Aktualnie mieszkam w Łodzi niedaleko Manufaktury. W mieście Łodzi nawet psom szczekanie szkodzi, jak głosi powiedzenie. Okolica w której się znajduję nie zachęca do wystawienia nogi poza próg hotelu. Całe miasto, a przynajmniej dzielnica, którą widziałam, wygląda tak jakby ktoś kiedyś coś tu zbudował, ktoś kiedyś się wprowadził i od tych stu lat nikomu nie przyszło do głowy, że istnieje coś takiego jak remont. Na ulicach pełno dresów, więc lepiej nie rzucać się w oczy, a jak jedziemy samochodem to zamykamy drzwi, żeby na światłach nikt nam ich nie otworzył. Nic nam złego się tu nie stało, i nie znam ludzi stąd, może są bardzo mili, ale atmosfera jaka wisi w powietrzu, nie zachęca do zawierania przyjaźni. Piotrkowska to długa ulica, na której od czasu do czasu poustawiane są różne pomniki, co akurat bardzo mi się podoba. W chodnik wbudowano gwiazdy z nazwiskami, m.in. Wojciecha Kilara, Andrzeja Wajdy, Jerzego Kawalerowicza, Wojciecha Jerzego Hasa, Krzysztofa Zanussiego, Romana Polańskiego, Krzysztofa Kieślowskiego czy Krystyny Jandy. Podobno rozstrzygnięto konkurs na renowację ulicy i za dwa lata ma być już jak nowa. Oby, bo w tak dużym mieście to wstyd, żeby jedynym ładnym miejscem była Manufaktura, która teraz pełni rolę centrum handlowego. Wchodzi się do niej jak do bajkowego, innego, lepszego świata. Zostawia się za plecami obdrapaną, oplutą, zapomnianą, szarą Łódź, żeby znaleźć się w świątyni konsumpcji, gdzie jeśli tylko masz pieniądze możesz spędzić owocnie czas na zakupach i zjeść obiad w jednej z restauracji, a nawet zwiedzić muzeum. A jeśli nie masz pieniędzy, możesz przejść się i pooglądać witryny sklepowe, myśląc co byś sobie kupił, gdybyś je miał i popatrzeć na ludzi, którzy siedzą w letnich ogródkach zajadając niezdrowe jedzenie i możesz sobie pomyśleć co byś zamówił, gdybyś mógł. A gdy wychodzisz stamtąd wracasz do szarej rzeczywistości, pchasz swój wózek, z całym dorobkiem życia, bo jesteś właściwie bezdomny, bo w tym mieście nie chciałeś mieć nawet mieszkania. I idziesz w swoich szarych, podziurawionych ciuchach, pchasz ten wózek na którym masz koc, trochę ubrań, stary żyrandol, darmowy długopis, który dostałeś przy okazji jakiejś promocji, kilka puszek, butelkę piwa do wymiany, starą poduszkę i co tam jeszcze jest, sam już nie pamiętasz. Idziesz i wtapiasz się w szare mury, obdrapane, podnosisz nogę i nawet nie zauważasz, że udało ci się nie wdepnąć w psią kupę. Przechodzisz obok sklepu z napisem : „ceny kryzysowe”, potem obok szyldu: „alkohole za grosze”, skręcasz i z kolejnej reklamy uśmiecha się do ciebie sieciowa Żabka, ona jedna wciąż się do Ciebie uśmiecha. Mijasz dwugwiazdkowy hotel Reymont, w którym siedzi nadąsana studentka, ona wymyśliła sobie Ciebie na potrzeby zaliczenia pewnego przedmiotu. Myślisz co za, mnie to nie obchodzi, nawet nie wiem, że mnie sobie wymyśliłaś, a Ty gryzipiórku (lubisz takie śmieszne określenia) nawet nie wiesz, że ja istnieję naprawdę i, że poszedłem gdzieś dalej, poza Twoją wyobraźnię, w kierunku tej Łodzi, której nie znasz, bo nie masz takiej mocy, żeby mnie zatrzymać z moim wózkiem, z moim żyrandolem i moją butelką po piwie. Bo ja płynę po Łodzi spokojnie i gdzieś mam Twoje zaliczenie i to, że pokłóciłaś się z chłopakiem i to, że pracujesz w Manufakturze i to, że Łódź ci nie przypadła do gustu. I wyobraź sobie, że ja też wiem, że chciałaś napisać opowiadanko, w którym każda część będzie chociaż luźno związana z polowaniem, a Łodzi Ci się za nic z polowaniem związać nie udało. Jedyne polowanie jakie tu mamy to polowanie na okazje w Manufakturze. Masz swoje polowanie, widzisz, nawet bezdomny łodzianin, w dziurawych szarych spodniach i krzywo zapiętej koszuli coś potrafił Ci wymyślić!
"Okolica w której się znajduję nie zachęca do wystawienie nogi poza próg hotelu" - *wystawienia.
"Piotrkowska to długa ulica, na której od czasu do czasu poustawiane są różne pomniki co akurat bardzo mi się podoba." - przecinek przed "co".
Wojciech Jerzy Has
Zamiast "która", dałam "ona", wydaje mi się, że chyba lepiej to brzmi teraz.
Właśnie miałam trochę obaw, co do pointy, cieszę się, że Ci się spodobała:-)
A ta Żabka, jakoś tak mi wyszła, i teraz co obok Żabek przechodzę to myślę o tych ich uśmiechach ;)