Poszedłem do psychologa.
Panie psychologu, co ze mną nie tak? się zwracam.
Panie psychologu nie odpowiada, myśli intensywnie i spogląda w okno ukradkiem.
Spoglądam ja też. Buro i szaro. To za oknem.
Ależ, ależ! panie psychologu, ja zadałem zapytanie.
Zapytanie z wykrzyknikiem zawisło miedzy nami. Panie psychologu prychnął.
Dobrze, że choć prychnął. Skupiam się na prychnięciu, analizuję. Prych nie taki tam, ot sobie.
Prych niezwykły, poparty głęboką wiedzą psychologiczną. Prych uczony, naukowy, wystudiowany. Długimi latami studiowany i ukształtowany praktyką psychologiczną. Czekam dalej. Bo chyba nie sam prych będzie. Czekam cierpliwie. Spoglądamy tylko ukradkiem w okno. Bure i szare to okno. Nie myte jakieś. Pajęczyny i takie tam. Jakieś zacieki, nacieki, plamy obskurne.
Panie psychologu podrapał się w nos. Znacząco się podrapał. Z przekazem się podrapał. Zaswędziało go niezwykle. Wpatruję się w panie psychologu intensywnie. Drapiący palec, jakby wstydliwie i chyłkiem znalazł się w nozdrzu. Pogrzebał delikatnie, z wyczuciem. Coś wydobywa mozolnie. Manipuluje we wnętrzu nozdrza i wyciąga mozolnie.
Ha ha! to koza! Koza z nosa wydłubana. Panie psychologu ogląda ją bacznie przyklejoną do palca. Pokazuje ją triumfalnie. Fakt, okaz wyjątkowy. Duża i o dziwnym kształcie. Abstrakcyjny bardzo ma kształt.
Panie psychologu się pyta. Panie psychologu zadał pytanie!
Co panu to przypomina? Pierwsze, błyskawiczne skojarzenie mam podać, szybko, szybko. Eeee...nooo.... siusiak?
Panie psychologu popatrzył bystro na mnie, och jak bystro!
Skurczyłem sie w sobie.
Siusiak? Panie psychologu uśmiechnął się dziwnie.
Ech siusiak...
Zamyślił się dziwnie. Z uśmieszkiem dziwnym.
Dalej jestem skurczony w sobie, ale pomału się rozluźniam. Panie psychologu uśmiecha się. To chyba dobrze? A gdzie koza? Ach! wytarta ukradkiem w spodnie, w spodnie panie psychologu. Jest dobrze widoczna, taka stercząca.
A panie psychologu się uśmiecha i patrzy szklanym okiem w okno brudne. Zamyślony jest głęboko, twórczo. Wycofuję się chyłkiem. Takiemu artyście w swoim fachu nie wolno przeszkadzać. Teraz myśli bardzo psychologicznie.
Zamykam delikatnie drzwi. Za tydzień kolejna wizyta...
Pozdrawiam,
Radek.
Świetne, no, świetne!
:)