Przypadek tyleż beznadziejny, co beznadziejny. Bo naprawdę nie ma powodów, dla których ponad trzydziestoletnią znajomość z Panem B. należałoby podtrzymywać. Dla niej subiektywnie, i Ona – życząc Mu dobrze - ma nadzieję, że wyłącznie subiektywnie, zrobił się z czasem towarzysko nudny, erotycznie odpychający, a intelektualnie wyjałowiony.
Teraz nawet do wspomnień, co to, być może kiedyś, były przeciwieństwem obecnego stanu, wracać się nie chce. I to do tego stopnia, że człowiek (naturalnie człowiek – Ona) ma wstręt do samego siebie wiedząc, że uczestniczył w czymś takim kiedykolwiek.
Na dobrą sprawę należałoby kontakt osobisty wykluczyć całkowicie, a słuchawkę odkładać zawsze wtedy, gdy B. zaczyna telefonicznie żebrać o okazję do kolejnej rozmowy. Kłopot tylko w tym, że także i do tak drastycznego zachowania brakuje szczególnych przyczyn.
Ale „po kiego”, i jak długo, ma wysłuchiwać wciąż tych samych dyrdymał? No, chyba że miałby to być zaczątek większej całości literackiej. Tu jednak nasuwa się pytanie o jakość owego zaczątka. Tak poza tym żadnych skrupułów. Przecież, pod warunkiem opakowania w ładny papier, wszystko jest na sprzedaż. Nawet gówno. Nawet takie.