Noc muzeów

galazkaakacji

 

Szłam długą ulicą nie  mając pojęcia jak teraz ułoży się moje życie. Ostatnie tygodnie tylko przekonały mnie do tego, że sprawy rzadko układają się tak jak byśmy tego chcieli. Najpierw wypadek rodziców z którego, na szczęście, wyszli bez większych obrażeń, a potem jeszcze to kolokwium… Od początku czułam, że historia starożytności, to coś co przerośnie moje zdolności intelektualne.  Tak też się stało, a brak zaliczenia z tego przedmiotu mógł skutkować szybszym ukończeniem  studiów  niż byłoby to wskazane. Byłam zdołowana.  Tak bardzo, że po prostu założyłam bluzę, buty i wyszłam z domu. Bez celu i bez nadziei.

Wieczór był ciepły, miasto tętniło życiem, a gwiazdy migotały jakby chciały powiedzieć coś ważnego. Wokół było mnóstwo ludzi. Rozgadanych,  szczęśliwych i dziwnie podekscytowanych.  W pierwszej chwili zdziwiłam się: Skąd ich tylu w jednym miejscu? Czyżby każdy nagle postanowił oderwać się od tego co ostatnio wydarzyło się w jego życiu? Przez najbliższy tydzień prawie w ogóle nie wychodziłam z domu, więc mogła ominąć mnie informacja o jakiejś dużej imprezie masowej. Może miał odbyć się tu koncert? Nigdzie jednak nie było żadnej sceny.  Szkoda – pomyślałam, bo fajnie byłoby poznać jakiegoś ciekawego osobowością artystę.  Postanowiłam zadzwonić do Igi – mojej przyjaciółki i zapytać, czy przypadkiem nie wie co tu ma być za święto. (Przecież nie miasta – o tej porze… ) Już miałam wyjmować telefon, kiedy nagle zobaczyłam ją. Stała przy krawężniku z Patrycją, naszą wspólną koleżanką  ze  studiów. Uśmiechnęłam się, a one mi pomachały i podeszły. Iga, na powitanie, pocałowała mnie w policzek:

- Dlaczego nie odbierałaś telefonów?!  Jak rodzice?!                       

- Czują się już dobrze… .  – odparłam

 - Więc również postanowiłaś wziąć udział w tej nocnej atrakcji? – Spytała Patrycja.

  – Właśnie dziewczyny, bo ja nic nie wiem, co tu się dzisiaj ma dziać! – Kiedy zadałam to pytanie spojrzały na mnie tak jakbym urwała się z choinki, a ewentualnie z żyrandola. Jakbym zadała pytanie o najprostszą rzecz pod słońcem.  Jakbym na przykład zapytała co to jest chleb, mąka lub mydło. – Dzisiaj jest  wstęp wolny w muzeach sztuki oraz archeologii.  Julia! Wracaj do życia.  – Ostatnie zdanie zawołały jednocześnie.

  Czy można nazwać zbiegiem  okoliczności to, że ktoś kogo właśnie wykręcaliśmy numer stoi obok? A w dodatku informuje nas o wstępie wolnym do muzeum, które może uratować naszą karierę naukową? Sprawa wyglądała niewiarygodnie…Zrozumcie -  gdybym wierzyła w Boga, to bym mu podziękowała.

Muzeum Sztuki zadziwiło mnie dlatego, że zdałam sobie sprawę, jak wiele pojęć mieści się pod tą nazwą.  Sztuką były tu obrazy, rzeźby, a także zwykłe przedmioty jak buty lub klocki lego ułożone niedbale na dziecięcym stole, a obok nich lalki Barbie z doczepianymi włosami. Gdyby były takie, za czasów gdy się jeszcze nimi bawiłam, pewnie wtedy nożyczki w moich małych rączkach nie zepsuły by ich fryzur na zawsze. Razem Igą nie miałyśmy sobie wtedy równych. Pamiętam jak dziś, kiedy bawiłyśmy się na podłodze klockami Lego... wiecie, jaką ona umiała zrobić windę pomiędzy dwoma krzesłami? Albo lalki Barbie w naszym domku dla nich, który był większy ode mnie... podkradałyśmy mamie brukselkę i lalki miały na obiad zazwyczaj kapustę, bo odpowiadała ich rozmiarom... Kolorowanki Króla Lwa, jakoś najbardziej pamiętam. Albo nie! Mama nam ze szkoły przynosiła takie duże i ona pokolorowała tak cudnie konia- był czarny i miał czerwoną grzywę... "Nie obudź taty!" i "Scotland Yard", ona zawsze kupowała mi najlepsze gry. Ile spędziłyśmy czasu grając na Pegasusie w Contrę? Ja z ręką w gipsie, pilnująca kanapek z nutellą, które i tak zjadała Iga. Balony z gumy do żucia na całą twarz... ile razy nam pękały na mordach, najgorzej było uratować włosy... Wieczorne "Pamiętniki osiołka" i "Pyza” choć, od "Pyzy" lepsza była bajka o dziewczynce, która złamała nogę! Potem było już tylko gorzej  Pierwsze przekleństwa, pierwsze wpadki u rodziców, pierwszy papieros,  pierwsze imprezy i spanie na podłodze... To były czasy.   Naszło mnie tutaj na wspomnienia, a  portrety małych dzieci, jako jeden z ostatnich eksponatów, sprawił, że poczułam się tak bezproblemowe jak wtedy mając te kilka lat.

Muzeum Archeologii zarówno mnie jak i Igę z Patrycją, przeniosło w przeszłość, jednak zupełnie inną niż poprzednio. Wnętrze było urządzone w stylu starożytnym. Mogłyśmy obejrzeć gliniane naczynia, nowożytnie kafle, figurki jeźdźców. Spojrzałam na to wszystko zupełnie inaczej. Co innego widza książkowa, a co innego prawdziwa. Nagle zapragnęłam to wszystko poznać. Jak mała dziewczynka, która zakłada buty na obcasach mamy i próbuje chodzić w nich po domu. Sama nie wiem czemu, ale poczułam, że dam sobie radę. Ze wszystkim. 

Noc była ciepła. Szłyśmy we trzy natchnione i szczęśliwe. Śmiejąc się i rozmawiając.

 – Ty naprawdę tak się przejęłaś tym kolokwium? – Spytała Iga

 -Tak – powiedziałam – chyba za bardzo.

- Nie chodziłaś przez tydzień, to nie wiesz… - wtrąciła Patrycja – ponad połowa zdających tego nie zaliczyła, więc za jakiś miesiąc mamy po prostu napisać je znowu i …-urwała.

-Gdybyście mi o tym  powiedziały, może nie załamałabym się psychicznie – zaśmiałam się.

- Wracamy do puntu wyjścia, nie odbierałaś telefonu, Julia. – Skończyła ten temat Iga.

Ktoś, kto kiedyś stwierdził, że umysł ludzki ma szczególny pociąg do przesady z pewnością miał rację. Nadwrażliwość daje nam specjalne okulary, przez które wszystkie problemy wydają się o wiele większe niż w rzeczywistości. Bywa to zabawne, ale trudno z tym żyć.

Kto nauczył mnie marzyć?
Kto nauczył mnie spełniać marzenia?

To one kształtują człowieka, jego charakter i osobowość. pozwalają choć na chwilę się zapomnieć, poczuć się kimś wyjątkowym, dają uczucie satysfakcji.
Tylko nie wolno z nich rezygnować. nawet, kiedy jest ciężko. nie można się poddać, szczególnie, kiedy już zaczynamy je realizować. Wiem, że to nieco sztampowe zakończenie, ale wszystko jest możliwe! To właśnie o tym chcę pamiętać.

galazkaakacji
galazkaakacji
Opowiadanie · 3 czerwca 2012
anonim