W moim mieszkaniu z całą pewnością ktoś umarł. Agatka, osoba niezwykłej wrażliwości i delikatności twierdzi, że śmierdzi w nim starymi ludźmi. Zgadzam się z tym w zupełności i od dwóch tygodni próbuję wywietrzyć ten zapach. Na dodatek dziś z Dextera dowiedziałem się, że mieszkanie w domu umarlaka przynosi pecha. Agatka przyszła tylko raz.
W moim mieszkaniu mieszka ze mną polska rzeczpospolita ludowa. Nie sama. Są wakacje, więc zabrała ze sobą kuzynostwo i stryjeczne ciotki: meblościankę, ceratę, maszynę do szycia, durszlak oraz wannę i lodówkę. Obydwie made in Silesia. Do wanny przez jakiś czas nie mogłem wejść, bo zamieszkały ją jakieś małe żyjątka. Zapewne egzotycznej natury. Odeszły, póki co. I tak lepsze to niż sdiełano w sowietskom sojuzie jak głosi etykieta na odkurzaczu.
W moim mieszkaniu jest pralka. Jak przystało na mieszkanie dla młodego kawalera, daleko od domu. Pralka miała mieć niewielkie problemy z wirowaniem, o czym poinformował mnie właściciel (no dobrze, mieszkanie nie jest zupełnie moje, ale brzydko stylistycznie byłoby napisać W moim wynajmowanym mieszkaniu) przy wprowadzaniu się. Jeśli tylko nastawić dodatkowy program na wirowanie ekstra to problem się wywieje. Otóż pralka ani nie wiruje, ani nie pompuje, ani nie pobiera środków piorących z obydwu komór. Ani z jednej. Pralka, nie pierze.
W moim mieszkaniu powinno znajdować się muzeum, a co najmniej skansen. Szuflady już są podzielone tematycznie. Po prawej mamy zbiór wszelkiej maści i ilości kluczy i kluczyków, po lewej z drugiej strony, niemowlęcych gruszek i innych okołomedycznych, zarazem mało higienicznych, przyrządów. Kuchenne szafki zapełnione są patriotyczną porcelaną, samoprzypalającymi się patelniami i mosiężną wagą, którą ledwo mogę podnieść. Waga ma zestaw swoich odważników. Od największego do najmniejszego. Niczym mama kaczka i małe kaczątka. Kto wie, może na wadze ważono kiedyś kaczki właśnie.
W moim mieszkaniu jest właściciel. Właściciel od samego początku nie pałał do mnie miłością, ponieważ nie spełniam jego wymogów estetycznych jak sądzę, a co więcej każdy wynajmujący nie płaci na czas, a czasem wyłamuje drzwi i zamyka się w pokoju. Zapewne po to, żeby było jeszcze bardziej duszno i jeszcze bardziej można było czuć starych ludzi. Właściciel ma twarz i karnację ziemniaka, w przeciwieństwie do siostry właściciela, która pomieszkuje w Hiszpanii i ma torebkę z ery Woodstock, chociaż nie nosi dzwonów, a właściciel na pewno nigdy nie pozwoliłby jej na smak wiosny. Właściciel jest na oko w moim wieku, a raczej na cztery oczy, bo nosi okulary. I sandały. Jeśli ktoś nosi druciane okulary i sandały to doskonale wpisuje się w wyposażenie mojego mieszkania. Powinienem sprzedać wszystkie najki.
W moim mieszkaniu dwudziesty pierwszy wiek objawia się tylko pralką. Tą niedziałającą. Innych, niezbędnych ludziom, szczególnie kawalerom, sprzętów brakuje. Deska do prasowania, ekspres do kawy, lampka, biurko, chodnik w łazience, te wszystkie śliczne drobiazgi z Ikei. Przejrzyj proszę rzeczy, których tak naprawdę nie używasz, a i tak masz ich za dużo, bo mama za każdym razem coś Ci przywozi. Odwdzięczę się herbatą w starej szklance i miłą pogawędką.
http://remontowiec.com.pl/stojak-na-wino...