Pamiętam ten dzień, było strasznie gorąco. Wysoka temperatura dawała popalić, tym bardziej, że dzień wcześniej były marne dwie dychy na termometrze. Kurde, pamiętam doskonale jakiej siary sobie narobiłem, robiąc poranne zakupy. Już koło dziewiątej było ponad trzydzieści stopni, bo w nocy temperatura była taka sama jak dzień wcześniej. Wychodząc z auta odczuwałem, jak moje ciało robiło się wilgotne, ale nie miałem pojęcia, że na krótkich materiałowych spodenkach na wysokości tyłka pojawiła się plama potu. I tak spacerowałem sobie bez stresu po markecie, będąc nieświadomym upokorzenia. Nie wiem ile osób to zauważyło i brechtało się za moimi plecami, ale i tak jest mi wstyd. A co, jeśli widział mnie od tyłu któryś z sąsiadów? Boże, wolę nie myśleć!
Ale nie o to... Tamtego dnia, na owych zakupach właśnie, postanowiłem nabyć na drodze kupna swój pierwszy wentylator. Myślałem nad klimatyzatorem, ale są one ponoć zbyt hałaśliwe i zżerają masę energii. Nie wiedziałem jednak, jaki wentylator wybrać – średnica śmigiełek, wysokość nóżki, no i oczywiście cena – dla mnie zupełny zawrót głowy. Myślałem o tym nawet podczas jazdy w kierunku sklepu. Wyobrażałem sobie wtedy kilkadziesiąt modeli wystawionych jako ekspozycja, w końcu było lato i nadchodziły całe tygodnie skwarów, musiał być szeroki wybór...
Myliłem się. Kiedy wszedłem w alejkę z wentylatorami, mocno się zdziwiłem. Moim oczom ukazały się prawie puste regały z tabliczkami: CHWILOWY BRAK TOWARU, PRZEPRASZAMY. Po raz pierwszy w życiu otworzyłem szeroko usta na znak zdziwienia. Naprawdę nie wiedziałem, że ludzie tak robią... Jednak, nieoczekiwanie, moją uwagę zwrócił jeden model wentylatora – jedyny, jaki pozostał na sklepowych regałach. Od razu podszedłem bliżej, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Wyczuwałem w nim jakąś energię, której nie potrafię opisać do dzisiaj. Kiedy na niego patrzyłem, on zdawał się do mnie uśmiechać. A kiedy ja odwzajemniałem radosny gest, ten poszerzał swój uśmiech. Robił to tak precyzyjnie i bezstresowo, że w końcu mój zakres poszerzania uśmiechu skończył się. Każdy wie, że prawdziwy uśmiech od ucha to ucha to bujda.
Nie wiem, co wtedy myśleli o mnie ludzie. Ale nie mogło być to nic miłego...
Patrz, jakiś facet z mokrą dupą uśmiecha się do wentylatora!
Wszystko byłoby dobrze, gdyby na uśmiechach się skończyło. Ale nie! Kiedy potrząsnąłem głową, myśląc, że śnię, wiatrak coś wyszeptał. Na początku się przeraziłem: Matko Bosko! Zaraz potem moje serce zaczęło walić jak młotem. Zdawałem sobie sprawę, że nieźle mi odbiło i bez rozmowy z wiatrakiem, wystarczyły uśmiechy w jego kierunku. Przystanąłem więc na dłużej, cała ta sytuacja była bardzo intrygująca.
Wentylator wyszeptał jakieś słowo ponownie, jednak nie mogłem go zrozumieć. Powiedziałem więc bardzo cicho:
– O co ci chodzi, co?
Ten, jakby obrażony, powiedział nieco odważniej:
– Kup mnie, powiedziałem.
– Jak to, kupić? – nie mogłem uwierzyć w ludzkie zdolności rzeczy martwej.
– Nie jestem rzeczą martwą – rzekł poważnie. To zdanie dotarło do mnie dopiero po kilku sekundach. Otworzyłem szeroko oczy, zakryłem usta dłonią i cofnąłem się o kilka kroków.
Ten wentylator czytał w moich myślach!
"patrzałem" - może "patrzyłem" ?
Niesamowity ten wiatraczek, ale w relacjach pewnie jest raczej chłodny.
Jak dowiedziałem się z poradni językowej PWN, patrzałem też jest poprawnie, ale przestarzale. Ale zmienię, dzięki za uwagę :)