Literatura

Zaklęty (opowiadanie)

Sylwia Skowyrska

 

 Ciężkie krople deszczu gęsto spadały na usianą piegami twarz młodej dziewczyny, mieszając się z jej łzami.
Wiatr targał jej długie, czarne włosy, które opadały ciemną kaskadą na jej drobne plecy. Biegła przed siebie,
zręcznie omijając większe kałuże. Wydawałoby się, iż dziewczyna nie zmierza do konkretnego celu.
Być może uciekała przed strachem i wyrzutami sumienia?

Na rogu jakiejś ponurej i zaniedbanej ulicy z impetem wpadła na młodego mężczyznę.
Jego przydługie, czarne włosy delikatnie okalały bladą twarz, zaś wzrostem przewyższał ciemnowłosą o głowę, która uparcie i bez słowa wpatrywała się w ziemię.

Bez wahania, energicznym ruchem dłoni, uniósł jej brodę, zmuszając do spojrzenia mu w oczy. Chłopak krzyknął, jak gdyby skóra dziewczyny go parzyła.
Wpatrywała się w niego ogromnymi, czarnymi oczyma, z których wyzierała pustka i smutek. Jej spojrzenie błagało o pomoc, było niewyobrażalnym, ale cichym krzykiem o ratunek.

Ujęła go za dłoń i nieśmiałym ruchem przyłożyła ją sobie do skroni.
Najpierw posłyszał ciche brzmienie dzwoneczków kołyszących się na wietrze, jednak początkowo
delikatny dźwięk zaczął przybierać na sile.
Po chwili przeszywał chłopaka na wskroś, a w jego uszach rozbrzmiewał donośni dźwięk
kościelnych dzwonów.
Wzrok przesłoniła mu gęsta mgła, a ciemność porwała go w swe przepastne, bezkresne ramiona,
powoli usypiając go dźwiękami monotonnych westchnień otchłani.
W głowie zaczęły przesuwać się różne, dziwne obrazy, niektóre zanikały, na ich miejsce pojawiały się nowe.
Widział stary, drewniany pomost unoszący się na bezkresnej i krystalicznie czystej wodzie, po chwili spokojną taflę zburzyła biała, damska dłoń z błyszczącym rubinem na palcu. Jedno delikatne skinienie palca wystarczyło, by w mgnieniu oka znalazł się na końcu pomostu, niebezpiecznie nachylając się ku dłoni. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, a toń jeziora przyciągała go coraz bardziej, coraz intensywniej.
Już czuł na twarzy przenikający go, aż do szpiku kości powiew chłodnego powietrza.

Poczuł, iż jakaś niewidzialna siła ciągnie go w toń. Spadał...


Róg ulicy zupełnie opustoszał.
Została na nim tylko dwójka dziwnych, młodych ludzi.
Kobieta szarpała mężczyznę za rękaw, on zaś stał nieruchomo z przymkniętymi oczami.

Przypadkowy przechodzeń spojrzał na nich ze zdziwieniem, ale wolał nie wnikać w zaistniałą sytuację.
Dzisiejsze czasy są niebezpieczne, a on nie chciał się narażać na jakiekolwiek problemy. Pragnął jak najszybciej wrócić do domu i rodziny.
Jednakże coś nie dawało mu spokoju.
Może ów dziwny wyraz twarzy chłopaka? Postanowił podejść i spytać, czy wszystko w porządku.

Ciemnowłosa dziewczyna szybko odwróciła się w stronę nadchodzącego, który już otwierał usta,
aby ją powitać.

Jednak nie zdążył.

Machnęła dłonią, a w powietrzu błysnął tylko pierścionek z intensywnie czerwonym rubinem.
Mężczyznę odrzuciła w powietrze jakaś niewidzialna siła.
Plecami uderzył w ścianę starego, opuszczonego budynku.
Czym prędzej podniósł się z ziemi i przerażony odbiegł w dal.

Chłopak ocknął się, a puste oczy jego towarzyszki już go nie przerażały.
Obdarował ją nieśmiałym uśmiechem
i odgarnął ciemne loki z jej oczu.

Wiedział już wszystko, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Nie miał pojęcia, iż cząstka jego duszy została wyrwana, a w jej miejscu rozkwitł strzęp
duszy Jana, dzielnego żołnierza, który poległ na wojnie.
Strzęp duszy, która wypłynęła z pierścienia.

Blask rubinu zgasł, a sam pierścień rozpłynął się we mgle.
Dziewczyna ujęła jego dłoń i poprowadziła w ciemność.

Zza nieprzeniknionej ściany mroku można było usłyszeć ciche szepty: obietnice, przyrzeczenia
i wyznania miłości.
Miłości, która poległa już dawno, ale odrodziła się na nowo.
Uczucia, które pokonało wszelkie bariery, a przede wszystkim śmierć.

Zaś wiele lat później mała dziewczynka bawiąc się na podwórzu, podniosła z kałuży stary,
poczerniały pierścionek.
Założyła go na palce i uradowana pobiegła do domu.
Nie wiedziała, iż w środku pozornie wygasłego oczka, znajduje się dusza pewnego nieszczęśnika,
który stracił życie w imię cudzej miłości.
Dusza , która w końcu zapragnie się wydostać...


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 21 listopada 2011 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca