Grzegorz był bohaterem. Prawdziwym bohaterem. Mężczyźni podziwiali go i zazdrościli mu. Kobiety podziwiały. Gdy Grzegorz przychodził do baru od razu znajdowało się wolne miejsce i uśmiechnięty kelner. Grzegorz nie pozwalał obsługiwać się kelnerkom. Był zagorzałym przeciwnikiem męskiej dominacji. Uważał, że każdej kobiecie należy się bezwzględny szacunek i uwłaczające byłoby dla niej usługiwanie mężczyźnie. Gdyby pozwolił na to jego honor mężczyzny zostałby splamiony na zawsze. Może powinien zostać zjechany przez jakieś feministyczne grono, ale Grzegorz miał zbyt wiele uroku i zbyt piękne oczy. Wszystkie kobiety czuły się przy nim jak wielkie damy i spijały każde słowo z jego ust, karmiły się jego oddechem. Wdowy, mężatki, lesbijki, dziewice, nimfomanki, prostytutki, znudzone mężami, pełne życia bizneswomen, szczęśliwie zakochane, spełnione, bezdomne, bogate, lekarki i kucharki.
Grzegorz bardzo lubił robić minetę. Kobiety też to lubiły. Te które myślały, że nie lubią i te które myślały, że żaden mężczyzna nie dam im orgazmu, a przy Grzegorzu zmieniały zdanie. I cała reszta. Grzegorz był bohaterem. Był szczery i czuły, i żywił się owocami, by jego sperma była słodka. Inny mężczyzna byłby zadowolony, że nikt nie wymaga od niego wierności, czy przywiązania, zresztą, jak sam Grzegorz mówił - był przywiązany tak samo do każdej kobiety - członkini grona wyższych istot ziemskich. Grzegorz nie był zadowolony ponieważ to on ustalał zasady i wiedział, że nikt nigdy nie będzie wymagał od niego niczego, czego sam bym nie chciał. Nie było miejsca na zadowolenie. Jedynie na spokojną, niosącą męską dumę, pewność siebie. Kobiety uwielbiały go i roznosiły między sobą informacje o jego zaletach. Umawiały się z nim nam randkę i przychodziły z chłopakami, mężami, narzeczonymi. Faceci stali, lub siedzieli obok i patrzyli jak powinni się zachowywać. Chłonęli wiedzę i doświadczenie Grzegorza. Potem wszyscy szli do łóżka. Grzegorz zajmował się kobietą, mężczyzna stał obok i chłonął wiedzę. Gdy Grzegorz był w lepszym humorze, zapraszał ich do łóżka i ruchał w dupę. Grzegorz nie był gejem, ani bi. Robił im łaskę. Każdy z tych mężczyzn twierdził potem, że to był najlepszy seks w ich życiu. Także Ci którzy zdradzali swoje kobiety w każdej, możliwej sytuacji. Lepiej było otrzymać łaskę od Grzegorza niż laskę od jakiejkolwiek kobiety. Tak twierdzili. Dziwne, prawda? Od Grzegorza wszyscy wychodzili oczyszczeni. Kobiety z podniesioną maksymalnie samooceną, mężczyźni - nauczeni jak należy traktować kobiety. Grzegorz był bohaterem. Wskazywał rodzajowi ludzkiemu drogę którą powinien podążać. Drogę najlepszą dla wszystkich.
Wstawał codziennie rano, zrzucał z siebie kołdrę i uśmiechał się do młodych dziewcząt które znów wstały o piątej nad ranem, by na szóstą zjawić się pod oknem jego sypialni i obejrzeć przebudzenie nagiego boga. Na jego uśmiech zalewały się młodzieńczym rumieńcem i uciekały. Potem masturbowały się mając w pamięci jego obraz, wyobrażając sobie jak wchodzi w nie jego penis. Szkoda. Lepiej byłoby oddać się jakiemuś przystojnemu, młodemu chłopcu, z fajną klatą i niezgorszym penisem. We dwójkę stanowczo byłoby ciekawiej, a może i jakiś związek urodziłby się z takiego spotkania.
Grzegorz przechodził do kuchni, zaparzał kawę i szedł się umyć. Gdy wychodził świeży kawa osiągała idealną temperaturę, wypijał łyk, zabierał się za robienie śniadania i otwierał gazetę, lub książkę. Wszystkie czynności związane ze śniadaniem, ubraniem się i przebudzeniem zajmowały mu około półtorej godziny. Mieszkał sam.
Gdy był mały, Grzegorz nie wiedział, że będzie bohaterem. Nie spodziewał się. Pewnego dnia, gdy szedł do szkoły, zaczepił go pewien starszy człowiek. Agitator którejś z nowych, bezsensownych partii politycznych. Być może Greenpeaceu. Chciał go namówić do głosowania za kimś, być może do wpłacenia pieniędzy na ratowanie fok z bieguna. Grzegorz odmówił rozmowy. Nie był to dobry wybór. Starszy człowiek zezłościł się. Być może był fanatykiem, być może chorym psychicznie, być może miał po prostu dość swojego, nudnego życia. Rzucił się na Grzegorza, zwalił go z nóg i złapał za gardło. Zdziwił się gdy zobaczył, że Grzegorz leży spokojnie. Zszokowany, ale spokojny. Oczy Grzegorza wpatrywały się w twarz starego. Próbowały zrozumieć. Szyja nie uginała się pod naciskiem dłoni. Powietrze spokojnie wpływało do płuc przez nos Grzegorza, wypływało przez usta. Stary spróbował ścisnąć mocniej, przyłożył leżącemu człowiekowi zaciśniętą pieścią. Bez efektu. Rozejrzał się jakby chciał wezwać pomocy. Wstał i uciekł. Grzegorz także wstał, otrzepał się i ruszył dalej przed siebie. Zawsze czuł się wypełniony energią życiową, ale nie przyszło mu do głowy, że może to być aż tak. W nocy spróbował rzucić się z mostu, by udowodnić światu, że jest normalnym człowiekiem, że staruch był po prostu zbyt słaby by go udusić. Zostawił ślad na betonie na który spadł, ale nie stało mu się nic poza nadejściem potwornego bólu głowy. Wrócił do domu, spakował się, wyszedł i więcej nie wrócił. Przez chwilę chciał się zasmucić, ale tylko przez chwilę. ‘Jestem bohaterem’ - pomyślał i już więcej nie był smutny. Szedł prosto, zmierzał żwawo przed siebie w jasnym, wiadomym celu. O świcie zatrzymał się na chwilę, siadł na kamieniu leżącym przy drodze. Przyjrzał się dobrze wstającemu dla niego słońcu.
- Może być - powiedział. - Może być, jako szkic, propozycja. Jutro poproszę inną propozycję. Ciekawe co jeszcze warto zmienić na świecie - ułożył się na kamieniu i zasnął. Kamień odetchnął głęboko, poddał się sugestii leżącego i zmiękł. Trawa zaszumiała spokojnie, a Grzegorz śnił. Gdy śnił świat słuchał jego myśli i zmieniał się tak jak mu grały. Grzegorz był bohaterem.
W tej historii nie ma miejsca na długie podróże w poszukiwaniu mądrości, ani mistrzów którzy uczynią głównego bohatera bohaterem. Zwyczajnie dlatego, że nigdy się nie wydarzyły, nigdy nie istnieli. Jedyne co musiało się stać zostało już opisane. Grzegorz dowiedział się, że jest bohaterem.
Grzegorz obudził się dobrze wyspany. Świt przy którym zasypiał postarzał się o dwie godziny. Pierwszy dzień bohatera. Bez euforii. Jeden krok do przodu, potem drugi. Siódmy i szesnasty. Potem przestał już liczyć. Zaczął biec, a w trakcie zrobiło mu się gorąco i zostawił za sobą koszulę i buty. Liczy się dobra ekspozycja.
Greenpeaceu - możę przed u takie coś: '
Pointa mi nie pasuje do reszty. Nie podoba mi się to opowiadanie, może chciałeś zaszokować, ale trzeba widzieć granice dobrego smaku. Dla mnie pozostała kilka metrów w tyle.