*(proza poetycka)
Suszymy gwiazdy rozwieszając tuziny na cienkich powiekach. Niektóre wyszywamy myślami i wiatrem, nieodkopanym dzieciństwem lub marzeniem z piasku. Może tylko jedyną lepimy z niebytu. Kiedy myślę o gwiazdach, staram się zapominać o prawach fizyki. Dlatego wyobrażam sobie, że przychodzą do mnie późnymi wieczorami pod postacią dziewic. Ich rozbłyski są wtedy smutnymi włosami. Poprzez różne potrzeby i zobowiązania, kiedy jestem na dworze siłuję się z nimi, bo z gwiazdami na pięści lecz zawsze przegrywam. Wtedy myślę: wystarczy, że zamknę powieki, oko karmiąc ciemnością chowaną na zapas, w najdziwniejszych spiżarniach na wypadek głodu. I w tym samym momencie wyrąbuję wszystkie jakby były drzewami szumiącymi światłem.
***
Nieraz asfalt napełnia ciężar gwiezdnym tętnem. Słońce, które bez przerwy jest na straży przedniej, wodzi piękny rej kształtów, kolorów i plam. Jednak idąc samemu gdziekolwiek bym był, rąbię asfalt i gwiazdy pamięcią i smutkiem.
***
Przyszłość nie umie grać w pokera. Jeszcze dużo kart czeka na własną rozgrywkę. Czasem nawet smakuję historię powietrza. Obserwuję i jednak nie widzę, żeby czymkolwiek się zajmowało. Stąd zastanawiam sę co może wyprawiać pod moją nieobecność.
***
Pamięć jest sensem i duchem czasu, a ja nawet nie mogę mieć chociaż tygodnia, aby pobyć z odrębną, bo inną sekundą, wystarczająco uszczęśliwiony rozmową w cztery oczy. Gdyby ktoś mi pozwolił na takie dialogi, o każdej bym dowiedział się wszystko na wieki.
***
Rąbię asfalt i gwiazdy na ślepo, na pamięć.