Jako że nie widzę opcji dodania zajawki na początek kilka wstępnych słów. Ten tekst nie jest nowy. On jest ze stycznia tegoż roku tak jak moje dwa poprzednie( z tym że ostatni kończony był w marcu). Gdy go napisałem uznałem iż nie nadaje się do publikacji - z niezrozumiałych powodów. Musiał przeleżeć dwa miesiące abym zmienił zdanie. Zapraszam do czytania.
Lubił jej uśmiech. Każdego dnia kiedy mijał ją w odległości połowy metra umysł zdawał się wariować. Wysyłał gąszcz dziwnych sygnałów, nad którymi w ogóle nie panował. Przypominał w tym wypadku pulsara. Jego regularnie wytwarzane fale radiowe zbudziły zainteresowanie astronomów i przyczyniły się do rozwoju współczesnej nauki. Czy on badając irracjonalizm mózgu mógł się stać wielkim odkrywcą? Z trudem przełknął ślinę – tajemnicza osobliwość minęła go w odległości 30 centymetrów.
Ona pozostawała obcym światem otoczonym rzędami niewidzialnych asteroid, które krążyły po orbicie intymności. Z zatrważającą pewnością przemierzała jego miniaturowy wszechświat: wdzierała się w najmniej oświetlone miejsca jego umysłu i wypełniała je fotonami. Czy robiła to świadomie – nie wiedział. Opadające kilka centymetrów za ramiona włosy poruszyły powietrzem. Poczuł przyjemny dreszcz na całym ciele, ciepło wypełniło okolice przepony, oczy ze smakiem skonsumowały widok. Tak długo się mijali na ścieżce życia, a on bał się jej powiedzieć co do niej czuje.
Dziś obiecał sobie, że stanie się największym pilotem w kosmosie i pokona łańcuch niewidzialnych asteroid, który otacza cudo o bladej cerze. Zmniejsza orbitę, zbliża się do jej krzywej, po której się porusza. Po chwili wkracza do obcego świata. Hominid, ubrany w zwykłe dżinsy i koszulę podkreślającą niezwykle wydatne wypukłości odwraca głowę do tyłu – akurat w stronę pilota i używa swej najpotężniejszej broni. Uśmiech na twarzy cuda powoduje szereg reakcji w organizmie zdobywcy planet. Pierw zaciska się gardło, potem ciało wypełnia znikąd przyjemne ciepło i w końcu dreszcze pokrywają skórę. Czuje się przegranym, czerwieni się ze wstydu. Hominid jednak pragnie jeszcze bardziej go dobić – delikatne palce napastnika przesuwają się po bordowej twarzy. Uśmiech, znowu ta cholerna broń. Nic go już nie ratuje, mdleje z natłoku zdarzeń.
Wszechświat jest taki piękny. Gwiazdy świecą mu przed oczami, wybuchy supernowych niszczą pozostałości mózgu - leży w agonii. Niewyraźna postać przemieszcza się w polu widzenia, coś majaczy do niej, ona odpowiada niezrozumiale. Czyżby był w niebie? Nie, przecież to irracjonalizm w najczystszej postaci. Więc czemu postać, której włosy delikatnie pieszczą jego twarz jest tak podobna do anioła? Złudzenie.
Ostrość obrazu jest już na tyle duża, aby mógł spokojnie zajrzeć w jej oczy. Tak to jest ona, obcy świat którego orbitę wiecznie mijał. W końcu może wypuścić swe lądowniki i zbadać go takim jakim jest – powoli wysuwa palce w jej stronę. Daje się dotknąć. Misja załogowa zaczyna zbierać pierwsze próbki gruntu. Uśmiech rozpromienia jej twarz. Zainspirowani nim astronauci posuwają się dalej i z większą śmiałością. Pierwsze dane w końcu konfrontują się z wyobrażeniami. Wstępna ekspertyza nie stwierdza większych różnic. Czyżby planeta marzeń była snem spełnionym?
Po kilku dniach założył kolonię. Jej inteligentna cywilizacja również wysłała misję załogową i zadomowiła się na dobre. To chyba radosne zakończenie. Wszak marzeniem każdego jest spotkać drugi odmienny świat i się zbliżyć do niego. Ziemia też miała partnera. Powoli ich zmniejszała się odległość od nich aż w końcu spotkali się w miłosnym uścisku, który spowodował całkowite zniszczenie Thei(bo tak nazywał się ów partner) oraz poważne poturbowanie samej Terry.
"a on bał się powiedzieć do niej czuje"- chyba "co" do niej czuje.
"Zmniejsza orbitę, zbliża się do jej krzywej, po której się porusza. Po chwili zbliża się do obcego świata." - nieprzyjemne powtórzenie, może po prostu wkracza do obcego świata?
"Hominid, ubrany w zwykłe dżinsy i koszulę podkreślającą niezwykle wydatne wypukłości odwraca głowę do tyłu – akurat w stronę pilota i używa swej najpotężniejszej broni. Uśmiech na twarzy cuda powoduje szereg reakcji w organizmie zdobywcy planet." - HE HE HE HE ;>
A tak na poważnie, wydatne wypukłości to dość marnie brzmiący epitet.
Ogólna koncepcja, główna metafora jest dość pomysłowa, troszkę gorzej z realizacją. Rozczulasz mnie tymi romantycznymi wstawkami, dawno sobie taką stylistykę wybiłem z głowy, ale nadal mnie w pewnym stopniu urzeka. Well done.