- A więc czym jest pustka? - myśliciel z gracją rozłożył się na nagrzanym przez słońce kamieniu. - Kiedy możemy nazwać dane miejsce „pustym”? Jeśli nie ma w określonym skrawku przestrzeni ani jednego z atomów, są cztery plastyczne wymiary podlegające zmianom pod wpływem grawitacji. Pustka to subiektywne odczucie? Bynajmniej, zważając na to iż każdy z przedstawicieli pięciu kast posiada w pewien sposób rozwinięty mózg i potrafi rejestrować odczucia. Dlaczego więc męczę swój umysł rozważając na tak zbędny temat?
Promienie gwiazdy idealnie ogrzewały jego delikatną cerę. Powoli przechodził w błogi stan upojenia energią. Rozłożył się jeszcze wygodniej na kamieniu, spojrzał na wizualizację słońca i zasnął.
W statku wszystko odbywało się wokół określonych algorytmów. Każda z kast poza myślicielami była zaprogramowana do konkretnych czynności. Mieszkańcy Wykonywali swoje pętle, dokonywali wyborów "tak" lub "nie", wrzucali dane do jednego worka, wypluwali stosy wyników prosto na czyściutkie panele komputerów kwantowych. Wśród tysięcy podobnych urzędników, żołnierzy, kapłanów - błaznów i zwykłych pracowników zaniknęło poczucie posiadania własnego, niezależnego ciała i umysłu. Każdy widział pustkę tak samo, wszyscy odmierzali ją w takich samych odczuciach. Pozorny subiektywizm mieszany z pytaniem "a ty jak myślisz o tym?". Błyskawiczne dostosowywanie się do nastrojów reszty i łudzenie się, że przecież ma się własny punkt widzenia.
- A więc czym jest pustka? - myśliciel wpatrywał się w imaginację trzech księżyców płynących ciurkiem po poddanym retuszowi niebie. - Leżę na zimnym kamieniu i dopatruję się abstrakcyjnych znaczeń wytworom umysłów naszej cywilizacji. Moje neurony czuciowe wykrywają wszelkie zmiany temperatury, nawet najmniejsze podmuchy wiatru, a umysł przetwarza je układając rozwiązania problemów trapiących społeczeństwo. - myśliciel zwalił się z zimnego kamienia. - Koniec rozpatrywania losów statku Vien. - zasnął na kupce wyschniętych roślin.
Urzędnik Ayun 59k89 z ciekawością przyglądał się rezultatom wysłania pierwszej generacji sond von Neumanna. Wyniki docierały powoli pomimo zastosowania sposobu informacji pozwalającego ominąć ograniczenie prędkości światła. Większa część planet okazała się niezamieszkana lub też posiadająca bardzo prymitywne formy życia. Niewiele posiadało jakikolwiek zalążek cywilizacji, tylko kilka skrywało cywilizację pierwszego stopnia. "Te najbardziej rozwinięte sobie odpuścimy, bo mogą dać niezłego łupnia". Pomyślał podczas wnoszenia propozycji do planowanej trasy przelotu. Obejrzał się w stronę wyświetlacza kolegi ("ciekawe dlaczego on ma tak samo napisane") i wrócił do mrówczej pracy.
W kwaterze na Ayuna czekała obiektywna partnerka złożona z trzech zsynchronizowanych organizmów. Krótkie powitanie z jej członem stojącym najbliżej, wymiana impulsów elektromagnetycznym z dwoma pozostałymi i własnoręczne podlanie embrionów dojrzewających w pojemnikach na dzieci. Praca pracą, ale ojciem też trzeba przez chwilę być.
- Jak wyglądał dziś twój obieg wokół statku? - zapytał się najdalszy się z członów obiektywnej partnerki.
- Tak jak zwykle - według starego sprawdzonego algorytmu.
- Nic nie zakłóciło żadnej z jego operacji?
- Nie, wszystkie pętle zostały wykonane bez zarzutu.
Koniec wymaganej rozmowy. Relacja podtrzymana, kontakt z obiektywną partnerką ma dalej postać wykresu funkcji y=x. Brak sinusoid świadczących o większych konfliktach, tudzież o większej namiętności. Po prostu pusta i spokojna egzystencja bez niepotrzebnych wahań, które zmieniłyby życie na statku w piekło. "Wyobraźcie sobie, że kilkoro z kasty urzędników żyje inaczej i nagle zapragnie mieć większe mieszkanie. Swoimi aspiracjami zaczną prowadzić do niepokojów społecznych, co skończy się katastrofą przetrwalnika naszej cywilizacji." Te słowa ciągle tkwiły w jego pamięci ROM. Zapisane w mózgu w podręcznym folderze oczekiwały tylko na otwarcie. Każda chwila zwątpienia, napad jakiejkolwiek aspiracji i już otwierał nagranie słów największego myśliciela.
Czas na odpoczynek wynosił aż trzydzieści pełnych obrotów statku wokół własnej osi. Był on wystarczający, aby wyłączyć całkowicie system wewnętrzny w mózgu. Kilka oddechów i nacisnął w umyśle "power off". Dwadzieścia dziewięć obrotów później budzik zadziałał i Ayun ocknął akurat kiedy jeden z członów obiektywnej partnerki podawał mu zestaw podtrzymujący egzystencję. Szybko je spożył, wymienił impulsy elektromagnetyczne z towarzyszką życia i włączył algorytm udania się na miejsce pracy.
Pagórki, lasy i jakaś zarośnięta ścieżka. Przepiękne widoki do złudzenia przypominające przyszłą kolonię. Kapłan - błazen obijający się o ściany korytarza, a także on - zwykły urzędnik starający się nie myśleć o tym, iż wszystko co go w tej chwili otacza to nędzna wirtualna imaginacja.
- Prostuj drogi życiowe przed ciałami niebieskimi! Świat jest piękny, a Bóg wszechmocny. To wspaniałe, nieprawdaż? Urzędniku odmów modlitwę na przykład za wszystkie lecące komety! To w końcu dzieło paaaaaaana! - krzyczał kapłan-błazen
- Jeśli pozwoli algorytm, to odmówię. - powiedział wymijająco Ayun.
- Dlaczego twoje życie składa się z uporządkowanych części składowych?
- Albowiem nawet najmniejsza przypadkowa zmienna powoduje ogromny chaos.
- Nie zauważasz piękna w nieładzie?
- Widzę tylko zbędny zamęt. - spojrzał się na zegarek - Przepraszam, ale nie mam za bardzo czasu na takie filozoficzne konwersacje.
- Ale Bóg...
- Praca czeka. - kategorycznie uciął nadzieje kapłana na dalszy dialog. - Do skrzyżowania pętli. - szybkim krokiem wyminął stojącego błazna.
Uporządkowany bałagan. Grzebie w szufladkach w poszukiwaniu kabla łączącego mózg z siecią komputerach. Gdzie on się podział? Minęły dwie roboczogodziny i nadal go nie posiada. W końcu wpada poirytowany kapitan i robi awanturę. Kabla nadal nie ma, a on się dalej opieprza. Mijają kolejne minuty spędzone na słodkim nieproduktywnym lenistwie. Błysk światła, ta dam, jest cudowny przewód. Nie docieka skąd on się nagle pojawił. Łączy jednostkę centralną ze swoim ciałem i rozpoczyna prawdziwą pracę. Powolne przewałkowywanie przez zwoje mózgowe biliardów qubitów. Umysł ciężki jak masywna gwiazda, wszystkie procesy okropnie spowolnione. Wykorzystywanie mocy procesora - 100%, ilość aktualnie wykorzystywanego RAMU - 99%, na dysku jeszcze jakieś wolne miejsce jest.
Każdej doby inny rodzaj pracy po to, aby kasta urzędnicza się nie zanudziła. Raz dostają odpowiedzialną robotę wymagającą głębokiego skupienia, raz jedynie podłączają się do jednostki centralnej, aby wspomóc ją w obliczeniach. Wszystko to niemal równie bezsensowne co żywot bakterii. Cała doba idealnie uporządkowana - sześćdziesiąt obrotów grawitacyjnych na pracę, czterdzieści to czas dla siebie. Z czego w około trzydziestu mieści się sen, w dwóch zajmowanie się embrionem, w pięciu zażywanie przyjemności z obiektywną partnerką, a w trzech dostarczanie energii. W imię równości społecznej wszyscy poza mózgowcami mają identyczny rozkład doby.
- A więc czym jest pustka? - myśliciel zwinął się w kłębek, aby powstrzymać odpływ ciepła. Było zimno, za zimno na myślenie. Tej nocy umierały neurony. Ułożone w masowych grobach oblepionych skórą i innymi tkankami zasypiały już na wieczność bez możliwości wznowienia pracy. Żegnały się ze swoim jedynym powołaniem po cichu. Na statku śmierdziało stęchlizną, jego mieszkańcy spali nieświadomi tragedii, która się wydarzyła. Rano dostali jedynie informację "Straciliśmy przywódców duchowych. Ich nie ma, toteż i nas nie będzie. Prosimy siedzieć spokojnie, gaz zostanie wpuszczony do pomieszczeń. Każdy zaśnie niemal w tym momencie". Dla mieszkańców statku oznaczało to jedno - wyrok śmierci. Nikt się nie awanturował, obowiązywała równość społeczną. Wszyscy solidarnie umierali.
*zaprogramowana
*wykonywali
Polskie dolne cudzysłowy, kolego.
Zamiast "wyrobów" umysłów, może po prostu "wytwory". - dopatruję się abstrakcyjnych znaczeń W WYTWORACH... - weź to ogarnij, bo gubisz słowa ;)
Receptują? Negro, por favor!
W kwaterze na Ayuna czekała obiektywna partnerka. Krótkie powitanie z jej członem stojącym najbliżej, wymiana impulsów elektromagnetycznym z dwoma pozostałymi i własnoręczne podlanie embrionów dojrzewających w pojemnikach na dzieci. Praca pracą, ale ojciem też trzeba przez chwilę być. - NIC Z TEGO NIE ZROZUMIAŁEM, bez kitu.
Nie wiem czy wyrażenie "destruktywne niepokoje" jest w porządku, myślę bowiem, że do jakiegoś stopnia niepokoje same w sobie jako rozruchy ludności są destruktywne.
Bardzo dużo dziwnego słownictwa, zaplątałeś się w narracji, tam jest bardzo mało kleju. Ciężko było mi to czytać, tym bardziej, że zupełnie nie mam pojęcia o czym to.
Potencjał masz spory, to widać po doborze słownictwa, po prostu jeszcze musisz to wyklarować.
Z resztą wypowiedzi przedmówcy za to się zgadzam w sumie. Czekamy na poprawki i możemy autoryzować.