Posiedziałem dziś na przedwiośniu. Kilka minut, higienicznie, z gazetą pod zadnicą, żeby doktor wilczur się nie uczepił i garnitur – nielubiane umundurowanie – nie upylił się tu i ówdzie. Zależało mi zwłaszcza na czystości ówdzie bo nie wiem gdzie to jest i przy jakiej okazji może okazać się zgubą w razie upylenia, ubrudzenia, czy, nie daj Tusk, upierdolenia.
Jako człowiek pozbawiony w dużym procencie zmysłu powonienia z powodu porażenia jakichś tam obszarów w mózgu (one też mają swoje ówdzie) niepoliczalną ilością alkoholu, skupiłem się na wzrokowym kontemplowaniu przedwiosennego otoczenia. Szkoda, bo zapachy przyrody były kiedyś dopełnieniem uniesień, językiem na łechtaczce, kruszonką na placku ze śliwkami. Nie. Kruszonkę odwołuję, przecież nie przepadam za nią i zazwyczaj zdrapuję ją z ciast.
Patrzyłem zatem i dzięki Bogu – widziałem. Gołębie nakrapiane wróblami. Dziecko dźwigające krzyż do przedszkola. Pośpiesznie splecione języki, ganione tramwajowym dzwonkiem. Zmarszczki ciemne i głębokie, niesione półtora metra nad chodnikiem. Widziałem chmurę, która odłączyła się od klucza i pogodzona ze swoją ulotną historią, sunęła w kierunku doskonale obojętnym.
Wróciłem do domu z przekonaniem, że świat obronił się przed telewizyjnym musisz to zobaczyć. Rewolucja komunikacyjna, hodowanie myszy z ludzkim uchem na grzbiecie i inne cudeńka to wciąż tylko wagoniki wąskotorówki, sunące bocznym szlakiem. Miłość, jej brak, zapładnianie i rodzenie, głód i zapalenie ślepej kiszki, potęga przyrody… to kolej z wieloletnią tradycją i miliardowymi obrotami.
A wojna?
Wojna będzie latem. Jutro więc, pójdę znowu oglądać wernisaż przedwiośnia. Z gazetą. Pod tyłek. Obowiązkowo.
kruszonka
Kuba Nowakowski
Kuba Nowakowski
Opowiadanie
·
28 lutego 2012
Szczególnie utkwił mi ten obrazek:
,,Dziecko dźwigające krzyż do przedszkola''
Ten fragment:
" Patrzyłem zatem i dzięki Bogu – widziałem. Gołębie nakrapiane wróblami. Dziecko dźwigające krzyż do przedszkola. Pośpiesznie splecione języki, ganione tramwajowym dzwonkiem. Zmarszczki ciemne i głębokie, niesione półtora metra nad chodnikiem. Widziałem chmurę, która odłączyła się od klucza i pogodzona ze swoją ulotną historią, sunęła w kierunku doskonale obojętnym."
Doprawdy, świetny!
I do tego momentu wiersz mnie intryguje, chcę go czytać kolejny raz.
Od "Wróciłem" do "Obowiązkowo" pomijam.
Pozdrawiam.
W każdym razie ja czytam jak prozę poetycką.