„Czemu poszerzanie świadomości miałoby być przestępstwem” – Nice Man
Teraz usiądę i będę wyrzucał rzeczywistości jej grubymi nićmi szyte niekonsekwencje. Zamienię się w głos wyjący prawdę, sączący prawdę, krzyczący prawdę, której nikt nie chce słuchać, będę sumieniem tego świata, tego kontynentu, kraju, miasta, dzielnicy i narożnika, na którym będę siedział.
Usiądę na ulicy, prosto na ziemi, tak samo jak prorocy, jak ci, co siadali na innych narożnikach innych ulic i też głosili prawdy, których tam, wtedy, też nikt nie chciał słuchać.
Usiądę na ziemi i zamienię miejscami noc z dniem, dobro ze złem, wodę z ogniem. Kiedy podniosę ręce do góry, to nie będzie gest poddania się. Kiedy otworzę usta, to nie po to, żeby bluzgać.
– Proroku, skąd jesteś?
– Z daleka.
– Proroku, dokąd idziesz?
– Przed siebie.
– Proroku, dlaczego wędrujesz?
– Wiesz co... idź już sobie...
Gdybym tylko wiedział jak jest po hiszpańsku oszaleć... nie, nieprawda, nawet gdybym wiedział, nic by mi to nie dało, nie znam hiszpańskiego, w ogóle nie znam, pojedyncze słowa, nie ma żadnego powodu, żebym musiał cokolwiek wyrażać po hiszpańsku. A czy jest język, w którym mogę powiedzieć, to co chcę powiedzieć? Czy jest język, w którym ja mogę powiedzieć a oni mogą zrozumieć? Czy w ogóle jest jakiś język, w którym oni cokolwiek rozumieją?
– Siedzi już od rana. Wariat jakiś?
– Nie wygląda na wariata, chociaż czy trzeba wyglądać, żeby być wariatem?
– Rano coś mówił.
– Co?
– Nie wiem, nie było słychać. Nikogo zresztą tam przy nim nie było...
– Do siebie mówił, na głos? Może jednak wariat?
– A ty nigdy do siebie nie mówisz?
– Mówię, ale nie siadam wtedy na ziemi i nie siedzę potem kilka godzin.
Od czwartej rano percepcja zmienia się. Wtedy, w nocy jeszcze, wiedziałem, miałem odpowiedź na wszystko, nie było na świecie nic, o czym nie wiedziałbym wszystkiego. A teraz... To nie to, że oni nie chcą słuchać. Oni nie słuchają, bo ich nie ma. Nie będę przecież gonił ich, żeby powiedzieć im to, co mam do powiedzenia. Oni powinni być tutaj i słuchać. Wiem teraz, co to znaczy ten „głos wołającego na pustyni”, tylko że ja na żadnej pustyni nie jestem. Tu jest środek miasta. Może nie w tym miejscu usiadłem albo to nie jest to miasto.
– Widzieliście proroka?
– Proroka?
– No, był tutaj. Dzisiaj rano.
– Aaa. Był taki jeden. Tam na rogu siedział. Ale poszedł już jakiś czas temu.
– Pozwoliliście odejść prorokowi?!
– Noo, właściwie nie pytał nas o zdanie.
Kilka lat później nad Betlejem na niebie pojawiła się gwiazda a wraz z nią, ze wschodu, przybyło trzech mędrców.