Spożywanie świata.

Offler

Stoliki w kafejce są znormalizowane do granic. Wytrzymałości, absurdu, pewnie do granic jeszcze czegoś, bo spece od marketingu stolików w kafejkach, ulokowanych po drodze do megażłobu centrum handlowego, na pewno zadbali o wciśnięcie odpowiedniego kitu właścicielom. Na pewno każdy taki stolik posiada dopisaną do swojej stolikowatości epopeję, epos na trzy tysiące stron wierszem, jaki to on nie jest, że odpowiedź na oczekiwania Państwa Klientów, głęboko przemyślane połączenie tradycji z nowoczesnością... tak jakby kogoś interesowały tradycje siedzenia przy stoliku, do którego zaraz blondi z obsługi przyniesie znormalizowaną filiżankę silnie znormalizowanego płynu, jeszcze lepszej i jeszcze bardziej czarnej kawy o smaku kawy.
Siedzę od dziesięciu minut i przyglądam się tym stolikom i zastanawiam jak to jest, że klonowanie zwierząt zabronione, a klonowanie stolików nie i komu ta powtarzalność w świecie obok mnie przeszkadza albo służy. Nie mogę sobie przypomnieć, co przeciwnicy mieli do zarzucenia sklonowanym owcom, chyba owcom? Biorę kartę, zestaw kafejkowych cudów dnia powszedniego, dzisiaj nie trzeba czekać na wyjątkowe okazje, żeby obcować z cudem, wystarczy idąc po swoją siatkę znormalizowanych produktów zatrzymać się i usiąść na moment przy stoliku sieci 'Kaffa Miracles' a cud zaraz pojawi się. O własnie dostałem swoją filiżankę, nawet mogę zapalić, nie ma zakazu, więc etos 'kawa i papierosy' powiela się jak na zawołanie. Karta z cudami wyposażona jest w zdjęcia, co może i ma sens, bo nazwy raczej nic nie mówią, jakiś debil musiał wymyślać te trzydzieści nazw deserów, pewnie trafiło się temu/tej, co przyszło ostatnie do roboty w 'Kaffa'. Chociaż jak widzę zdjęcia w menu, to złośliwość każe mi podejrzewać że to dla tych, co czytają raczej nieczęsto i muszą mieć obrazki.
Palę i kontempluję otoczenie, rzadko mam okazję obserwować żłoby mega-konsumpcji, nie zwiedzam ich po prostu, może dlatego, że jem, żeby żyć i nie na odwrót, a robienie zakupów godzinami nie kręci mnie specjalnie. Przechodzą obok dwa kaszaloty, siaty wypełnione, radość na buziach. Czy nikt im nie powiedział nigdy, że jedzenie wiadrami dietetycznych papek, to nie jest droga do zachowania linii... jakiej zresztą linii? Elipsy, o dość sporych promieniach i zresztą co mnie to obchodzi?
Mam jeszcze jakies pół godziny, mogę napawać się otoczeniem, palić, pić swoją jeszcze bardziej kawę. Za pół godziny spotkam się z prawnikiem "Kompleksowa obsługa prawna", zeznam mu to, co mam do zeznania, on zezna mi, zeznamy sobie nawzajem, potem odlecimy do swoich wszechświatów. Podobno cywilacje pozaziemskie nie istnieją a ja, stykając się ludźmi, czasami coraz bardziej w to wątpię. Jak na potwierdzenie, blondi z plastikowym uśmiechem, pyta mnie czy sobie jeszcze czego życzę. Nie jestem dzisiaj w nastroju do okrucieństw, z równie protetycznie wymodelowanym "Dziękuję, mam wszystko", ratuję moją chwilę sam na sam ze sobą i powstrzymuję się od stwierdzeń typu "dożyć w spokoju swoich dni". 
Potem z zacięciem wpisuję się w stereotyp klienta centrum handlowego, konsumuję swoją kawę, swojego papierosa. Ja już nie oddycham, ja konsumuję powietrze. Konsumuję czas swojego życia.

Offler
Offler
Opowiadanie · 3 sierpnia 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    "Karta z cudami, wyposażona jest w zdjęcia" - tutaj zbędny przecinek, kolego :)

    No ładna, ładna konsumpcja. Znam te klimaty, chociaż obserwuję z jakby większą pogardą :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    A ja czytam siebie i właściwie to zaczynam mieć wątpliwości. Odnośnie kreowania swojego obrazka, bo gdybym był konsekwentny, to powinienem wyprowadzić się gdzieś w dalekie stepy syberyjskie. Tam nie ma okazji do takich problemów egzystencjalnych :D

    · Zgłoś · 13 lat