia i subiektywne odczucia zawsze staram się jak najbardziej wyeksponować. I to nie z chęci promowania egotyzmu i schlebiania sobie, ale jak pozbędę się ich, to mi zostanie interpunkcja wyłącznie i to, jak siebie znam, nawet w niej, metodą Morse'a będę starał się te swoje subiektywne coś tam zapromować :)
Oj, chyba wyciągnęłaś puszkę z groszkiem konserwowym z samego dołu piramidy :D Ja wiem że to jest skrajnie odautorskie wszystko, ale to nie na tym m.in. polega? Żeby własnie te swoje subiektywne i odautorskie wywlekać? Inaczej to się robi dla mnie socrealizm i pisanie książek popularno naukowych, podręczników... I ja nie mówię, że to ma kogokolwiek przekonywać, sam czasami mam mieszane odczucia, ale to własnie jest [otwarty cudzysłów] ten [zamknięty cudzysłów] rodzaj tekstu :)
@witor
"Autor pozostaje wierny triadzie" - to zabrzmiało jak z chińskiego filmu gangsterskiego :D