Niezdecydowanie.

Offler

 

Milena, ratuj. Ratuj, bo wkręcił mnie świat 21. wieku, świat, który od kilku lat zaledwie istnieje a już zdążył zasłużyć u mnie na etykietę świata kategorii „b”, może nawet świata „c”. Chociaż nie, filmy, takie bardziej brutalne, to chyba jako „rated x” się oznacza? A zresztą, to przecież jest zupełnie inny system oznaczeń?

Wnętrze knajpki jest nędzne. Pretensja do niewymuszonego nieładu francuskich bistro, no bo to Francuz prowadzi i wiadomo, wystrój musi być tak francuski, że ojeju, ale ja znowu mam dzień nadkrytyczny, może nawet nadkrytykancki? Dzisiaj wszystko mnie drażni po prostu i jak pokażą mi całe, zapytam od razu w jakiej ono jest skali, to całe, bo wiem, wiem na pewno, że jak powiększyć obszar, na który patrzę, to zaraz atomy się rozłażą na boki i w najtwardszej rzeczy atomy (te małe kuleczki, coś jak piksele na zdjęciach), są upakowane tak rzadko, jak stacje kolejowe na żelaznej drodze stąd do tamtąd, gdziekolwiek to „tamtąd” nie jest. A że to akurat francuskie wnętrze i francuska jadłodajnia, i cała reszta, to wiem z ulotki i gdyby nie ta ulotka, to w życiu bym tego wszystkiego nie zgadł ani nie wymyślił. Właściciel wierzy chyba w potęgę słowa pisanego i do tego ma nadzieję, że to słowo pisane, zrobi na klientach wrażenie... Ha, są precedensy, ale to chyba nie jest dobry przykład?

Wszedłem tylko po to, żeby wyrównać poziom płynów w sobie, bo gorąco, trzydzieści stopni, a trzydzieści, to już jak na moje potrzeby przynajmniej o dziesięć za dużo. Więc pocę się i co jakiś czas, czy chcę, czy nie, muszę przerwę techniczną zrobić. Ściemniam zresztą teraz, sam siebie nabieram, przyjechałem tu tylko po to, żeby pochodzić sobie, żeby naładować się tym miastem, żeby wessać w siebie trochę tej energii, a potem wyjechać i nigdy już nie wrócić. I właściwie, to teraz robię z siebie jakąś ckliwą cipę, zamiast włożyć między bajki i to miasto, i tę energię, co to sobie ją wkręcam, bo przecież żadnej energii nie ma a ja chodzę i patrzę, bo się przyzwyczaiłem i zachowuję się teraz jak jakiś powalony zupełnie staruch-kombatant, miasto dzieciństwa mi się zwidziało a ja nie mam nic innego do roboty, tylko chodzić w tę i we w tę. Strata czasu, lepiej już dopić te swoje płyny i znikać, jak będę chciał jeszcze kiedyś sobie taki dzień nostalgiczny zrobić, to wejdę na picasaweb. Plus - nie trzeba chodzić, no chyba że bardzo się chce...

I właściwie, to pojawiłem się tutaj tylko po jakiś prezent, a skończyło się na piciu wody, chyba i mam nadzieję, że mineralnej, i właściwie, co ja sobie wyobrażałem, jak wpadłem na ten plan, żeby przejazdem wdepnąć, że co ja takiego kupię tu, czego gdzie indziej bym nie znalazł?

No, gadu gadu, czemu ja rozpraszam się z powodu takich pierdół i pierdółek? Tracę dzień na chodzenie bez celu, na zwiedzaniu jakichś spelun w poszukiwaniu graala chyba? Teraz równym krokiem do rogatek i wio, byle dalej stąd, byle do przodu. Szkoda życia na sentymentalne zachwyty.

I idę, opuszczam miasto, nie wrócę tu już, szkoda czasu mi się nagle zrobiło i zbyt wiele jest innych miejsc, w których mnie jeszcze nie było, więc zawracaniu czterech liter na dziś mówimy: "nie"... i to też nie tak... nie ustalam raz na wieczne nigdy, gdzie wrócę a gdzie nie... nieważne zresztą... to znaczy ważne, ale, nie teraz... nie, kiedy wokół latają motyle niezdecydowania. Coś lata, może anioły? Demony? Może muchy? Pewnie że muchy - muchy niezdecydowania.

I jeszcze jedno: kim jest Milena? Oj, to świetne pytanie... ja też chciałbym wiedzieć...

Offler
Offler
Opowiadanie · 14 sierpnia 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Sporo to chaosu i gadulstwa, fajnie by było, jakbyś pohamował konie i prowadził tekst troszkę ostrożniej, bo sama treść jest niezła, ale za dużo tu języka mówionego, takiego paplania. I błagam, bez emot w tekście :D

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    za dużo mówionego? hm... Marcin, ja dam głowę, że to jest TYLKO I WYŁĄCZNIE język "mówiony"?
    A emoty? :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    No tak, w pewnym sensie tylko mówiony, ale ten mówiony pisząc w tekście też w pewien sposób kształtujemy, co nie? To jest pisany mówiony, jeśli nadążasz za moją myślą. I za bardzo mówiony jest ten pisany mówiony na mój gust w tym momencie, tzn żeby to było warsztatowe lepiej "mówione", tak z mniejszym chaosem. Cholera, nie wiem dokładnie, o co mi chodzi, ale jeśli coś skumałeś, to fajnie.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    Czyli pisany mówiony jest za bardzo mówiony? Łoj, to skomplikowane :D (I jak tu emotów nie używać). Wiesz co, ja miałem intencję taką, że to miał być taki monolog w pierwsze osobie. Jak próbuję dopasować to do rzeczywistości, to nawet widzę, jak ten bohater wlecze się gdzieś tam, żar z nieba na*** a on wchodzi ulicą pod górę i sobie w głowie takie filmy odtwarza. Świadomy bohater, cholera, może to utopijne, ale jednak :)

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Język literacki powinien trzymać się w bezpiecznym dystansie od języka mówionego, kropka.

    Mnie też te emoty nie przypadły do gustu.

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Oj Radku, nie bądź aż taki surowy ;/

    · Zgłoś · 13 lat
  • Offler
    No i teraz mam zagwozdkę - usunąć, w imię podtrzymania puryzmu językowego, czy upierać się, że to właśnie jest konieczna językowi transgresja, żeby zamanifestować aktualne trendy? Ale to jest wszystko nic, przy problemie teoretycznym, jaki miałem w części "wystrój musi być tak francuski, że ojeju", dokładnie z tym frazemem "ojeju" i sam jeszcze się waham, czy nie zamienić go na "ja pierdolę". I czym są emoty wobec takich zagwozdek?
    Ale uznałem - ":D" jest raz użyte i gdybym zaczął w miejsce tych dwóch znaków opis w stylu "...tutaj zachłysnąłem się śmiechem niepohamowanym..." to byłaby nadmiarowość i to zupełnie niepotrzebna moim zdaniem, bo tam nie miało być nic poza krótkim wyrazeniem emocji. W momencie usunięcia, nic w to miejsce nie wstawiłbym, więc zostawiam, ale tylko w imię korzystania z nowego. Może za lat dziesięć, czy piętnaście emoty będą wiochą, może oczywistością. A ren tekst jest jednak było nie było jako strona www, więc nie ma chyba aż tak wielkiego dysonansu?

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Emoty stanowią charakterystyczny element języka internetowego i powinny nim zostać. To, że ten tekst piszesz za pośrednictwem sieci nie zmienia faktu, że jest to literatura, a więc słowo pisane, utwór powinien więc podlegać pod ustalone dla literatury zasady.

    Cały tekst nosi znamiona takiego monologu, potoku słów, czy tez przemyśleń autora, jak notka na blogu - też mógłbym napisać, co myślę, ale nie zawsze nasze myśli ciekawią innych.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Ja bardzo przepraszam, ale dla mnie to wciąż jeszcze nie jest literatura. To są przemyślenia i spostrzeżenia, chwilami nawet dosyć błyskotliwe, w innych momentach niezbyt odkrywcze. Ale bardziej tekst z bloga niż opowiadanie.

    Mam wrażenie, że po prostu przelewasz na papier to, co masz w glowie. A nad tekstami trzeba jednak pracować, odsiewać to, co zbędne.

    Błędy zauważyłam:
    'Ściemniam zresztą teraz sam siebie" - a nie 'sobie"? Chyba że czegoś nie rozumiem w tym zdaniu, co nie jest wykluczone.

    'tą energię" - tę

    · Zgłoś · 13 lat